Pansy szła samotnie opuszczonym, pogrążonym w ciemności miasteczkiem. Szukała Hermiony w Hogsmeade. Blaise’a wysłała z Astorią, ponieważ dziewczyna bała się trochę ciemności, a panna Parkinson odwagę miała we krwi. Poza tym, kto miałby zaatakować córkę Parkinsona? Jej ojciec był śmierciożercą, tak jak większość rodziców uczniów Slytherinu. Znaczył coś w szeregach Czarnego Pana, dlatego teraz, gdy Lord Voldemort był wielki i potężny, jego ludziom nic stać się nie mogło. Nauczył swoich zwolenników czarnej magii. Był listopad, od początku roku zginęły setki osób, podczas gdy Czarny Pan stracił tylko pięciu śmierciożerców. Nie było to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że popierali go czarodzieje, którzy władali naprawdę ogromną mocą. Również dlatego Pansy bez cienia strachu zaglądała do niezliczonych sklepów i barów. Jednak nic nie wskazywało na obecność zaginionej.
***
Astoria szła przodem przez Londyn i ulubioną dzielnicę Hermiony. Miała jednak przeczucie, że jej tu nie znajdą. Miona na imprezie bez nich? Niemożliwe. Chociaż to, że zniknie bez słowa też wydawało jej się wcześniej niemożliwe… Nagle poczuła, że ktoś obejmuje ją w talii.
- Zabini, masz dziewczynę do cholery!
- Kto powiedział, że ona musi wiedzieć? – zamruczał jej nad uchem.
- Ja! – krzyknęła i uderzyła go mocno w policzek, po czym pomaszerowała do przodu, stukając obcasami o beton.
- Zabini, masz dziewczynę do cholery!
- Kto powiedział, że ona musi wiedzieć? – zamruczał jej nad uchem.
- Ja! – krzyknęła i uderzyła go mocno w policzek, po czym pomaszerowała do przodu, stukając obcasami o beton.
***
Panna Black szybko odzyskała równowagę po szoku, jakim było zobaczenie Malfoy’a.
- A żebyś wiedział, że się ku*wa obściskuję, Malfoy! Przeszkadza ci to?
- Niech pomyślę. Biorąc pod uwagę fakt, że Parkinson obudziła mnie w środku nocy i wysłała w głąb lasu, żebym cię szukał, to tak, przeszkadza – stwierdził z jadem w głosie.
- To masz problem. Nie musiałeś mnie szukać, bo nie mam pięciu lat!
Draco podszedł parę kroków. Ich twarze dzieliły centymetry.
- A zachowujesz się, jakbyś miała, Black – powiedział gorzko.
Ślizgonka zamilkła, a blondyn przeniósł wzrok na Austina.
– A ty? Masz chociaż jakieś wyjaśnienie? – w jego tonie słychać było pogardę.
- Znalazłem ją… – zaczął Osgood.
- Okłamałeś nas. Teraz też kłamiesz. Dobrze wiedziałeś, gdzie ona jest. Nawet nie szukałeś nad jeziorem.
W normalnych warunkach Lestrange-Black broniłaby kompana jak lew, ale teraz sama nie wiedziała, co powiedzieć. Skąd Malfoy to wiedział? Czy wie cos jeszcze?- Jak to miło móc zaufać przyjaciołom – prychnął Dracon i odszedł szybkim krokiem. W sercu Hermiony coś się ścisnęło.
***
Malfoy wysłał do pozostałych patronusy i wrócił do zamku. Nawet nie starał się, żeby nikt go nie słyszał. Był tak wściekły, że miał ochotę rozwalić cały Hogwart. Nie wiedział o co chodziło Hermionie, nie wiedział jaką rolę grał w tym wszystkim Austin. Nie wiedział i chciał się za wszelką cenę dowiedzieć. Bo przecież ostatecznie Draco Malfoy zawsze dostawał to, czego chciał. Poszedł do swojego dormitorium, wziął prysznic i rzucił się na łóżko. Jednak jeszcze długo nie mógł zasnąć. Potwornie dręczyły go myśli o minionych wydarzeniach. Bo co, do cholery, ta przeklęta Black mogła ukrywać?
***
Rano pod pokojem blondyna ustawiła się malutka procesja składająca się z Pansy, Astorii i Blaise’a. Draco wstał i wpuścił przyjaciół do dormitorium.
- Gadaj, co się wczoraj stało. Miona mówi tylko, że dziękuje za troskę, nie chce się kłócić, ale to jej sprawa! – krzyknęła od progu Pansy lustrując Malfoy’a w samych bokserkach uważnym spojrzeniem. – A Austin tylko siedzi koło niej i ku*wa słowa nie raczy powiedzieć!
- Nic się nie stało. Okazało się tylko, że nasz kochany Austin obściskuje się z nią w Zakazanym Lesie, zamiast szukać w wyznaczonym miejscu. Ona cos ukrywa, on wie – warknął i oparł się o parapet.
- I co zrobiłeś?
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu, Parkinson? Wróciłem, ku*wa! A oni sobie tam zostali!
Po tych słowach Pansy rzuciła Astorii znaczące spojrzenie i westchnęła.
- My sie przejmujemy, a ona ma nas, jak widać, głęboko w dupie. I ja od teraz też będę ją tam miał – dorzucił gniewnie syn Lucjusza, co wywołało kolejne westchnięcie Pansy. Astoria była najbardziej wrażliwa z całej grupy, więc natychmiast zareagowała:
- Słuchajcie, może ona nie chce, żebyśmy się martwili albo chce nas przed czymś chronić – powiedziała cicho.
- Nas tak, ale Austina to już nie – nie dawał za wygraną Draco.
- Nie jesteś troszeczkę zazdrosny? – uniosła brwi Pansy.
Malfoy wciągnął powietrze, ale Zabini go uprzedził.
- Pogadaj z nią Greengrass. Możesz mieć rację.
- Ale to naprawdę podejrzane – zauważyła Parkinson. – Najpierw znika, teraz coś ukrywa…
- Chce zwrócić na siebie uwagę – stalowe oczy wyrażały chłód.
- Chciałabym, żebyś miał rację, ale czuję, że tak nie jest.
- Gadaj, co się wczoraj stało. Miona mówi tylko, że dziękuje za troskę, nie chce się kłócić, ale to jej sprawa! – krzyknęła od progu Pansy lustrując Malfoy’a w samych bokserkach uważnym spojrzeniem. – A Austin tylko siedzi koło niej i ku*wa słowa nie raczy powiedzieć!
- Nic się nie stało. Okazało się tylko, że nasz kochany Austin obściskuje się z nią w Zakazanym Lesie, zamiast szukać w wyznaczonym miejscu. Ona cos ukrywa, on wie – warknął i oparł się o parapet.
- I co zrobiłeś?
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu, Parkinson? Wróciłem, ku*wa! A oni sobie tam zostali!
Po tych słowach Pansy rzuciła Astorii znaczące spojrzenie i westchnęła.
- My sie przejmujemy, a ona ma nas, jak widać, głęboko w dupie. I ja od teraz też będę ją tam miał – dorzucił gniewnie syn Lucjusza, co wywołało kolejne westchnięcie Pansy. Astoria była najbardziej wrażliwa z całej grupy, więc natychmiast zareagowała:
- Słuchajcie, może ona nie chce, żebyśmy się martwili albo chce nas przed czymś chronić – powiedziała cicho.
- Nas tak, ale Austina to już nie – nie dawał za wygraną Draco.
- Nie jesteś troszeczkę zazdrosny? – uniosła brwi Pansy.
Malfoy wciągnął powietrze, ale Zabini go uprzedził.
- Pogadaj z nią Greengrass. Możesz mieć rację.
- Ale to naprawdę podejrzane – zauważyła Parkinson. – Najpierw znika, teraz coś ukrywa…
- Chce zwrócić na siebie uwagę – stalowe oczy wyrażały chłód.
- Chciałabym, żebyś miał rację, ale czuję, że tak nie jest.
***
W Pokoju Wspólnym Slytherinu rozległ sie brzęk tłuczonego szkła. To Pansy chciała trafić w Zabiniego srebrno-zielonym, ozdobnym wazonem. Astorię dręczyły wyrzuty sumienia i wyznała przyjaciółce prawdę o incydencie z Londynu. A Pansy, która była bardzo impulsywna, rozpętała piekło. Na oczach całego domu latały przeróżne przedmioty, a krzyk czarnowłosej wypełniał lochy. Jeśli ktoś posądzałby Pansy o jakąkolwiek troskę o prywatność, byłby w błędzie. Panna Parkinson z nieskrywaną wściekłością wrzeszczała, co więcej była zadowolona z publicznego upokarzania Blaise’a. Początkowo chłopak próbował sie bronić, ale w końcu skapitulował. Dobrze wiedział, że kłótnia z nią to uderzanie grochem o ścianę. Grad wyzwisk i ciętych ripost leciał z jej ust. Całe to piekło przerwał dopiero Snape. Wszedł, powiewając swoją czarną peleryną jak nietoperz i zapytał grobowym głosem:
- Co tu się dzieje?
Wszyscy spojrzeli na niego. Parkinson wyglądała jak po bitwie. Zarumienione policzki, potargane włosy i kolejny przedmiot w dłoni. Natomiast Zabini przypominał zaszczute zwierzę, a nie twardego i zdecydowanego faceta.
- Rozejść się – warknął Severus. Każdy inny nauczyciel odjąłby punkty, ale opiekun Ślizgonów miał ze swoimi uczniami inne układy.
- Co tu się dzieje?
Wszyscy spojrzeli na niego. Parkinson wyglądała jak po bitwie. Zarumienione policzki, potargane włosy i kolejny przedmiot w dłoni. Natomiast Zabini przypominał zaszczute zwierzę, a nie twardego i zdecydowanego faceta.
- Rozejść się – warknął Severus. Każdy inny nauczyciel odjąłby punkty, ale opiekun Ślizgonów miał ze swoimi uczniami inne układy.
***
Ten dzień nie był szczególnie udany. Blaise sterczał pod drzwiami Pansy, a ona nawet nie zamierzała mu otworzyć i siedziała wściekła. Hermiona i Austin się nie odzywali. Malfoy był wściekły z zaistniałej sytuacji, a Astorii się to wszystko udzieliło. Reszta domu też nie była w najlepszych nastrojach po ostatnich wydarzeniach.
***
- Malfoy zacznie węszyć, coś wywęszy. Czuję to – Hermiona rzuciła chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie.
- A nie uważasz, że powinnaś im powiedzieć? To nasi przyjaciele. Wywołałaś trochę zamieszania, a oni martwią się o ciebie. Tak jak ty o nich.
- Myślałam o tym, ale nadal się waham – westchnęła.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Dlaczego wybrałaś mnie? Dlaczego mi powiedziałaś?
- Ufam ci, Austin.
- A Astorii, Pansy, Malfoy’owi nie? – zdziwił się.
- Im też, ale czułam, że ty mnie nie zawiedziesz. Wiesz, zawsze trzymamy się w szóstkę i jeśli Pansy o czymś wie, wiedzą wszyscy. Tak samo jest z resztą. Ale wiem, że muszę im powiedzieć. Chcę być fair wobec nich. Chociaż z drugiej strony nie chcę, żeby się denerwowali przeze mnie.
- Hermiona – spojrzał jej w oczy – powiedz im. Powinnaś to zrobić. Po to są przyjaciele. Ty za każdym razem, gdy mieliśmy problem pomagałaś nam, stawałaś w naszej obronie. Teraz nasza kolej. I powinnaś ich przeprosić…
- A nie uważasz, że powinnaś im powiedzieć? To nasi przyjaciele. Wywołałaś trochę zamieszania, a oni martwią się o ciebie. Tak jak ty o nich.
- Myślałam o tym, ale nadal się waham – westchnęła.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Dlaczego wybrałaś mnie? Dlaczego mi powiedziałaś?
- Ufam ci, Austin.
- A Astorii, Pansy, Malfoy’owi nie? – zdziwił się.
- Im też, ale czułam, że ty mnie nie zawiedziesz. Wiesz, zawsze trzymamy się w szóstkę i jeśli Pansy o czymś wie, wiedzą wszyscy. Tak samo jest z resztą. Ale wiem, że muszę im powiedzieć. Chcę być fair wobec nich. Chociaż z drugiej strony nie chcę, żeby się denerwowali przeze mnie.
- Hermiona – spojrzał jej w oczy – powiedz im. Powinnaś to zrobić. Po to są przyjaciele. Ty za każdym razem, gdy mieliśmy problem pomagałaś nam, stawałaś w naszej obronie. Teraz nasza kolej. I powinnaś ich przeprosić…
***
Malfoy, Astoria, Pansy, Blaise, Austin i Hermiona siedzieli w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Parkinson rzucała byłemu chłopakowi nienawistne spojrzenia, a ten utkwił wzrok w podłodze. Pozostali patrzyli na siebie w milczeniu. Emocje i napięcie dało sie wyczuć w powietrzu. Siedzący obok panny Black Osgood szturchnął ją lekko.
- Musze wam to powiedzieć – zaczęła. – Matka chce, żebym juz została śmierciożerczynią – powiedziała bez ogródek i popatrzyła na nich. Zaniemówili. – Przepraszam, że wcześniej wam nie powiedziałam, a powinnam.
Malfoy utkwił w niej swój stalowy wzrok.
- Nie chcesz przystąpić do szeregów Czarnego Pana? – zapytał zdziwiony. – Myślałem, że o tym marzysz.
- Tak, ale po szkole, może później. Nie teraz, jeszcze nie teraz – powiedziała cicho.
- Napisałaś jej już? – dało się słyszeć łagodny głos Astorii.
- Nie przyjmie odmowy, nie rozumiecie? Wiecie, jaka jest moja matka. Mówią, że jestem podobna do Bellatrix. Może mają rację, ale w takich chwilach żałuję, naprawdę żałuję… – urwała.
Wszyscy milczeli. Wiedzieli, że w tej sytuacji nic nie mogą zrobić, a przecież musieli zadziałać. Draco podszedł do niej i objął ją delikatnie. Pierwszy raz nie po to, aby dotknąć jej idealnego ciała, ale żeby ją pocieszyć. Sam był zaskoczony swoim zachowaniem, ale gdy oparła mu głowę na ramieniu wiedział już, że zrobi wszystko, aby ją uratować.
- Musze wam to powiedzieć – zaczęła. – Matka chce, żebym juz została śmierciożerczynią – powiedziała bez ogródek i popatrzyła na nich. Zaniemówili. – Przepraszam, że wcześniej wam nie powiedziałam, a powinnam.
Malfoy utkwił w niej swój stalowy wzrok.
- Nie chcesz przystąpić do szeregów Czarnego Pana? – zapytał zdziwiony. – Myślałem, że o tym marzysz.
- Tak, ale po szkole, może później. Nie teraz, jeszcze nie teraz – powiedziała cicho.
- Napisałaś jej już? – dało się słyszeć łagodny głos Astorii.
- Nie przyjmie odmowy, nie rozumiecie? Wiecie, jaka jest moja matka. Mówią, że jestem podobna do Bellatrix. Może mają rację, ale w takich chwilach żałuję, naprawdę żałuję… – urwała.
Wszyscy milczeli. Wiedzieli, że w tej sytuacji nic nie mogą zrobić, a przecież musieli zadziałać. Draco podszedł do niej i objął ją delikatnie. Pierwszy raz nie po to, aby dotknąć jej idealnego ciała, ale żeby ją pocieszyć. Sam był zaskoczony swoim zachowaniem, ale gdy oparła mu głowę na ramieniu wiedział już, że zrobi wszystko, aby ją uratować.
____________________________________________
Nie wiem, jak dziękować za komentarze <3. Jesteście najlepsi <3
MiSia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz