niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 2 - "Nie z Draco!"


Cza­sami nie trze­ba is­kry by wy­buchł dynamit.” ~ autor nieznany

Noc Draco i Hermiony minęła wypełniona piskami i jękami. Jednak dla nich to nic nie znaczyło. Normalna noc po imprezie. Spędzili ją tak, jak połowa Slytherinu. I tylko jeden szczegół mógł wzbudzić czujność uważnego obserwatora – głowa panny Black spoczywała na torsie Malfoy’a, a on sam obejmował ją czule, gdy drzemali wyczerpani. Co w tym nadzwyczajnego? Otóż kochali oni seks, mogli mieć kogo chcieli, ale nigdy nie okazywali partnerowi czułości – po prostu zawsze, gdy drzemali po stosunku byli po dwóch stronach łóżka, bądź też rozchodzili się. W obecnej sytuacji wyjść oczywiście nie mogli, ale zaszło między nimi pewnego rodzaju zbliżenie, na które nie zwrócili uwagi. Jedyne, co czuli to pewna satysfakcja, że przespali się ze swoim 
odpowiednikiem płci przeciwnej.

***

-  Hej kotku – usłyszała nad uchem – chyba nie było ci ze mną aż tak źle?
Otworzyła oczy i zobaczyła Draco pochylającego się nad nią. Przejechała paznokciami po jego torsie i pokręciła głową z uśmiechem. Nie myśleli u upływającym czasie, aż nagle…
- Sorry, kurwa – w drzwiach stał Zabini. Trochę go zamurowało, gdy zobaczył ich razem.
- Daj nam 5 minut – rozkazała Hermiona, a on posłusznie sie wycofał. – A ty się pośpiesz – zerknęła na Malfoy’a.
- Widzę, że już straciłaś tchnienie romantyzmu – objął ją w pasie.
Roześmiała się, a po chwili uniosła brwi i odepchnęła go delikatnie, lecz stanowczo. Byli nadzy. Żadne z nich nie wstydziło się swojego ciała. Ubrali się i wyszli.
- Jak się tam znaleźliście? – nie wytrzymał Blaise.
- Długa historia – rzekł wymijająco Draco, a Hermiona ledwo powstrzymała sie od parsknięcia.
- Znasz zasady*, Zabini – powiedziała lekko panna Lestrange-Black i oddaliła się razem z Malfoy’em.

***

Hermiona i Draco postanowili wstapić do kuchni po czekoladę i likier. Skrzaty zawsze ich słuchały – no w każdym razie od czasu, gdy panna Black w pierwszej klasie mało nie zabiła jednego z nich patelnią, bo nie chciał wykonać jej rozkazu. Gdy szli już w kierunku Pokoju Wspólnego Slytherinu natknęli się na ich ukochaną szlamę Granger.
- Kogo ja widzę – zaczęła słodkim głosem Black. – Czyżby to nasza ruda szlamcia? – wyciągnęła różdżkę i od niechcenia odgarnęła nią włosy. Granger pewnym ruchem wyciągnęła swoją różdżkę. Stojący za Lestrange-Black Draco zrobił to samo, ale ona go uprzedziła:
- Nie trzeba, skarbie.
„Jak ona to zrobiła? Nawet się nie odwróciła” – pomyślał Malfoy.
Różdżka Gryfonki była skierowana w nich, a Hermiona nadal swobodnie bawiła się swoją.
- Co tak ostro, Granger?
- Po pierwsze nie nazywaj mnie szlamą, nie jestem gorsza.
- Serio? Nie przekonałaś mnie.
- A po drugie przez twoją przyjaciółeczkę Gryffindor stracił dziś 300 punktów.
Pannie Black dotychczas nic nie było o tym wiadomo, ale nie dała tego po sobie poznać i wybuchnęła głośnym śmiechem. A tego było dla Granger za wiele.
- Petrificus totalus – strumień światła wystrzelił z jej różdżki.
- Protego – mruknęła Hermiona, gdy od zaklęcia dzieliły ją centymetry. Czar uderzył w ścianę.
- Drętwota.
Tym razem Black użyła jakiegoś niewerbalnego zaklęcia, którym odbiła urok Gryfonki.
- Wiesz co, złotko? Troszkę mi się to znudziło – po tych słowach szepnęła coś pod nosem, a dziewczyna runęła na posadzkę. Podeszła do niej. – Zapamiętaj, że ze mną nie masz szans, szlamo.
Pociągnęła Draco za rękę i odeszli.
- Co jej zrobiłaś?
- Coś w rodzaju Petrificus totalus, ale trwa 20 minut. To paraliż mięśni połączony z bólem niewiele mniejszym niż przy klątwie Cruciatus.
- Mówiłaś, że nie znasz zaklęć – uniósł brwi.
- Tak, ale czarnej magii nauczyła mnie matka. Pojedynki to moje małe hobby. Jestem w tym niezła – wzruszyła ramionami.
- Aha – stwierdził inteligentnie. Słyszał, że jest w tym dobra, ale pierwszy raz zobaczył to na własne oczy.
- O co jej chodziło z tymi punktami?
- Nie wiem.

***

- Hej ty, chodź tutaj – Hermiona przywołała palcem jakiegoś trzecioroczniaka. – O co chodzi z tymi straconymi punktami Gryfonów?
- Astoria je odebrała**. Nie wiem dlaczego. Wpadła tu jak huragan i pobiegła do siebie. Mówi się, że gdy przechodziła korytarzem każdy Gryfon stracił punkty, a pewne jest, że Colin Creevy leży w Skrzydle Szpitalnym – zdał relację chłopak.
- Dzięki – mruknęła tylko i popędziła na górę.

***

- Otwórz, proszę.
Szloch.
- No otwórz, Astoria.
Szloch. Hermiona nawet nie próbowała użyć Alohomory, bo znała przyjaciółkę i dobrze wiedziała, że drzwi są odpowiednio zabezpieczone, więc prędzej wyląduje u pani Pomfrey, niż tam wejdzie.
- To chociaż powiedz, co się stało.
Szloch.
- Mam likier i czekoladę? – spróbowała.
Szloch.
- No otwórz ku*wa te cholerne drzwi!
Drzwi uchyliły się lekko. Oczom panny Black ukazał się naprawdę żałosny widok. Zapłakana Astoria, wokół niej jakieś strzępki pergaminu i niedopita whisky. Hermiona trzasnęła drzwiami i pochyliła się nad przyjaciółką.
- List – wydusiła Greengrass, odgarniając włosy z twarzy i ukazując pozostałości makijażu na policzkach.
- Reparo – szepnęła i w jej dłoni znalazł się cały list. Przeczytała i zamarła.
- Ale przecież ty nie możesz! Nie z Draco! – krzyknęła.

***

*Chodzi o zasadę dochowania tajemnicy między przyjaciółmi.
**Astoria była prefektem, więc mogła odjąć punkty.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Tylko nie wiem o co chodzi z Hermioną i Grangerówną. Przecież to tak sama osoba i trochę tego nie zrozumiałam, ale trudno. Może później to zrozumiem. Na prawdę podoba mi się twój blog :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplementy. ;D
      Czytałaś notkę o bohaterach? Bo ja na tym blogu wprowadzilam nowa postac Hermionę Lestrange - Black. A reszta bez zmian. Więc są diwe Hermiony. Jedna z Gryffindoru, a druga ze Slytherinu. Ale ta Granger nie będzie miec tu dużej roli ;)

      Usuń