„Nadzieja – pożyczka jaką daje nam szczęście” – autor nieznany
Sztuka opanowania. Perfekcyjna sztuka opanowania zawsze i wszędzie. To
była jedna z cech Hermiony Black. Dlatego teraz, gdy już sama nie
wiedziała, co czuje, gdy ta umiejętność została wystawiona na próbę,
musiała zachować spokój. Musiała, po prostu musiała ze spokojem i
pozorną obojętnością poinformować o tym Malfoy’a. Powiedzieć
blondynowi o niecnym planie Bellatrix i Lucjusza. Wiedziała, że nie
będzie chciał jej pomocy. Jednak Malfoy nie miał pojęcia, że to
wszystko sprawka pani Lestrange, która za punkt honoru postawiła sobie
zemstę na własnej córce. Tak, czy inaczej, sprytna Ślizgonka miała
niezłą wymówkę. Zamierzała wytłumaczyć Draco, że „robi to dla
Astorii”. To oznaczało przejście na ciemną stronę mocy już niebawem.
Może nie był to najlepszy moment, ale obiecała, że to załatwi.
Odwlekanie nic nie da. Dlatego, gdy tylko weszli do pokoju Ślizgona
(od czasu wypadku Draco normą było, że Hermiona tam sypia), panna
Lestrange usiadła na parapecie i przyglądała się jak blondyn przegląda
książkę do eliksirów. Ona nie wiedziała, ale robił to tylko po to, aby
nie zaczęła podejrzewać, że przygotowuje się do meczu.
- Malfoy – zaczęła, ale on nie zareagował. Głowę miał zaprzątniętą
innymi myślami. Trzeba było przyznać, że zawsze przed rozgrywkami
quidditcha mu odbijało.
- Malfoy! – krzyknęła.
- Słyszę, słyszę, co? – nie oderwał nawet wzroku od punktu w książce.
W jego umyśle rozrysowywała się strategia. Ale nie gry, bo Draco
Malfoy lubił spontan. Strategia wzięcia udziału w meczu, który miał
się odbyć za dwa dni.
- Myślę, że powinieneś to wiedzieć. Przechodzę do śmierciożerców -
westchnęła smutno.
- Uhm – mruknął. – Spoko.
Ciemnowłosa zerwała się szybko z parapetu, podeszła do niego twardym
krokiem i zdecydowanym ruchem zamknęła mu opasły tom przed nosem.
Dopiero to wyrwało go z pewnego rodzaju transu.
- Co? – spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Malfoy? – to był syk.
- No słucham, słucham.
- To co powiedziałam? – uniosła brew w ironicznym geście i założyła
ręce na piersi.
- Dobra. Zamyśliłem się – poddał się Draco. – Ale już się na tobie
koncentruję, kocico – mruknął.
Dziewczyna w miarę się opanowała i powiedziała spokojnie:
- Chciałam tylko, żebyś wiedział, że wstępuję do śmierciożerców.
Młody arystokrata na początku zbagatelizował całą sprawę, mówiąc:
- Black, cokolwiek bierzesz – odstaw. Pogadamy jutro, okej?
- Nie żartuję, Malfoy. Tylko tyle miałam ci do oznajmienia. A ty
możesz sobie w to wierzyć albo nie – w jej głosie był czysty jad. To
ona dla niego chciała się poświecić, a ten kretyn nawet jej nie
wierzył?! Skierowała się w stronę wyjścia, stukając obcasami.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Blondyn stał chwilę bezradnie, oparty o
biurko, ale zaraz pobiegł za nią. Złapał ją za ramię. Poczuła to. Nie
musiała się nawet odwracać, aby wiedzieć, kto to. Rozpoznawała jego
perfumy.
- Dlaczego, Black?
- Cóż to się stało, że uwierzyłeś?
- Przestań. Wiem, że coś się stało.
- Spałeś z Trelawney i zdradziła ci tajemnicę jasnowidzenia? – zakpiła.
- Daruj sobie – uciął ostro. – Powiesz mi czy nie?
- Tak. Pewnie jeszcze nie wiesz, ale masz już narzeczoną.
- Co? – nie zrozumiał.
- Słuchaj, przegapiliśmy wtedy jedną zasadę. Akceptacja wybranka przez
rodziców. Moja matka chce się zemścić za to, że przekonałeś Czarnego
Pana. Namówiła twojego ojca do spisku. Zamierzają nie akceptować
żadnej innej. Tylko Astorię. Uważam, że jeśli wstąpię, to odpuści. I
uratuję ją – położyła szczególny nacisk na ostatnie słowo. Hermiona
celowo pominęła fakt, że jej matka wie, że coś między nimi iskrzy.
Celowo przedstawiła plany Bellatrix wyłącznie jako akt zemsty na
Malfoy’u.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię.
- Nie zrobisz. Znam cię.
- Widać jak. Zrobię. Czasem nie ma wyjścia.
- Załatwię to po swojemu.
- Nie.
- Dlaczego? Ty chcesz to zrobić, aby pomóc Astorii i jednocześnie
mnie. Ja zrobię coś, czym uratuję nas wszystkich. Zaufaj mi.
- Nie możesz o wszystko żebrać u Czarnego Pana, Draco.
- Zaufaj mi. Daj mi tydzień. Jeśli nic z tym nie zrobię, postąpisz jak
chcesz, okej?
Przewróciła oczami.
- No – podsumował z zadowoleniem. – A teraz chodź, bo się zaraz
przeziębisz na tym korytarzu.
była jedna z cech Hermiony Black. Dlatego teraz, gdy już sama nie
wiedziała, co czuje, gdy ta umiejętność została wystawiona na próbę,
musiała zachować spokój. Musiała, po prostu musiała ze spokojem i
pozorną obojętnością poinformować o tym Malfoy’a. Powiedzieć
blondynowi o niecnym planie Bellatrix i Lucjusza. Wiedziała, że nie
będzie chciał jej pomocy. Jednak Malfoy nie miał pojęcia, że to
wszystko sprawka pani Lestrange, która za punkt honoru postawiła sobie
zemstę na własnej córce. Tak, czy inaczej, sprytna Ślizgonka miała
niezłą wymówkę. Zamierzała wytłumaczyć Draco, że „robi to dla
Astorii”. To oznaczało przejście na ciemną stronę mocy już niebawem.
Może nie był to najlepszy moment, ale obiecała, że to załatwi.
Odwlekanie nic nie da. Dlatego, gdy tylko weszli do pokoju Ślizgona
(od czasu wypadku Draco normą było, że Hermiona tam sypia), panna
Lestrange usiadła na parapecie i przyglądała się jak blondyn przegląda
książkę do eliksirów. Ona nie wiedziała, ale robił to tylko po to, aby
nie zaczęła podejrzewać, że przygotowuje się do meczu.
- Malfoy – zaczęła, ale on nie zareagował. Głowę miał zaprzątniętą
innymi myślami. Trzeba było przyznać, że zawsze przed rozgrywkami
quidditcha mu odbijało.
- Malfoy! – krzyknęła.
- Słyszę, słyszę, co? – nie oderwał nawet wzroku od punktu w książce.
W jego umyśle rozrysowywała się strategia. Ale nie gry, bo Draco
Malfoy lubił spontan. Strategia wzięcia udziału w meczu, który miał
się odbyć za dwa dni.
- Myślę, że powinieneś to wiedzieć. Przechodzę do śmierciożerców -
westchnęła smutno.
- Uhm – mruknął. – Spoko.
Ciemnowłosa zerwała się szybko z parapetu, podeszła do niego twardym
krokiem i zdecydowanym ruchem zamknęła mu opasły tom przed nosem.
Dopiero to wyrwało go z pewnego rodzaju transu.
- Co? – spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Malfoy? – to był syk.
- No słucham, słucham.
- To co powiedziałam? – uniosła brew w ironicznym geście i założyła
ręce na piersi.
- Dobra. Zamyśliłem się – poddał się Draco. – Ale już się na tobie
koncentruję, kocico – mruknął.
Dziewczyna w miarę się opanowała i powiedziała spokojnie:
- Chciałam tylko, żebyś wiedział, że wstępuję do śmierciożerców.
Młody arystokrata na początku zbagatelizował całą sprawę, mówiąc:
- Black, cokolwiek bierzesz – odstaw. Pogadamy jutro, okej?
- Nie żartuję, Malfoy. Tylko tyle miałam ci do oznajmienia. A ty
możesz sobie w to wierzyć albo nie – w jej głosie był czysty jad. To
ona dla niego chciała się poświecić, a ten kretyn nawet jej nie
wierzył?! Skierowała się w stronę wyjścia, stukając obcasami.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Blondyn stał chwilę bezradnie, oparty o
biurko, ale zaraz pobiegł za nią. Złapał ją za ramię. Poczuła to. Nie
musiała się nawet odwracać, aby wiedzieć, kto to. Rozpoznawała jego
perfumy.
- Dlaczego, Black?
- Cóż to się stało, że uwierzyłeś?
- Przestań. Wiem, że coś się stało.
- Spałeś z Trelawney i zdradziła ci tajemnicę jasnowidzenia? – zakpiła.
- Daruj sobie – uciął ostro. – Powiesz mi czy nie?
- Tak. Pewnie jeszcze nie wiesz, ale masz już narzeczoną.
- Co? – nie zrozumiał.
- Słuchaj, przegapiliśmy wtedy jedną zasadę. Akceptacja wybranka przez
rodziców. Moja matka chce się zemścić za to, że przekonałeś Czarnego
Pana. Namówiła twojego ojca do spisku. Zamierzają nie akceptować
żadnej innej. Tylko Astorię. Uważam, że jeśli wstąpię, to odpuści. I
uratuję ją – położyła szczególny nacisk na ostatnie słowo. Hermiona
celowo pominęła fakt, że jej matka wie, że coś między nimi iskrzy.
Celowo przedstawiła plany Bellatrix wyłącznie jako akt zemsty na
Malfoy’u.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię.
- Nie zrobisz. Znam cię.
- Widać jak. Zrobię. Czasem nie ma wyjścia.
- Załatwię to po swojemu.
- Nie.
- Dlaczego? Ty chcesz to zrobić, aby pomóc Astorii i jednocześnie
mnie. Ja zrobię coś, czym uratuję nas wszystkich. Zaufaj mi.
- Nie możesz o wszystko żebrać u Czarnego Pana, Draco.
- Zaufaj mi. Daj mi tydzień. Jeśli nic z tym nie zrobię, postąpisz jak
chcesz, okej?
Przewróciła oczami.
- No – podsumował z zadowoleniem. – A teraz chodź, bo się zaraz
przeziębisz na tym korytarzu.
***
Następnego dnia coś przełamało hogwarcką rutynę. Podczas śniadania
Dumbledore wstał zza stołu nauczycielskiego, a McGonagall zastukała
łyżeczką w szklany puchar.
- Proszę o uwagę – uśmiechnęła się, co było rzadkością u groźnej
nauczycielki transmutacji.
- Z samego rana mam dla was wiadomość. Dobrą czy złą, oceńcie sami -
zaczął dyrektor. – Chciałbym ogłosić, że wasz obecny nauczyciel Opieki
nad Magicznymi Stworzeniami, gajowy i strażnik kluczy Rubeus Hagrid
zrezygnował z posady nauczycielskiej. Na szczęście udało mi się
odpowiednio szybko znaleźć następcę tego stanowiska, aby nie zasmucać
was przepadającymi lekcjami – puścił oczko staruszek. – Poznajcie
zatem nową nauczycielkę tego przedmiotu, profesor Alecto Carrow. Brawo
- krzyknął Albus Dumbledore.
Od stołu kadry pedagogicznej wstała wysoka, ciemnowłosa kobieta koło
czterdziestki. Wyszła na środek i powiedziała kilka słów na powitanie.
Tymczasem wśród grupki przyjaciół przy stole Ślizgonów powstało małe
zamieszanie.
- To Alecto Carrow – szepnął Zabini.
- Co ty nie powiesz? Myślałam, że Merlin – zakpiła Hermiona.
- O co chodzi? – uniosła brwi Astoria, która była najmniej obeznana w
sprawach śmierciożerców.
- To śmierciożerczyni. Jedna z lepszych. Służy Czarnemu Panu od
początku. Jest teraz drugim po Snape szpiegiem wśród nauczycieli -
wyjaśniła Pansy.
- To oznacza, że coś się szykuje – dopowiedziała panna Black.
Dumbledore wstał zza stołu nauczycielskiego, a McGonagall zastukała
łyżeczką w szklany puchar.
- Proszę o uwagę – uśmiechnęła się, co było rzadkością u groźnej
nauczycielki transmutacji.
- Z samego rana mam dla was wiadomość. Dobrą czy złą, oceńcie sami -
zaczął dyrektor. – Chciałbym ogłosić, że wasz obecny nauczyciel Opieki
nad Magicznymi Stworzeniami, gajowy i strażnik kluczy Rubeus Hagrid
zrezygnował z posady nauczycielskiej. Na szczęście udało mi się
odpowiednio szybko znaleźć następcę tego stanowiska, aby nie zasmucać
was przepadającymi lekcjami – puścił oczko staruszek. – Poznajcie
zatem nową nauczycielkę tego przedmiotu, profesor Alecto Carrow. Brawo
- krzyknął Albus Dumbledore.
Od stołu kadry pedagogicznej wstała wysoka, ciemnowłosa kobieta koło
czterdziestki. Wyszła na środek i powiedziała kilka słów na powitanie.
Tymczasem wśród grupki przyjaciół przy stole Ślizgonów powstało małe
zamieszanie.
- To Alecto Carrow – szepnął Zabini.
- Co ty nie powiesz? Myślałam, że Merlin – zakpiła Hermiona.
- O co chodzi? – uniosła brwi Astoria, która była najmniej obeznana w
sprawach śmierciożerców.
- To śmierciożerczyni. Jedna z lepszych. Służy Czarnemu Panu od
początku. Jest teraz drugim po Snape szpiegiem wśród nauczycieli -
wyjaśniła Pansy.
- To oznacza, że coś się szykuje – dopowiedziała panna Black.
***
Po śniadaniu wściekli Gryfoni natarli na uczniów Slytherinu. Chodziło
oczywiście o imprezę z zeszłego wieczoru.
- Hej, Wieprzleju, i jak? Dobra jest w łóżku ta twoja ślicznotka? -
szydziła Parkinson.
- Drętwota!
- Expelliarmus! Aragosortia!* – Pansy uśmiechnęła się wrednie, dobrze
pamiętając postać, jaką przybrał bogin rudzielca. Udało się, wielki
pająk biegł w stronę Rona, a chłopak piszczał jak mała dziewczynka.
- Serpensortia – Zabini poszedł w ślady swojej dziewczyny i wyczarował
ogromnego węża, którego panicznie bała się Parvati Patil.
- Windgardium leviosa – tymczasem Austin trzymał pod sufitem
przerażonego Neville’a Longbottoma.
- Sectumsempra – Hermiona nie cackała się długo ze swoją imienniczką z
Gryffindoru.
Na całą tą scenę nadeszła nowa profesorka.
- Spokój – krzyknęła. – Żadnych tłumaczeń! Tak się składa, że
widziałam całe zajście. 100 punktów za to odejmuję. Natomiast
Slytherin otrzymuje 50 za tak świetną obronę. Mam nadzieję, że to was
czegoś nauczy, Gryfoni – delikatnie puściła oczko do Ślizgonów i
odeszła dalej.
- Szpieg, nie szpieg, już ją lubię – uśmiechnęła się Astoria.
oczywiście o imprezę z zeszłego wieczoru.
- Hej, Wieprzleju, i jak? Dobra jest w łóżku ta twoja ślicznotka? -
szydziła Parkinson.
- Drętwota!
- Expelliarmus! Aragosortia!* – Pansy uśmiechnęła się wrednie, dobrze
pamiętając postać, jaką przybrał bogin rudzielca. Udało się, wielki
pająk biegł w stronę Rona, a chłopak piszczał jak mała dziewczynka.
- Serpensortia – Zabini poszedł w ślady swojej dziewczyny i wyczarował
ogromnego węża, którego panicznie bała się Parvati Patil.
- Windgardium leviosa – tymczasem Austin trzymał pod sufitem
przerażonego Neville’a Longbottoma.
- Sectumsempra – Hermiona nie cackała się długo ze swoją imienniczką z
Gryffindoru.
Na całą tą scenę nadeszła nowa profesorka.
- Spokój – krzyknęła. – Żadnych tłumaczeń! Tak się składa, że
widziałam całe zajście. 100 punktów za to odejmuję. Natomiast
Slytherin otrzymuje 50 za tak świetną obronę. Mam nadzieję, że to was
czegoś nauczy, Gryfoni – delikatnie puściła oczko do Ślizgonów i
odeszła dalej.
- Szpieg, nie szpieg, już ją lubię – uśmiechnęła się Astoria.
***
Austin i Blaise biegli na trening. Malfoy tak wyćwiczył drużynę, że
tylko jeden zawodnik był obecnie nie w formie. Tym zawodnikiem był
właśnie Austin Osgood.
- Ocipiałeś?! – wydzierał się Zabini. – Jutro mecz, a ty ku*wa nie
trafiasz nawet na pustą bramkę! To jest półfinał! A musimy zatrzymać
puchar domów! Nott gra z nami drugi trening, a jest o niebo lepszy!
W tej sytuacji czarnoskóry chłopak nie miał grama litości nawet dla
kumpla. Odbijało mu tak jak Malfoy’owi. Nic nie wiedział o tym, co
czuje Austin. Nie wiedział o Laurze. Tymczasem ona siedziała w
dalekiej Irlandii. Niedostępna. Był to ostatni trening przed meczem.
Dlatego przyszedł na niego również opiekun Slytherinu Snape i z
niewiadomych powodów Alecto Carrow.
- Osgood, jeśli przez ciebie przegramy będziesz już o tej porze w
drodze do domu – ryknął Severus.
tylko jeden zawodnik był obecnie nie w formie. Tym zawodnikiem był
właśnie Austin Osgood.
- Ocipiałeś?! – wydzierał się Zabini. – Jutro mecz, a ty ku*wa nie
trafiasz nawet na pustą bramkę! To jest półfinał! A musimy zatrzymać
puchar domów! Nott gra z nami drugi trening, a jest o niebo lepszy!
W tej sytuacji czarnoskóry chłopak nie miał grama litości nawet dla
kumpla. Odbijało mu tak jak Malfoy’owi. Nic nie wiedział o tym, co
czuje Austin. Nie wiedział o Laurze. Tymczasem ona siedziała w
dalekiej Irlandii. Niedostępna. Był to ostatni trening przed meczem.
Dlatego przyszedł na niego również opiekun Slytherinu Snape i z
niewiadomych powodów Alecto Carrow.
- Osgood, jeśli przez ciebie przegramy będziesz już o tej porze w
drodze do domu – ryknął Severus.
***
Malfoy patrzył na śpiąca Hermionę. Nie mógł zasnąć. Nie denerwował się
już porannym meczem. Myślał o niej, o tym, że ją lubi. I że on i tak
nikogo nie pokocha, ale dużo bardziej woli ją od Astorii. W pokoju
obok grała ledwie słyszalna muzyka, ale blondyn mocno wsłuchał się w
słowa. Nie. Jednak wiedział co nieco o miłości. Bo kochał muzykę.
Dlaczego ona zawsze tak cholernie dobrze opisywała nastrój i uczucia?
już porannym meczem. Myślał o niej, o tym, że ją lubi. I że on i tak
nikogo nie pokocha, ale dużo bardziej woli ją od Astorii. W pokoju
obok grała ledwie słyszalna muzyka, ale blondyn mocno wsłuchał się w
słowa. Nie. Jednak wiedział co nieco o miłości. Bo kochał muzykę.
Dlaczego ona zawsze tak cholernie dobrze opisywała nastrój i uczucia?
Tam, tam, ta ram, ta ram, ta ram, **
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
Papieros w dłoni cicho zgasł
Siedzę sam, późno już
Za oknem księżyc świeci sam
Dobrze mu tak – jest nas dwóch
Znów próbuję cofnąć czas
Boję się, że nie zmienię nic
I godzinami patrzę jak
Obok mnie niespokojnie śpisz
Siedzę sam, późno już
Za oknem księżyc świeci sam
Dobrze mu tak – jest nas dwóch
Znów próbuję cofnąć czas
Boję się, że nie zmienię nic
I godzinami patrzę jak
Obok mnie niespokojnie śpisz
Tam, tam, ta ram, ta ram, ta ram,
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
Powietrze ma chemiczny smak
Leczę strach oddechem z twoich ust
Zaciągam się kolejny raz
I trzymam tak w płucach zapach twój
I boję się każdego dnia
Że pęknie nam pod nogami lód
I co po drodze czeka nas
Nie chcę myśleć już
Leczę strach oddechem z twoich ust
Zaciągam się kolejny raz
I trzymam tak w płucach zapach twój
I boję się każdego dnia
Że pęknie nam pod nogami lód
I co po drodze czeka nas
Nie chcę myśleć już
Nieważne, co nadchodzi
Chcesz tego, czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
Nie zasnę dzisiaj sam
Chcesz tego, czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
Nie zasnę dzisiaj sam
Tam, tam, ta ram, ta ram, ta ram,
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
ta ram, tam, ta ram, ta ram, ta ram…
Przepraszam cię ostatni raz
Więcej tak nie chcę już się czuć
Zamykam oczy la, la, la – i czekam na twój ruch
A jeśli pójdzie coś nie tak
I siebie znać nie będziemy już
Nie powiem jak mi ciebie brak
Bo nie ma takich słów
Więcej tak nie chcę już się czuć
Zamykam oczy la, la, la – i czekam na twój ruch
A jeśli pójdzie coś nie tak
I siebie znać nie będziemy już
Nie powiem jak mi ciebie brak
Bo nie ma takich słów
Nieważne, co nadchodzi
Chcesz tego, czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
Nie zasnę dzisiaj sam
Chcesz tego, czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
Nie zasnę dzisiaj sam
Nieważne co nadchodzi
Chcesz tego czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
O to chodzi, wiem
Chcesz tego czy nie
Nie zawsze będzie tak
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi
O to chodzi, wiem
O to chodzi, wiem
Gdy tak rozmyślał uświadomił sobie, że Black jest pierwszą dziewczyną,
która z nim śpi, a nie jest jego. Pierwszą, która ma nad nim jakąś
władzę. Pierwszą, która nie jest mu posłuszna. Pierwszą, która jest
wyzwaniem…
która z nim śpi, a nie jest jego. Pierwszą, która ma nad nim jakąś
władzę. Pierwszą, która nie jest mu posłuszna. Pierwszą, która jest
wyzwaniem…
***
* Zaklęcie wymyślone przez autorkę na potrzeby opowiadania.
** Video – Papieros
** Video – Papieros
_______________________________________
Wrzuciłam dziś wszystkie rozdziały dotąd napisane, łącznie z najnowszym. Następny dopiero w niedzielę, więc będziecie mieli czas na czytanie. Dziękuję za komentarze i zachęcam do dalszego wyrażania opinii, która jest dla mnie bardzo ważna.
Pozdrawiam
MiSia
super!!! nie no uwielbiam cie!! myślałam,że nas opuśliłaś a tu taki szok!!!
OdpowiedzUsuńco?!?!? do niedzieli jak ja wytrzymam musze się dowiedzieć co dalej!!
Ja bym was opuściła? ;P dziękuję, też cię uwielbiam, bo komentujesz <3
Usuńnie ma za co,to tylko pare literek :)
UsuńJuż komentuje. To jest ciszy oryginalnego. Różni sir od innych bogów choćby tym że p pierwsze opisujesz historię ne Hermiony Granger tylko Lestrange Black jako dwie różne osoby. Pokazujesz jak Draco jest zazdrosny. Hm... Po prostu. Pisz i dokończ historię choćbyś miała brak weny. :) pozdrawiam i życzę Ee wielu czytelników! ;D
OdpowiedzUsuńTu blog o wiele lepiej się prezentuje. Bym zmieniła trochę tło i nie robiła tych białych ramek, ale to jest moje zdanie,ale nie przejmuj się.!! A co do rozdziału.Hm jak zwykle genialny. I jeszcze raz napiszę Kocham Malfoya. I czekam na następny już.! :D
OdpowiedzUsuńDziękuje ;) Nad tłem pomyślę. Niestety ramki są niemożliwe do usunięcia, bo ja kopiuje poprawiony rozdział, który wysyła mi moja beta Carolynn <3 i musiałabym go przepisywac zeby ich nie było :(
Usuńa no ok. rozumiem.;) i zapraszam na nowy rozdział is-a-new-day.blogspot.com .;)
UsuńCzemu dopiero w niedziele !! :P A tak pozatym to świetnie :) A i znów musiłam sobie śpiewać tą piosenke ( papieros ) bo również ja kochamm <333
OdpowiedzUsuńFajny blog! Podoba mi się twój styl pisania i w ogóle wszystko ;p Fajnie, że nie jest taki grzeczny XD Lubię takie trochę zboczone.
OdpowiedzUsuńwww.albuspotteri.blog.pl