poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 24 - Zniszczyłeś tę miłość, zniszczyłeś nas...

Wiem, długo nie było rozdziału, wiem, jestem zła blogerką ;c. Powinnam potrafić odróżniać życie prywatne od bloga, ale nie potrafię i mieszam się w ten cały shit nazywany miłością i.te.de. nie będę was zanudzać. Zapraszam do czytania ;] Przypominam, że możecie pytać o wszystko na ask.fm/kari1612 albo porozmawiać ze mną anonimowo na gochat.in/kari1612
__________________________________
Dla Karoliny <3
"Nazywasz miłość rzeczą delikatną? Zbyt, owszem, twarda, szorstka i kująca." - Szekspir

Malfoy leżał wykończony w swoim pokoju. Nieświadomy tego, że ktoś widział, co robił na wieży z Katheriną. Nieświadomy jak bardzo kogoś zranił. Dochodziło południe. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi jego dormitorium. Blondyn otworzył w samych bokserkach. Natychmiast poczuł piekący ból w okolicach lewego policzka.
- Co jest ku*wa? - warknął Draco.
Stał przed nim wkurzony Zabini.
- Stary, tylko nie udawaj, że nie wiesz za co. Ty jej lepiej poszukaj! Chyba, że chcesz ją mieć na sumieniu.
- Kogo? - nie rozumiał Malfoy.
- Hermionę - uciął gorzko Zabini.


***


Panna Black siedziała tuż przy płycie jeziora, na błoniach. Z jej oczu spadały słone krople i wpadały prosto do wody. Nie usłyszała kroków za sobą. Draco stanął za nią.
- Co jest? - zapytał.
Gdy usłyszała jego głos i zorientowała się, że tam jest, zerwała się jak rażona piorunem i dosłownie rzuciła na niego.
- Ej, ej, spokojnie - próbował ją przytrzymać, ale szarpała się za bardzo. Z oczu leciały jej łzy.
- Zostaw mnie! - krzyczała, a całe jej ciało się trzęsło. Malfoy rozbudzał sie powoli, wracała do niego zwykła świadomość. Próbował ją niezdarnie objąć, ale ostre plaśnięcie przeszyło powietrze. Dostał w twarz.
- Ty się jeszcze pytasz co się stało? - zapytała spokojnie. - Przypomnij sobie, co robiłeś wczoraj wieczorem - odparła.
Przez jego twarz przebiegło kilka różnych emocji - zaskoczenie, złość, smutek, dezorientacja. Otwierał i zamykał usta jak ryba. Hermiona tylko patrzyła na niego ze smutkiem. Normalnie powiedziałby, że przecież nie są razem, ale teraz poczuł się jak ostatni dupek. Po tym wszystkim, co dla niego zrobiła, po tym, jak się nim opiekowała - tak się jej odpłacił. Nawet nie zamierzał przepraszać, wiedział, że to nic nie da. Gdyby mógł sam by sobie dał w pysk. Popatrzył jej w oczy, odwrócił się i odszedł. I zaczynał rozumieć to, co się wokół niego działo. Wiedział już, że Katherina dopięła swego, że uległ jej grze i przez swój kretynizm zranił kogoś naprawdę bliskiego. Blondyn przeszedł przez Pokój Wspólny Ślizgonów - aż się ugiął pod spojrzeniem, jakim obdarzyła go Pansy. Wszedł do swojego dormitorium i poczuł się jak morderca, morderca uczuć.

 Nie mów nic,
Daj mi żyć
Nie chcę się męczyć znów,
Szkoda słów
Odejdź już,
Nie ma i nie będzie mnie tu
ocaliłam się od Ciebie,
Strata czasu
Nie chcę więcej cierpieć i patrzeć jak
Jesteś z nią, dotykasz ją wciąż
Nie chcę więcej słuchać Twoich kłamstw,
Zabiłeś tę miłość, zabiłeś nas
Odejdź proszę odejdź, gdzie się da
Nie ma dla nas szans, nie ma nas
Jesteś gdzieś daleko,
Już nie cofniesz tego
Upadałeś nisko i straciłeś wszystko
Pożegnałam cię, już nie odzyskasz mnie
Zamknęłam ten dział, nie chcę więcej ran
 

***


Spokojnie upłynęło kilka kolejnych dni. Hermiona nie odzywała się do blondwłosego Ślizgona. Była nawet zła na siebie, że ujawnia swoje uczucia w ten sposób. Natomiast on do nikogo sie nie odzywał, żył i tyle. Tego dnia skończyła się ostatnia lekcja - eliksiry. Blackówna skierowała się w stronę łazienki. Poszedł za nią w pewnej odległości. Czuł, że musi cos zrobić, bo inaczej po prostu rozsadzi go od środka. Cicho wśliznął się za nią, wstrzymał oddech i czekał. Chyba wyczuła jego wzrok, bo odwróciła się gwałtownie. Spojrzała mu prosto w oczy. Draco poddał się impulsowi i emocjom. Chwycił ją za ramiona i powiedział:
- Hermiona, przepraszam cię - z jej oczu zaczęły spływać potoki łez - przepraszam cię! Kocham cię, rozumiesz?
Zaczął ją całować, nie odwzajemniła, ale poddała się mu. Czuł, jak drży w jego ramionach. Była w tej chwili taka krucha i delikatna jak nie ona.
- Co może zmienić twoje przepraszam, Malfoy? Czasu nie cofniesz... - wyszeptała mu do ucha.
- Nie cofnę. Ale ci to wszystko wynagrodzę. Jestem kretynem, Miona. Jestem kretynem, który cię kocha.
Odgarnął jej włosy za ucho, a ona zaplotła ręce wokół jego szyi. Podniósł ją i wyniósł na dziedziniec. Przeszli się wokół jeziora. Milczeli, ale trzymali się za ręce.


***


Voldemort celował różdżką w pierścień leżący przed nim. W końcu miał usunąć ślady z dawnego życia, miał połączyć duszę na nowo. To było dla niego niesamowite uczucie, ale w jakiś sposób bolało. Westchnął i w końcu wyszeptał zaklęcie. Poczuł jak coś w niego wnika, wchodzi do środka. Pojawił mu się raptem normalny, ludzki nos. Voldemort po kolei niszczył wszystkie swoje horkruksy i odzyskiwał dawny wygląd. Gdy stanął pod swoją rezydencją nic nie zostało mu po Lordzie Voldemorcie - był tym samym Tomem Riddle, jedynie nieco starszym. Te same ciemne oczy i włosy. Od progu uśmiechnęła się do niego Narcyza. Był to uśmiech pełen słodyczy. Objął ją w talii i pocałował namiętnie. Kobieta pierwszy raz od bardzo wielu lat nie zaprotestowała. Jedynie wyszeptała mu do ucha:
- Jestem z ciebie dumna.
Odetchnął pełną piersią.


***


Rozległ się głośny plusk wody. To Hermiona pchnęła Malfoy'a do jeziora. Nie chciała, by jej dotykał - już nigdy więcej! A on nieśmiało objął ją w pasie...i nie wytrzymała. Stanęła, uśmiechnęła się szyderczo i patrzyła na jego lodowatą kąpiel.
- Co? Katherina już ci nie wystarcza? - jej głoś brzmiał jak syk węża.
Blondyn szybko wyszedł, kapała z niego woda, ale nie dał po sobie poznać, że jest przemarznięty do szpiku kości. Nawet się na nią zdenerwował za to, co zrobiła. Stanął przed nią i powiedział:
- Myślałem, że już wszystko jest okej... - urwał.
- Mówiłam ci, Malfoy, ty kretynie, że twoje przepraszam nic nie zmieni. Nie chcę, żebyś mi cokolwiek wynagradzał. Już za późno, rozumiesz to? Może najwyższa pora, żebyś to ogarnął. Ja już pojęłam, że moje dawne życie, w którym faceci byli pieprzonym dodatkiem było lepsze! Wiesz ku*wa dlaczego? Bo byłeś pierwszym, któremu zaufałam! I nie udawaj, że nic nas nie łączyło! Wiedziałeś o tym tak samo dobrze jak ja! Żałuję tego, cholernie tego żałuję! Ale nie przebaczę ci ani jednej łzy, Malfoy, ani jednej - zakończyła cicho, odwróciła się i odeszła.
Draco nie próbował jej nawet zatrzymać. Wiedział, że spieprzył wszystko, na własne życzenie. Siadł na wielkim kamieniu i ukrył twarz w dłoniach.


***


Tymczasem Hermiona pobiegła na boisko do quidditcha i usiadła między krzesełkami w wysokiej trybunie Slytherinu. Nie wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Usłyszała kroki na drewnianych schodach.
- Spokojnie. To ja – dotarł do niej głos panny Parkinson.
Miona podniosła zapłakane oczy.
- Nie uważasz, że powinnaś ze mną w końcu pogadać, tak szczerze? - zapytała Pansy, wbijając w nią przenikliwe spojrzenie.
Blackówna milczała.
- Wiesz, że ja i tak już dużo wiem? Nie udało ci się ukryć uczuć - ciągnęła Pansy.
- Ale nikt się o tym nie dowie - groźnie odszepnęła tamta.
- Tak. Więc może przestaniesz to w końcu ukrywać w samej sobie...
- A co chcesz wiedzieć? Kocham tego idiotę, rozumiesz to? Jest najgorszym kretynem, jakiego znam.
- A którego kochasz...
- Ku*wa! Teraz już nie mogę oszukiwać nawet samej siebie! On woli Katherine! - głos jej się łamał.
- Nie woli jej - odparła łagodnie przyjaciółka. - Nie oszukujmy się, nie jest jedyną dziewczyną, z którą się przespał. A z kim pieprzy się najwięcej? No z kim?
- Może mnie lubi. Nie kocha...
- Tak? To dlaczego teraz tak cię błaga? To facet, do jasnej cholery, jaki normalny facet nie uległby tej suce? W tajemnicy powiem ci, że mój Blaise próbował przelecieć Astorię...Tacy są faceci, powinnaś wiedzieć to najlepiej!
- On i tak ma mnie w dupie. Co ja mam robić?
- Jak nie dasz mu szansy, to dopiero zacznie cię tam mieć! Nie wierzmy w to, że jak kocha to poczeka! Nikt normalny nie poczeka. Jestem pewna, że on wróci, na sto procent! Wtedy masz się z nim pogodzić!
Hermiona zaszlochała i pokiwała głową.


***


Ale Draco nie przyszedł. Tylko spał u siebie, spity ognistą whisky do nieprzytomności. Ale w jej pokoju leżał wielki bukiet róż, z małą karteczką "Pójdziesz ze mną na bal? D.". Ślizgonka wyszła ostrożnie na korytarz i zapukała do jego dormitorium, ale nikt nie odpowiadał, więc nacisnęła klamkę. Uderzył ją już od progu zapach wódki. Zobaczyła go, rozwalonego na łóżku, kompletnie pijanego. Westchnęła i podeszła bliżej. Przyglądała sie jego arystokratycznym rysom twarzy, blond włosom i całej sylwetce. Wreszcie pochyliła się nad jego biurkiem i na jakiejś karteczce naskrobała piórem: "Tak. H.".

***

Panna Black nie wiedziała jeszcze, że to nie Draco zaprosił ją na bal. Tymczasem Zabini i Pansy leżeli w dormitorium chłopaka.
- Nie marudź, będzie mi za to wdzięczny - oświadczył.
- I myślisz, że to się uda?
- Tak. A może zajmiemy się teraz własnym życiem uczuciowym? - uśmiechnął się sugestywnie.
- Nie - ucięła ostro i odwróciła się do ściany.
- Kobiety - brunet przewrócił oczami i objął ją ramieniem.

***

Katherina szła szybkim krokiem przez dziedziniec Hogwartu. Jej obcasy głośno stukały.
- O, Black, znowu się spotykamy.. - rozległ się czyjś głos.
Zapaliła różdżkę i skierowała ją za siebie. Na twarzy Notta wymalowała się zdumienie, gdy nie zobaczył Hermiony.
- O, cześć piękna - szybko odzyskał normalny wyraz twarzy. - Wiesz, że to trochę niebezpiecznie włóczyć się nocą samej?
Blondynka szybko oceniła jego wygląd i podeszła do niego.
- A może będziesz moim ochroniarzem? - szepnęła mu nad uchem.
- Bardzo chętnie. Zaprowadzę cię tam, gdzie jest najbezpieczniej - puścił oko. - A co tak w ogóle tu robisz?
- Szukałam... kogoś takiego jak ty - uśmiechnęła się sztucznie.