- Proszę pani, list przyszedł.
- Od kogo?
- Od panienki Hermiony.
Skrzat podał kopertę kobiecie siedzącej w fotelu, ukłonił się i wyszedł. Dama w kręconych, czarnych włosach od niechcenia odłożyła ją na stolik obok. Miała teraz ważniejsze zajęcie – obmyślanie planu włamania do Hogwartu. Dlatego Bellatrix Lestrange tak zależało, aby jej córka jak najszybciej „oficjalnie” przeszła na stronę Czarnego Pana. Według wstępnych zarysów miała w tym pomóc. Ogień trzaskał w kominku. Pokój był urządzony w arystokratycznym stylu, odczuwało się tu chłód bijący od zimnych kolorów. Wiele pomieszczeń w Lestrange Residence* było w barwach Slytherinu. Zarówno Bellatrix, jak i Rudolf mieli ogromny sentyment do swojego byłego domu. Szczycili się tym, że trafili do Salazara Slytherina, że byli arystokratami czystej krwi. Mugol pomyślałby zapewne, że to świetne miejsce do nagrania jakiegoś horroru. Lochy, biblioteka pełna czarno-magicznych ksiąg, pokoje emanujące chłodem. To mroczne królestwo było ich domem. Jednak wracając do tematu, dlaczego Bellatrix nie otwarła listu od razu? Ponieważ była pewna, że zawiera on jedynie twierdzącą odpowiedź…
- Od panienki Hermiony.
Skrzat podał kopertę kobiecie siedzącej w fotelu, ukłonił się i wyszedł. Dama w kręconych, czarnych włosach od niechcenia odłożyła ją na stolik obok. Miała teraz ważniejsze zajęcie – obmyślanie planu włamania do Hogwartu. Dlatego Bellatrix Lestrange tak zależało, aby jej córka jak najszybciej „oficjalnie” przeszła na stronę Czarnego Pana. Według wstępnych zarysów miała w tym pomóc. Ogień trzaskał w kominku. Pokój był urządzony w arystokratycznym stylu, odczuwało się tu chłód bijący od zimnych kolorów. Wiele pomieszczeń w Lestrange Residence* było w barwach Slytherinu. Zarówno Bellatrix, jak i Rudolf mieli ogromny sentyment do swojego byłego domu. Szczycili się tym, że trafili do Salazara Slytherina, że byli arystokratami czystej krwi. Mugol pomyślałby zapewne, że to świetne miejsce do nagrania jakiegoś horroru. Lochy, biblioteka pełna czarno-magicznych ksiąg, pokoje emanujące chłodem. To mroczne królestwo było ich domem. Jednak wracając do tematu, dlaczego Bellatrix nie otwarła listu od razu? Ponieważ była pewna, że zawiera on jedynie twierdzącą odpowiedź…
***
- Pogadamy? – Blaise błagalnym wzrokiem spojrzał na pannę Parkinson. Ona tylko uniosła pytająco brwi.
- O nas – dopowiedział.
- O nas? – zakpiła.
- Tak – przełknął ślinę.
- Ale kotku – podeszła do niego i przejechała palcem po jego umięśnionym torsie ukrytym pod t-shirtem – po co mamy rozmawiać o czymś, co nie istnieje? – zapytała słodkim głosem.
- Już nie i jeszcze nie. Wszystko jest teraz w twoich rękach. Ty rozdajesz karty.
- Jesteś w Slytherinie i jesteś taki tępy? Myślisz, że jak przyjdziesz i poudajesz skruchę to co, będzie tak jak dawniej? Nie mamy o czym gadać. To koniec, ale zostańmy przyjaciółmi, Blaise.
- Przyjaciółmi – prychnął – tak się mówi.
Rzuciła mu smutne spojrzenie i wyszła z Pokoju Wspólnego.
- O nas – dopowiedział.
- O nas? – zakpiła.
- Tak – przełknął ślinę.
- Ale kotku – podeszła do niego i przejechała palcem po jego umięśnionym torsie ukrytym pod t-shirtem – po co mamy rozmawiać o czymś, co nie istnieje? – zapytała słodkim głosem.
- Już nie i jeszcze nie. Wszystko jest teraz w twoich rękach. Ty rozdajesz karty.
- Jesteś w Slytherinie i jesteś taki tępy? Myślisz, że jak przyjdziesz i poudajesz skruchę to co, będzie tak jak dawniej? Nie mamy o czym gadać. To koniec, ale zostańmy przyjaciółmi, Blaise.
- Przyjaciółmi – prychnął – tak się mówi.
Rzuciła mu smutne spojrzenie i wyszła z Pokoju Wspólnego.
***
W tym samym czasie Hermiona siedziała na parapecie w dormitorium Astorii i patrzyła przez okno. Był późny wieczór, a młoda Black wysłała przed godziną list do matki. Czekała teraz na odpowiedź lub na jej przybycie… Panna Greengrass tylko zerkała na nią niespokojnie znad książki do historii magii. Nagle Hermiona zeskoczyła z parapetu, poprawiła czarną miniówkę i skierowała się w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Wiesz, mam coś do załatwienia. Nie lubię jak jest nudno – puściła przyjaciółce oczko.
- Ale co?
- Nie powiem, bo mi nie pozwolisz. Pa.
I zniknęła za drzwiami. Miała pewien plan, ale na drogę wszedł jej Dracon Malfoy we własnej osobie.
- Cześć Black. Gdzie się tak spieszysz?
Stanął jej na drodze i droczył się z nią, obejmując ją w talii.
- Śledzisz mnie?
- Ja? Nie.
- A piszesz o mnie książkę?
- Nie.
- To po co ci to wiedzieć?
- Chciałem ci potowarzyszyć, ale skoro nie chcesz… – zaczął się oddalać z miną zaszczutego szczeniaczka.
- Chodź tu, głupku – roześmiała się i ruszyła w jego stronę.
- Głupku? – uśmiechnął się łobuzersko. – Ja ci zaraz dam głupka – porwał ją w silne ramiona.
- Aaa Malfoy, gdzie ty mnie ciągniesz?
- Zemsta jest słodka – uśmiechnął się wrednie. Niósł ją przez pół zamku, nie dając jej się wyrwać, aż wyszli na ośnieżone błonia. Biegł przez zaspy aż rzucił ją w największą.
- To tak ze mną pogrywasz? Pożałujesz!
Pociągnęła go za luźny krawat i dołączył do niej. Zaśmiała się głośno, górując nad nim. Zaczęła go łaskotać.
- Nieee – wydzierał się Draco.
- I co, panie Malfoy, kto jest lepszy?
- Chciałabyś – złapał ją mocno w talii i pociągnął tak, że leżała na nim.
- Mówiłam ci już, że jesteś idiotą?
- Tylko milion razy, kochanie.
Pokręciła z rozbawieniem głową. Oboje mieli przemoczone ubrania, ale nie czuli zimna. Draco pocałował delikatnie je dekolt, szyję i wpił się w usta, a ona tylko pogłębiła pocałunek i zaplotła dłonie na jego karku. Uśmiechnęła się do niego, gdy skończyli. Wstali i blondyn ponownie wziął ją na ręce.
- Proponuję gorącą kąpiel.
- Łazienka Prefektów? – popatrzyła na niego.
- Mam lepszy pomysł – uśmiechnął się tajemniczo. – Pokój Życzeń.
Gdy weszli stała tam ogromna wanna wypełniona płatkami czerwonych i czarnych róż. W kominku płonął ogień. Po chwili oboje leżeli w gorącej wodzie.
- Która godzina? – zainteresowała się nagle panna Black.
- Coś koło pierwszej.
- Ku*wa, jutro lekcje.
- Kto powiedział, że musimy iść?
- Racja. Boże, zamieniam się w Granger.
Młody Malfoy skrzywił sie lekko, a ona poczochrała mu blond czuprynę. Oboje czuli, że coś zaczyna między nimi iskrzyć, ale w życiu by się do tego nie przyznali – bo dla nich miłość nie istniała. Hermiona całkiem zapomniała o swoich planach i usiadła na nim okrakiem. Prowokowała, jak to miała w zwyczaju. Chłopak polizał jej sutek, a ona poczuła, że jego członek momentalnie zesztywniał. Zaczęła go drażnić opuszkami palców. Jęknął.
- Nie męcz, Black – wymruczał jej do ucha, lecz ona nie przestawała. Również zaczął umiejętnie drażnić jej kobiecość.
- Malfoy…
Wystarczyło jedno słowo i poczuła go w sobie.
- Gdzie idziesz?
- Wiesz, mam coś do załatwienia. Nie lubię jak jest nudno – puściła przyjaciółce oczko.
- Ale co?
- Nie powiem, bo mi nie pozwolisz. Pa.
I zniknęła za drzwiami. Miała pewien plan, ale na drogę wszedł jej Dracon Malfoy we własnej osobie.
- Cześć Black. Gdzie się tak spieszysz?
Stanął jej na drodze i droczył się z nią, obejmując ją w talii.
- Śledzisz mnie?
- Ja? Nie.
- A piszesz o mnie książkę?
- Nie.
- To po co ci to wiedzieć?
- Chciałem ci potowarzyszyć, ale skoro nie chcesz… – zaczął się oddalać z miną zaszczutego szczeniaczka.
- Chodź tu, głupku – roześmiała się i ruszyła w jego stronę.
- Głupku? – uśmiechnął się łobuzersko. – Ja ci zaraz dam głupka – porwał ją w silne ramiona.
- Aaa Malfoy, gdzie ty mnie ciągniesz?
- Zemsta jest słodka – uśmiechnął się wrednie. Niósł ją przez pół zamku, nie dając jej się wyrwać, aż wyszli na ośnieżone błonia. Biegł przez zaspy aż rzucił ją w największą.
- To tak ze mną pogrywasz? Pożałujesz!
Pociągnęła go za luźny krawat i dołączył do niej. Zaśmiała się głośno, górując nad nim. Zaczęła go łaskotać.
- Nieee – wydzierał się Draco.
- I co, panie Malfoy, kto jest lepszy?
- Chciałabyś – złapał ją mocno w talii i pociągnął tak, że leżała na nim.
- Mówiłam ci już, że jesteś idiotą?
- Tylko milion razy, kochanie.
Pokręciła z rozbawieniem głową. Oboje mieli przemoczone ubrania, ale nie czuli zimna. Draco pocałował delikatnie je dekolt, szyję i wpił się w usta, a ona tylko pogłębiła pocałunek i zaplotła dłonie na jego karku. Uśmiechnęła się do niego, gdy skończyli. Wstali i blondyn ponownie wziął ją na ręce.
- Proponuję gorącą kąpiel.
- Łazienka Prefektów? – popatrzyła na niego.
- Mam lepszy pomysł – uśmiechnął się tajemniczo. – Pokój Życzeń.
Gdy weszli stała tam ogromna wanna wypełniona płatkami czerwonych i czarnych róż. W kominku płonął ogień. Po chwili oboje leżeli w gorącej wodzie.
- Która godzina? – zainteresowała się nagle panna Black.
- Coś koło pierwszej.
- Ku*wa, jutro lekcje.
- Kto powiedział, że musimy iść?
- Racja. Boże, zamieniam się w Granger.
Młody Malfoy skrzywił sie lekko, a ona poczochrała mu blond czuprynę. Oboje czuli, że coś zaczyna między nimi iskrzyć, ale w życiu by się do tego nie przyznali – bo dla nich miłość nie istniała. Hermiona całkiem zapomniała o swoich planach i usiadła na nim okrakiem. Prowokowała, jak to miała w zwyczaju. Chłopak polizał jej sutek, a ona poczuła, że jego członek momentalnie zesztywniał. Zaczęła go drażnić opuszkami palców. Jęknął.
- Nie męcz, Black – wymruczał jej do ucha, lecz ona nie przestawała. Również zaczął umiejętnie drażnić jej kobiecość.
- Malfoy…
Wystarczyło jedno słowo i poczuła go w sobie.
***
Lestrange Residence trzęsło się w posadach od krzyku Bellatrix. Kobieta właśnie przeczytała list od córki.
- Rudolf, chodź tutaj!
- Kobieto, jest trzecia w nocy – marudził czarnowłosy, postawny mężczyzna wchodząc do salonu.
- Myślę, że to najmniejszy problem – parsknęła.
- Co się stało?
Dobrze wiedział, że jego żona nie wściekałaby się bez przyczyny.
- Patrz, patrz! – rzuciła mu jakiś pergamin. – Całe życie miała to, co chciała! A teraz, gdy my coś od niej chcemy ona przesyła łaskawie jedno słowo „nie”! Jedziemy do niej jutro! Koniec tego! – ryczała.
Mężczyzna szybko zrozumiał, że to nie są żarty i Bellatrix jest w prawdziwej furii.
- Uspokój się – powiedział stanowczo. – Pojadę do Hogwartu sam i przekonam ją, obiecuję. Będzie jak zwykle. Zresztą może była pijana, gdy odpisywała? Na pewno zmieni zdanie. Przecież wiesz, że zawsze chciała wstąpić do szeregów Czarnego Pana.
Obfity biust czarnowłosej unosił się i opadał.
- Obyś miał rację – oparła się o parapet.
- A dlaczego ty jeszcze nie spisz? – zapytał.
- Mam już prawie cały plan – uśmiechnęła się triumfalnie. – Tylko jest mały problem. Trzeba wywabić tego starego głupca z zamku.
- Dumbledore’a?
- Dokładnie. Wtedy wejdziemy tam, zabierzemy co nasze i pokażemy, że nie są tak bezpieczni, jak im się wydaje.
- A co z…?
- Wszystko jest tutaj – wskazała na swoją głowę. – Zostaje tylko on.
- Wymyślimy coś. No chodź już spać – mruknął sennie obejmując ją w pasie.
- Rudolf, chodź tutaj!
- Kobieto, jest trzecia w nocy – marudził czarnowłosy, postawny mężczyzna wchodząc do salonu.
- Myślę, że to najmniejszy problem – parsknęła.
- Co się stało?
Dobrze wiedział, że jego żona nie wściekałaby się bez przyczyny.
- Patrz, patrz! – rzuciła mu jakiś pergamin. – Całe życie miała to, co chciała! A teraz, gdy my coś od niej chcemy ona przesyła łaskawie jedno słowo „nie”! Jedziemy do niej jutro! Koniec tego! – ryczała.
Mężczyzna szybko zrozumiał, że to nie są żarty i Bellatrix jest w prawdziwej furii.
- Uspokój się – powiedział stanowczo. – Pojadę do Hogwartu sam i przekonam ją, obiecuję. Będzie jak zwykle. Zresztą może była pijana, gdy odpisywała? Na pewno zmieni zdanie. Przecież wiesz, że zawsze chciała wstąpić do szeregów Czarnego Pana.
Obfity biust czarnowłosej unosił się i opadał.
- Obyś miał rację – oparła się o parapet.
- A dlaczego ty jeszcze nie spisz? – zapytał.
- Mam już prawie cały plan – uśmiechnęła się triumfalnie. – Tylko jest mały problem. Trzeba wywabić tego starego głupca z zamku.
- Dumbledore’a?
- Dokładnie. Wtedy wejdziemy tam, zabierzemy co nasze i pokażemy, że nie są tak bezpieczni, jak im się wydaje.
- A co z…?
- Wszystko jest tutaj – wskazała na swoją głowę. – Zostaje tylko on.
- Wymyślimy coś. No chodź już spać – mruknął sennie obejmując ją w pasie.
***
Pansy szła pustym korytarzem. Zabini obserwował ją ze swojej kryjówki w ścianie. Miała takie piękne ruchy, cała była cholernie seksowna w tym swoim czarno-czerwonym stroju. Dobrze wiedział, że odzyska ją teraz albo nigdy. Był pewny, że ją kocha i samemu sobie obiecał, że będzie jej wierny. Gdy zbliżyła się do niego, wyskoczył z wnęki i przycisnął ją do ściany.
- Zostaw mnie – próbowała się wyrywać, ale był silniejszy. – Czego chcesz? – nawet nie zadrżała. Stała pewna siebie ze złością w oczach.
- Ciebie – powiedział cicho.
- Czy do ciebie ku*wa nie dociera, że to koniec?
W tym momencie zamknął jej usta pocałunkiem. Nawet nie próbowała się wyrwać, więc jedną dłoń wplótł jej we włosy, a drugą przycisnął do siebie i pogłębił pocałunek. Wsunął dłoń pod jej bluzkę, a po chwili poczuł jej paznokcie na swoich plecach. Nie wiedzieli, że ktoś im się przygląda. Profesor Minerwa McGonagall chrząknęła głośno, ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale muszę was zaprosić do mojego gabinetu.
Oderwali się od siebie i spojrzeli na nią tak, jakby mieli zamiar zabić ją tym spojrzeniem.
- No! Raz, dwa! Proszę za mną! – po tych słowach pomaszerowała korytarzem, stukając obcasami. Parkinson i Blaise powlekli się za nią. Chłopak zerknął niepewnie na swoją towarzyszkę.
- Wrócisz do mnie? – szepnął.
- Tamto ci nie wystarczy jako odpowiedź? – uśmiechnęła się.
- Kocham cię – cmoknął ją w policzek.
Profesorka zmierzyła ich surowym spojrzeniem, gdy usiedli przed jej biurkiem.
- Zdajecie sobie sprawę, że złamaliście kilka szkolnych zasad?
- Tak, pani profesor – udawali skruchę.
- Zakaz publicznego okazywania uczuć, zakaz seksu w szkole, a nie wiadomo jakby się to skończyło, gdybym wam nie przerwała i nakaz odpowiedniego stroju, panno Parkinson – spojrzała na jej czarną bluzkę z dekoltem i krótką, czerwoną spódniczkę. – Rozumiemy się?
- Oczywiście, pani profesor – powiedziała gorliwie Pansy, a Blaise mało nie parsknął śmiechem słysząc jej ton.
- Mam dość wymierzania Ślizgonom bezsensownych szlabanów, bo i tak nic sobie z tego nie robicie – kontynuowała McGonagall. – Dlatego wymyśliłam wam karę, z której będzie jakiś pożytek – oznajmiła z dumą w głosie. – Przez tydzień będziecie pomagać skrzatom w przygotowaniu kolacji.
- Co? Pani profesor, ale tydzień?
- Poza tym nie umiemy gotować!
Jednak ich protesty nic nie pomogły, bo opiekunka Gryffindoru była, jak zwykle, nieugięta. Po wyjściu Pansy była tak wściekła, że omal nie zabiła Pani Norris.
- My mamy pomagać skrzatom? Ja jestem czystej krwi i nie zamierzam zniżać się do ich poziomu, jak jakaś szlama! – krzyczała.
- Ale przyznasz, kotku, że było warto? – zamruczał jej do ucha i przyciągnął do siebie.
Uśmiechnęła się delikatnie i wspólnie skierowali się w kierunku sali do eliksirów, na których z niewiadomych powodów nie zjawili się Hermiona i Malfoy.
- Zostaw mnie – próbowała się wyrywać, ale był silniejszy. – Czego chcesz? – nawet nie zadrżała. Stała pewna siebie ze złością w oczach.
- Ciebie – powiedział cicho.
- Czy do ciebie ku*wa nie dociera, że to koniec?
W tym momencie zamknął jej usta pocałunkiem. Nawet nie próbowała się wyrwać, więc jedną dłoń wplótł jej we włosy, a drugą przycisnął do siebie i pogłębił pocałunek. Wsunął dłoń pod jej bluzkę, a po chwili poczuł jej paznokcie na swoich plecach. Nie wiedzieli, że ktoś im się przygląda. Profesor Minerwa McGonagall chrząknęła głośno, ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale muszę was zaprosić do mojego gabinetu.
Oderwali się od siebie i spojrzeli na nią tak, jakby mieli zamiar zabić ją tym spojrzeniem.
- No! Raz, dwa! Proszę za mną! – po tych słowach pomaszerowała korytarzem, stukając obcasami. Parkinson i Blaise powlekli się za nią. Chłopak zerknął niepewnie na swoją towarzyszkę.
- Wrócisz do mnie? – szepnął.
- Tamto ci nie wystarczy jako odpowiedź? – uśmiechnęła się.
- Kocham cię – cmoknął ją w policzek.
Profesorka zmierzyła ich surowym spojrzeniem, gdy usiedli przed jej biurkiem.
- Zdajecie sobie sprawę, że złamaliście kilka szkolnych zasad?
- Tak, pani profesor – udawali skruchę.
- Zakaz publicznego okazywania uczuć, zakaz seksu w szkole, a nie wiadomo jakby się to skończyło, gdybym wam nie przerwała i nakaz odpowiedniego stroju, panno Parkinson – spojrzała na jej czarną bluzkę z dekoltem i krótką, czerwoną spódniczkę. – Rozumiemy się?
- Oczywiście, pani profesor – powiedziała gorliwie Pansy, a Blaise mało nie parsknął śmiechem słysząc jej ton.
- Mam dość wymierzania Ślizgonom bezsensownych szlabanów, bo i tak nic sobie z tego nie robicie – kontynuowała McGonagall. – Dlatego wymyśliłam wam karę, z której będzie jakiś pożytek – oznajmiła z dumą w głosie. – Przez tydzień będziecie pomagać skrzatom w przygotowaniu kolacji.
- Co? Pani profesor, ale tydzień?
- Poza tym nie umiemy gotować!
Jednak ich protesty nic nie pomogły, bo opiekunka Gryffindoru była, jak zwykle, nieugięta. Po wyjściu Pansy była tak wściekła, że omal nie zabiła Pani Norris.
- My mamy pomagać skrzatom? Ja jestem czystej krwi i nie zamierzam zniżać się do ich poziomu, jak jakaś szlama! – krzyczała.
- Ale przyznasz, kotku, że było warto? – zamruczał jej do ucha i przyciągnął do siebie.
Uśmiechnęła się delikatnie i wspólnie skierowali się w kierunku sali do eliksirów, na których z niewiadomych powodów nie zjawili się Hermiona i Malfoy.
***
Rudolf Lestrange stał w dormitorium córki i przeglądał zawartość jej barku, chwaląc w duchu dobry gust Hermiony. Otworzył ten mebel, bo był zabezpieczony zaklęciem, którego sam ją nauczył. Innych nawet nie dotykał, bo nigdy nie wiadomo, jak mogłoby się to skończyć. Nagle do dormitorium wpadli Hermiona i Draco Malfoy.
- Tata?
- Pan Lestrange? Dzień dobry.
- O, dzień dobry, Draco. Wy nie na lekcjach? – uśmiechnął się kpiąco, a panna Lestrange-Black tylko przewróciła oczami.
- Co tu robisz?
Uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Musimy porozmawiać, domyślasz się o czym, prawda?
- To ja może juz pójdę.
- Nie. Zostań Draco. Słuchaj tato, pomogę wam, tak jak planowaliście, ale nie chcę jeszcze „oficjalnie” być śmierciożerczynią – powiedziała stanowczo.
- Ale dlaczego, Hermi? Czarny Pan nie będzie od ciebie wymagał, abyś opuszczała lekcje, na które, jak widzę, pilnie uczęszczasz.
- Nie o to chodzi. Nie mam nawet siedemnastu lat. Nie zmieniłam zdania, tato. Chcę się przyłączyć do Czarnego Pana, ale gdy skończę Hogwart. Jeszcze nie teraz.
- Twoja matka nie będzie zadowolona.
- A co mnie obchodzi moja matka? Ona jest zaangażowana za nas dwie.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Czego?
- Kochanie, po przeczytaniu listu od ciebie Bellatrix była wściekła. Chciała tu dziś przyjechać razem ze mną, ale udało mi się ją przekonać, że sam to załatwię. Liczyłem na to, że przekonam cię na spokojnie. Naprawdę chcesz, aby za parę godzin wpadła tu twoja ogarnięta furią matka? Wiesz, że to się może źle skończyć dla
- Tata?
- Pan Lestrange? Dzień dobry.
- O, dzień dobry, Draco. Wy nie na lekcjach? – uśmiechnął się kpiąco, a panna Lestrange-Black tylko przewróciła oczami.
- Co tu robisz?
Uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Musimy porozmawiać, domyślasz się o czym, prawda?
- To ja może juz pójdę.
- Nie. Zostań Draco. Słuchaj tato, pomogę wam, tak jak planowaliście, ale nie chcę jeszcze „oficjalnie” być śmierciożerczynią – powiedziała stanowczo.
- Ale dlaczego, Hermi? Czarny Pan nie będzie od ciebie wymagał, abyś opuszczała lekcje, na które, jak widzę, pilnie uczęszczasz.
- Nie o to chodzi. Nie mam nawet siedemnastu lat. Nie zmieniłam zdania, tato. Chcę się przyłączyć do Czarnego Pana, ale gdy skończę Hogwart. Jeszcze nie teraz.
- Twoja matka nie będzie zadowolona.
- A co mnie obchodzi moja matka? Ona jest zaangażowana za nas dwie.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Czego?
- Kochanie, po przeczytaniu listu od ciebie Bellatrix była wściekła. Chciała tu dziś przyjechać razem ze mną, ale udało mi się ją przekonać, że sam to załatwię. Liczyłem na to, że przekonam cię na spokojnie. Naprawdę chcesz, aby za parę godzin wpadła tu twoja ogarnięta furią matka? Wiesz, że to się może źle skończyć dla
ciebie, dla niej, dla mnie…
***
*Nazwa Lestrange Residence nie występuje w książkach. Wymyśliłam ją na potrzeby tego bloga.
Naprawdę świetne te twoje opowiadanie !!! ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, będę wpadać o wiele częściej :)
zapraszam do mnie :P
http://fotografowaniex.blogspot.com
a może wymienimy się linkami,, ja dodam Cb do listy ulubionych blogów, a ty dodasz mnie ??? :)
UsuńWolę na blogspocie ;)
OdpowiedzUsuń