sobota, 8 marca 2014

Rozdział 25

noo wreszcie dodaje ;)

I w odpowiedzi na pewien komentarz - nie, autorka nie doda swojego zdjęcia. To jest blog. Tu się liczy treść, a osoba autorki nie ma nic do rzeczy.

_________________________________

Hermiona czesała mokre włosy przed wielkim lustrem w swojej łazience. Była blada, ale w oczach migotały iskierki radości. Już pojutrze pójdzie na bal. Niby nic nadzwyczajnego. Ale ona pójdzie na bal...z NIM. Już nie oszukiwała samej siebie. Nie był jej obojętny. Choć tak bardzo ją zranił, cieszyło ją ogromnie to zaproszenie. A z chwili na chwilę jej złość na blondyna malała. Docierało do niej, że nigdy nie była lepsza, że nie ma prawa się o to obrażać, mimo, że było jej przykro. Wysuszyła wilgotne kosmyki, zrobiła sobie delikatny makijaż, ubrała czarne rurki i bordową bluzkę z dekoltem i już była gotowa do wyjścia. Zarzuciła torbę na ramię i trzasnęła drzwiami od dormitorium. Szybkim krokiem powędrowała do Wielkiej Sali. Zajęła miejsce przy wielkim stole Slytherinu i z udawanym apetytem posmarowała tosta dżemem truskawkowym. Mimowolnie jej wzrok uciekał ku drzwiom wejściowym. Malfoy'a nie było. I nic nie zapowiadało jego rychłego przybycia, bo śniadanie powoli się kończyło. Z zadumy wyrwał ją głos Astorii:

- Hej! Pytałam o coś!

Blackówna spojrzała na przyjaciółkę nieprzytomnie.

- Masz projekt z historii magii?

- Nie - jęknęła Miona.

Panna Greengrass bez słowa podała jej teczkę.

- Kocham cię, dziewczyno - pocałowała przyjaciółkę w policzek. Nie dostrzegła niepokoju w jej oczach.

 


***

 


Trwała lekcja Obrony Przed Czarną Magią. Snape zdecydowanie nie był dziś w humorze i nie okazywał łaski nawet Ślizgonom. Rzucał ostrzegawcze spojrzenia szczególnie w stronę ostatniej ławki zajmowanej przez pannę Lestrange. Nagle drzwi się otworzyły i do sali wpadł zdyszany Draco Malfoy. Włosy miał potargane, a na twarzy widać było kilkudniowy zarost. Wyglądał przez to jeszcze bardziej seksownie i nonszalancko niż zwykle.

- Panie Malfoy, odejmuję Slytherinowi 5 punktów. Siadaj - oznajmił chłodno Mistrz Eliksirów.

Chłopak rozejrzał się bezradnie. Wolne miejsce było jedynie obok niej. Niechętnie się tam skierował. Coś ukłuło ją w sercu na ten widok. Usiadł, rzucił torbę na ziemię. Nie odezwał się ani słowem. Nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem chłodnych stalowych oczu. Siedzieli obok siebie, a dzieliło ich jakby tysiące kilometrów. Obydwoje udawali wsłuchanych w słowa nauczyciela, a tak naprawdę ich myśli było daleko poza tą klasą. Draco ocknął się, gdy siedzący przed nim Zabini dyskretnie podsunął mu karteczkę. Młody Malfoy rozwinął ją i odczytał:

"Zaprosiłeś Hermionę na bal. Nie spieprz tego, stary."

Na jego arystokratycznej twarzy pojawił się dziwny grymas i szybko naskrobał atramentem na drugiej stronie świstka:

"Jesteś kretynem. Nigdzie z nią nie idę."

Zaraz przyszła odpowiedź:

"?"

Blondyn westchnął i dopisał:

"Po tym jak mnie potraktowała? Nie pójdę z nią!!!"

Kilka sekund później Blaise wprost rzucił w niego karteczką z napisem.

"Dobra. Rób jak chcesz. Ale sam jej to powiedz."

Syn Lucjusza pogardliwie wzruszył ramionami i zerknął na siedzącą obok dziewczynę. Delikatnie trącił ją ramieniem.

- Chciałem cię przeprosić - szepnął - ale to zaproszenie...jest już nieaktualne.

Najpierw myślała, że się przesłyszała, potem, że nie wytrzyma, wybiegnie, wybuchnie płaczem, uderzy go. Ale nic takiego się nie stało. Po prostu siedziała sztywno, nie odpowiadając ani słowem. Gdy zajęcia dobiegły końca, szybko wyszła. A zaraz za nią Pansy i Astoria. Hermiona zatrzymała się dopiero na opustoszałym korytarzu. Łzy pociekły jej po policzkach, mimo że z całej siły zagryzała wargi.

 

Miałaś nie płakać, miałaś być twarda

Co z Tobą jest?

Miałaś nie tęsknić, miałaś już nie śnić, 

Zapomnieć mnie...

Miałaś nie płakać, świat poukładać

Żeby miał sens

Łatwo mówi się - ja wiem.

 

Panna Greengrass chciała zacząć ją pocieszać, ale Pansy powstrzymała ją stanowczym ruchem dłoni.

- Chcesz dać mu satysfakcję? - zapytała tylko.

Na to Miona gwałtownie podniosła głowę i otarła łzy.

 


***

 


Ślizgoni siedzieli w Pokoju Wspólnym.

- Kto ma ochotę na wypad do Hogsmeade? - zapytała głośno panna Black.

Wyglądała ślicznie. Tak jakby miała znakomity nastrój.

Już po chwili kilkunastu uczniów zmierzało w stronę magicznej wioski. Ale jego wśród nich nie było. W ogóle nie było go w Hogwarcie. Draco Malfoy zdawał się zniknąć. A Hermiona udawała, że jej to nie obchodzi. Weszli do Trzech Mioteł i zamówili ognistą whisky. I zaczęli się bawić.

 


***

 


Malfoy patrzył na Narcyzę i Toma wzrokiem gorszym niż mugol na ducha. Właśnie mu wyjaśnili całą sytuację. Dowiedział się, że kiedy on sobie 'spokojnie' siedział w Hogwarcie, jego dom rodzinny został całkowicie zmieniony, a matka ma nowego ukochanego. I wezwali go, żeby sobie wybrał, jak chce żyć. Nie wspominając o tym, że nowy ukochany jeszcze tydzień temu nie miał ani nosa ani obecnego wyglądu.

- Wiem, że to dla ciebie ciężkie... - zaczęła Narcyza, ale przerwał jej wpół zdania:

- Nie - powiedział krótko. - To nie jest dla mnie ciężkie. Ja sobie będę mieszkał w Londynie. Sam - oświadczył ukrywając fakt, że jest totalnie zbity z tropu. I wyszedł. Bo co niby miał zrobić? Spędzać czas z 'nową rodziną'? Zostać na herbatkę u Voldemorta? W głowie mu się to nie mieściło. Poza tym, nawet go nie zatrzymywali. Usiadł na ławce w parku, kilka przecznic dalej i oddychał zimnym powietrzem. No naprawdę tego już było za wiele. 


***

 


Katherina spędziła z Theodorem Nottem całą dobę. I zmierzała w stronę wyjścia w idealnej chwili, aby wpaść na młodego Malfoy'a.

- Cześć Draco - chciała wsunąć dłoń w jego włosy, ale tego uniknął.

- Przestań - powiedział ostro i popatrzył na nią wyzywającym wzrokiem.

- A co ty taki niemiły? - uśmiechnęła się słodko.

- Już dość. Nie chcę cię więcej widzieć. Wszystko pieprzysz. Idź i nie pokazuj się więcej w moim życiu. Żegnaj, Katherino.

- Brzmi jak dramat - zironizowała.

- Bo przez ciebie to jest dramat. Ale już cię przejrzałem. I nie chcę się z tobą zadawać. Nigdy więcej.

Prychnęła pogardliwie i wyminęła go z nonszalancją. 

- Adieu, Malfoy!

 


***

 


Blondyn zauważył pustkę w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Zrezygnowany siadł w fotelu przy kominku. Wszystko, dosłownie wszystko go już dobijało. Hermiona, szkoła, sytuacja z rodzicami. Pierwszy raz w życiu nie miał już siły. Nie miał nawet ochoty na alkohol. Siedział i myślał. Tylko na tyle było go stać w obecnej chwili. Toczył wewnętrzną walkę. Pomiędzy honorem a sercem. Przerwała mu to sama zainteresowana, która jakimś cudem weszła do pokoju, rozejrzała się nieprzytomnie i padła na kanapę, a zaraz za nią pojawili się inni melanżowicze. Draco popatrzył ze złością na całe towarzystwo, ale wstał, stanowczym ruchem wziął Hermionę na ręce i zaniósł od dormitorium dziewczyny. Westchnął zamykając drzwi. Nie usłyszał kroków za sobą.

- Zaproś ją na ten bal - powiedziała Pansy.

Odwrócił się i spojrzał na nią.

- Jeśli tego nie zrobisz, tak właśnie skończy - wskazała głową na drzwi jej pokoju.

Blondyn przyjrzał się badawczo pannie Parkinson, ale nic nie odpowiedział. Zszedł po schodach na dół.