„Kochanie!
Wiemy, że chodzisz dopiero do 6 klasy, więc jesteś młoda i chcesz się wyszaleć, ale obowiązuje nas pewna tradycja, która jest praktykowana w rodzinach arystokratów od pokoleń. Za rok musisz wybrać przyszłego męża. Pan Lucjusz Malfoy kontaktował się już z nami. Co myślisz o Draco? Byłoby wspaniale!
Mrs. Greengrass”
Ten kawałek pergaminu zapisany przez matkę Astorii niedbałymi, czarnymi literkami trzymała Hermiona. Pannie Black mimowolnie spłynęła po policzku jedna łza. Otarła ją szybko, zaskoczona. Dlaczego ta cholerna łza spłynęła? Musi się ogarnąć, dla Astorii. Greengrass patrzyła na nią wielkimi, zapłakanymi oczami, wyrażającymi zdziwienie.
-Nie tyle nie mogę. Nie chcę. Nie kocham go. Kocham tylko jednego – szepnęła.
-Malfoy już wie?
-Nie wiem. Jak nie to wkrótce się dowie.
Black zapatrzyła się w przestrzeń za oknem. Widziała Zakazany Las otulony śnieżną pierzynką, błonia i taflę zamarzniętego jeziora. Czary sprawiały, że pomimo umieszczenia dormitoriów Slytherinu w lochach pod jeziorem, z ich okien rozpościerał się widok na terytoria wokół zamku. Brązowooka zagapiła sie tam, ale jej myśli błądziły gdzie indziej. Sama nie wiedziała dlaczego była nimi przy Draco. Przed oczami przeleciało jej kilka obrazów. Draco i Astoria na ślubie. Draco i Astoria z dziećmi. „Co?! Nie! Tak nie może być, bo oni…nie pasują do siebie” – pomyślała. Zerknęła jeszcze raz na pergamin.
-Hej Greengrass, ku*wa nie strasz mnie!
Astoria spojrzała na nią.
-No co? Twoja matka pisze, żebyś wyraziła opinię, a nie że tak musi być!
Po tych słowach czarnowłosa znów wyrwała list z jej ręki i podarła go na kawałeczki. Ledwo trzymała się na nogach. Widocznie nie wypiła tylko jednej butelki trunku.
-To jest pytanie retoryczne! Nie znasz mojej matki! – ryknęła.
-Musi być jakieś wyjście – powiedziała opanowana Hermiona. – Nie martw się, wymyślimy coś. Nie zapominaj, kto jest moją matką. Dzięki niej wiem wszystko o układach i obowiązkach czarodziei czystej krwi.
Astoria tylko kiwnęła smutno głową.
-A kto jest tym twoim wybrankiem? – uśmiechnęła sie córka Bellatrix.
Na twarz tej drugiej wpłynął rozmarzony uśmiech.
-Flint – mruknęła.
-To jesteśmy na dobrej drodze, kochanie -rzuciła z uśmiechem panna Black. – Ogarnij się trochę. Przyjdę później.
-A ty gdzie?
-Malfoy nam pomoże.
Wiemy, że chodzisz dopiero do 6 klasy, więc jesteś młoda i chcesz się wyszaleć, ale obowiązuje nas pewna tradycja, która jest praktykowana w rodzinach arystokratów od pokoleń. Za rok musisz wybrać przyszłego męża. Pan Lucjusz Malfoy kontaktował się już z nami. Co myślisz o Draco? Byłoby wspaniale!
Mrs. Greengrass”
Ten kawałek pergaminu zapisany przez matkę Astorii niedbałymi, czarnymi literkami trzymała Hermiona. Pannie Black mimowolnie spłynęła po policzku jedna łza. Otarła ją szybko, zaskoczona. Dlaczego ta cholerna łza spłynęła? Musi się ogarnąć, dla Astorii. Greengrass patrzyła na nią wielkimi, zapłakanymi oczami, wyrażającymi zdziwienie.
-Nie tyle nie mogę. Nie chcę. Nie kocham go. Kocham tylko jednego – szepnęła.
-Malfoy już wie?
-Nie wiem. Jak nie to wkrótce się dowie.
Black zapatrzyła się w przestrzeń za oknem. Widziała Zakazany Las otulony śnieżną pierzynką, błonia i taflę zamarzniętego jeziora. Czary sprawiały, że pomimo umieszczenia dormitoriów Slytherinu w lochach pod jeziorem, z ich okien rozpościerał się widok na terytoria wokół zamku. Brązowooka zagapiła sie tam, ale jej myśli błądziły gdzie indziej. Sama nie wiedziała dlaczego była nimi przy Draco. Przed oczami przeleciało jej kilka obrazów. Draco i Astoria na ślubie. Draco i Astoria z dziećmi. „Co?! Nie! Tak nie może być, bo oni…nie pasują do siebie” – pomyślała. Zerknęła jeszcze raz na pergamin.
-Hej Greengrass, ku*wa nie strasz mnie!
Astoria spojrzała na nią.
-No co? Twoja matka pisze, żebyś wyraziła opinię, a nie że tak musi być!
Po tych słowach czarnowłosa znów wyrwała list z jej ręki i podarła go na kawałeczki. Ledwo trzymała się na nogach. Widocznie nie wypiła tylko jednej butelki trunku.
-To jest pytanie retoryczne! Nie znasz mojej matki! – ryknęła.
-Musi być jakieś wyjście – powiedziała opanowana Hermiona. – Nie martw się, wymyślimy coś. Nie zapominaj, kto jest moją matką. Dzięki niej wiem wszystko o układach i obowiązkach czarodziei czystej krwi.
Astoria tylko kiwnęła smutno głową.
-A kto jest tym twoim wybrankiem? – uśmiechnęła sie córka Bellatrix.
Na twarz tej drugiej wpłynął rozmarzony uśmiech.
-Flint – mruknęła.
-To jesteśmy na dobrej drodze, kochanie -rzuciła z uśmiechem panna Black. – Ogarnij się trochę. Przyjdę później.
-A ty gdzie?
-Malfoy nam pomoże.
***
-Że co proszę, ku*wa? – dłonie Dracona od razu opuściły jej talię. Stał jak wmurowany.
-Stara arystokracka tradycja. Nie znasz tego? – zapytała z niedowierzaniem. – Arystokrata musi poślubić arystokratę. Arystokrata musi zdecydować, kim będzie jego wybranek w dniu ukończenia 17 lat – zaczęła wymieniać.
-Znam to. Słuchaj, myślę, że to jest do ominięcia kotku – chciał ja pocałować w usta, ale ona sprytnie odwróciła głowę i zachichotała.
-Stara arystokracka tradycja. Nie znasz tego? – zapytała z niedowierzaniem. – Arystokrata musi poślubić arystokratę. Arystokrata musi zdecydować, kim będzie jego wybranek w dniu ukończenia 17 lat – zaczęła wymieniać.
-Znam to. Słuchaj, myślę, że to jest do ominięcia kotku – chciał ja pocałować w usta, ale ona sprytnie odwróciła głowę i zachichotała.
***
Gdy pozostali przyjaciele zostali wtajemniczeni w sprawę, zgodnie stwierdzili, że na pewno da się to jakoś ominąć. Po upłynięciu niecałej godziny Hermiona, Astoria i nie wiadomo z czego zadowolony Malfoy siedzieli w dormitorium tej pierwszej. Panna Black swobodnie usiadła na jego kolanach, musnęła płatek jego ucha i mruknęła seksownie:
-Można się u pana rozgościć?
W odpowiedzi Draco przejechał wargami po jej szyi i objął ją w talii. Greengrass patrzyła na nich spod byka.
-Twój przyszły mąż cię zdradza – roześmiała się Lestrange-Black.
-Chyba umrę z bólu. Do roboty. Ważna sprawa – jęknęła Astoria. Jej dobry humor nadal nie wracał.
-Właśnie Malfoy. To też twoja sprawa – uniosła brwi.
-Aha. Czyli tu tutaj siedzisz jako wolontariuszka? Od kiedy się tym zajmujesz?
-Zamknij się, Malfoy – warknęła.
-To co proponujesz?
-Ja pier**le, Malfoy! Ty nic nie umiesz sam wymyślić?!
-W twojej obecności nie – rzekł uwodzicielsko.
-Spadaj – odburknęła. – Analizujemy. Wymieniam po kolei i szukamy kruczków. – zarządziła. – Tylko dajcie mi najpierw jakieś fajki.
Draco niepewnie podał jej paczkę, a ona zapaliła jednego papierosa za pomocą różdżki i dała mu pociągnąć.
-Od razu lepiej. Więc to leci tak… – zamyśliła się. – Arystokrata musi poślubić arystokratę. Arystokrata musi zdecydować, kim będzie jego wybranek w dniu ukończenia 17 lat. Rodzice bądź opiekunowie arystokraty są zobowiązani poinformować go o tej tradycji. Rodzice pary arystokratów powinni się porozumieć – panna Black recytowała kolejne punkty, podczas gdy Malfoy zajmował się jej udami, a Astoria słuchała tych słów z uwagą. – Arystokrata może korzystać z rad rodziców bądź opiekunów i znajomych, ale ostateczną decyzję co do wyboru partnera musi podjąć samodzielnie. Partner arystokraty musi być akceptowany przez rodziców. Zmiana partnera może nastąpić tylko wtedy, gdy jedna ze stron zdradzi.
-Chyba to mamy – ożywił się Draco. – Słuchajcie, twoi starzy – zwrócił się do Astorii – nie zaakceptują nikogo poza mną. Więc odpisz im, jaki to jestem seksowny i cudowny – puścił do niej oczko. – Nie będą wiedzieć, że nie jesteśmy razem. A kilka dni po twoich urodzinach zdradzę cię z tą oto diablicą – skinął głową na Hermionę.
-Nie bądź taki nastawiony na sukces – mruknęła.
-Nie zrobisz tego dla Astorii? – udał oburzenie.
-Jesteś wredny.
-Wiem – Draco chyba miał ochotę bliżej zainteresować się jej dużym dekoltem, ale Greengrass rzuciła się na nich, krzycząc jacy to są wspaniali.
-Można się u pana rozgościć?
W odpowiedzi Draco przejechał wargami po jej szyi i objął ją w talii. Greengrass patrzyła na nich spod byka.
-Twój przyszły mąż cię zdradza – roześmiała się Lestrange-Black.
-Chyba umrę z bólu. Do roboty. Ważna sprawa – jęknęła Astoria. Jej dobry humor nadal nie wracał.
-Właśnie Malfoy. To też twoja sprawa – uniosła brwi.
-Aha. Czyli tu tutaj siedzisz jako wolontariuszka? Od kiedy się tym zajmujesz?
-Zamknij się, Malfoy – warknęła.
-To co proponujesz?
-Ja pier**le, Malfoy! Ty nic nie umiesz sam wymyślić?!
-W twojej obecności nie – rzekł uwodzicielsko.
-Spadaj – odburknęła. – Analizujemy. Wymieniam po kolei i szukamy kruczków. – zarządziła. – Tylko dajcie mi najpierw jakieś fajki.
Draco niepewnie podał jej paczkę, a ona zapaliła jednego papierosa za pomocą różdżki i dała mu pociągnąć.
-Od razu lepiej. Więc to leci tak… – zamyśliła się. – Arystokrata musi poślubić arystokratę. Arystokrata musi zdecydować, kim będzie jego wybranek w dniu ukończenia 17 lat. Rodzice bądź opiekunowie arystokraty są zobowiązani poinformować go o tej tradycji. Rodzice pary arystokratów powinni się porozumieć – panna Black recytowała kolejne punkty, podczas gdy Malfoy zajmował się jej udami, a Astoria słuchała tych słów z uwagą. – Arystokrata może korzystać z rad rodziców bądź opiekunów i znajomych, ale ostateczną decyzję co do wyboru partnera musi podjąć samodzielnie. Partner arystokraty musi być akceptowany przez rodziców. Zmiana partnera może nastąpić tylko wtedy, gdy jedna ze stron zdradzi.
-Chyba to mamy – ożywił się Draco. – Słuchajcie, twoi starzy – zwrócił się do Astorii – nie zaakceptują nikogo poza mną. Więc odpisz im, jaki to jestem seksowny i cudowny – puścił do niej oczko. – Nie będą wiedzieć, że nie jesteśmy razem. A kilka dni po twoich urodzinach zdradzę cię z tą oto diablicą – skinął głową na Hermionę.
-Nie bądź taki nastawiony na sukces – mruknęła.
-Nie zrobisz tego dla Astorii? – udał oburzenie.
-Jesteś wredny.
-Wiem – Draco chyba miał ochotę bliżej zainteresować się jej dużym dekoltem, ale Greengrass rzuciła się na nich, krzycząc jacy to są wspaniali.
***
-Malfoy – ryknęła Pansy na całe lochy.
Po chwili blondyn zszedł powoli po schodach i popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
-Co?
-Malfoy! Miona zniknęła!
-Jak zniknęła?
-Normalnie ku*wa! Nie wiesz jak się znika?! Wzięła i jej nie ma! – panikowała dziewczyna.
-Ale jak, gdzie, kiedy? – nie rozumiał chłopak. – A gdzie Greengrass?
-Przeszukuje z Blaisem i Austinem zamek. Boże, Malfoy, jest druga w nocy, a jej nie ma – nadal panikowała Parkinson.
-Bogiem jeszcze nie jestem – zaśmiał się, ale widząc jej spojrzenie dodał – przecież często tak znika – stwierdził spokojnie.
-Gdzie ty ku*wa żyjesz?! Tak, znika! ale zawsze mówi, zawsze rozumiesz? Nawet jednego wyjątku nie było!
-Wiesz, zawsze musi być ten pierwszy raz.
Po tych słowach poczuł na policzku palący ból. To dziewczyna strzeliła mu z liścia.
-To tak się martwisz?! Taki z ciebie przyjaciel?! Interesujesz się nią tylko wtedy, gdy chcesz sobie ku*wa poru**ac!
-Dla twojej wiadomości Parkinson – ona wobec mnie nie zachowuje się lepiej!
Pansy rzuciła się na niego z pięściami i łzami w oczach, ale w tej samej chwili wszedł Blaise, który ją odciągnął.
-Ludzie, co tu się dzieje?
-Ten ch*j ma wszystko w dupie! – krzyknęła.
-Spokój! W zamku jej nie ma – oświadczył.
-I co? Nie mówiłam? – powiedziała już spokojnie Ślizgonka w stronę blondyna.
Gdy do pokoju weszli pozostali, Malfoy opieprzył wyglądających ze swoich dormitoriów uczniów, pobudzonych nocnymi krzykami. Przyjaciele postanowili rozejść się poza zamek i znaleźć Hermionę.
Po chwili blondyn zszedł powoli po schodach i popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
-Co?
-Malfoy! Miona zniknęła!
-Jak zniknęła?
-Normalnie ku*wa! Nie wiesz jak się znika?! Wzięła i jej nie ma! – panikowała dziewczyna.
-Ale jak, gdzie, kiedy? – nie rozumiał chłopak. – A gdzie Greengrass?
-Przeszukuje z Blaisem i Austinem zamek. Boże, Malfoy, jest druga w nocy, a jej nie ma – nadal panikowała Parkinson.
-Bogiem jeszcze nie jestem – zaśmiał się, ale widząc jej spojrzenie dodał – przecież często tak znika – stwierdził spokojnie.
-Gdzie ty ku*wa żyjesz?! Tak, znika! ale zawsze mówi, zawsze rozumiesz? Nawet jednego wyjątku nie było!
-Wiesz, zawsze musi być ten pierwszy raz.
Po tych słowach poczuł na policzku palący ból. To dziewczyna strzeliła mu z liścia.
-To tak się martwisz?! Taki z ciebie przyjaciel?! Interesujesz się nią tylko wtedy, gdy chcesz sobie ku*wa poru**ac!
-Dla twojej wiadomości Parkinson – ona wobec mnie nie zachowuje się lepiej!
Pansy rzuciła się na niego z pięściami i łzami w oczach, ale w tej samej chwili wszedł Blaise, który ją odciągnął.
-Ludzie, co tu się dzieje?
-Ten ch*j ma wszystko w dupie! – krzyknęła.
-Spokój! W zamku jej nie ma – oświadczył.
-I co? Nie mówiłam? – powiedziała już spokojnie Ślizgonka w stronę blondyna.
Gdy do pokoju weszli pozostali, Malfoy opieprzył wyglądających ze swoich dormitoriów uczniów, pobudzonych nocnymi krzykami. Przyjaciele postanowili rozejść się poza zamek i znaleźć Hermionę.
***
Śnieg chrzęścił pod butami. Draco zdenerwowany przedzierał sie przez Zakazany Las. Nie dał tego po sobie poznać, ale gdy okazało się, że panny Black nie ma w Hogwarcie, zmartwił się. To było dziwne. Pansy miała rację – Hermiona nigdy nie znikała bez uprzedzenia. Z gałęzi spadła na jego głowę czapka śniegu. Blondyn zaklął cicho i brnął dalej. Nagle zobaczył lekkie światło. Był juz blisko jednej z najbardziej mrocznych części lasu – starych katakumb. Posunął się cicho do przodu. Rozchylił gałęzie sosny i dostrzegł światło padające z różdżki. Na pniu złamanego drzewa siedziały dwie postacie, jedna w kapturze, a obok niej jakiś chłopak. Malfoy szybko rozpoznał w nim Austina. Był pewny, że obejmuje on Hermionę. Wiedział też coś innego – Osgood na pewno był w jakiś sposób wtajemniczony w to wydarzenie. Miał iść jej szukać wokół jeziora – więc albo poszedł na skróty albo się teleportował w to miejsce. Tak, czy inaczej wiedział, gdzie szukać dziewczyny. W tym momencie Draco dziwnie sie poczuł. Tak, jakby czegoś przyjacielowi zazdrościł, ale odczuł również ulgę – Miona jest. „Jest. I co z tego, że jest? Jest z Austinem” – przeleciało mu przez głowę. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie mógł na to spokojnie patrzeć. Ta dwójka coś ukrywała, Hermiona ukrywała coś o czym Osgood wiedział, a blondwłosemu arystokracie bardzo się to nie spodobało. Dotychczas myślał, że panna Black jest z nim bardziej zżyta. A tu co? Obściskuje się z Osgood’em przy katakumbach. Młody Ślizgon sam nie wiedział, co czuje. Złość? A może zazdrość? Obserwował ich przez chwilę. Ona siedziała nieruchomo, pochylona, a on obejmował ją, szepcząc coś do ucha. To już było nie do wytrzymania.
-Proszę, proszę, wszyscy cię szukają, a ty się tu obściskujesz. Ooo Osgood, nie miałeś być czasem gdzie indziej? – zapytał ironicznym, oziębłym tonem, wychodząc z ukrycia. Oczy pary zwróciły się na blondyna.
-Proszę, proszę, wszyscy cię szukają, a ty się tu obściskujesz. Ooo Osgood, nie miałeś być czasem gdzie indziej? – zapytał ironicznym, oziębłym tonem, wychodząc z ukrycia. Oczy pary zwróciły się na blondyna.
Jest doczekałam się!!! :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze,czekam z niecierpliwością na następny!!
ŁAŁ... Mocne masz te rozdziały o_O Czekam na kolejny ;D
OdpowiedzUsuń