Dziękuję za komentarze z całego serce ;) I proszę o więcej! Czytasz = komentujesz! To ważne, bo jak nie widzę zainteresowania blogiem to tracę wenę!
Hermiona stała pod salą do eliksirów i rozmawiała, a raczej flirtowała z Theodorem Nottem i jakimś Krukonem. Malfoy udawał, że słucha Zabiniego, ale obserwował ciemnowłosą kątem oka. Był pewien, że jak na razie to raczej ona prowadzi w zakładzie. Postanowił ją podenerwować.
"Ale żeby tak z dwoma naraz, Black?" - usłyszała czyjś głos. Obejrzała się - nikogo nie było. Powtórzyła czynność. To Malfoy - była pewna. Użył telepatii.
"A ty próbujesz wyrwać Zabiniego?" - odparowała i z satysfakcją zauważyła, że blondyn zesztywniał. Uśmiechnęła się do niego najsłodszym uśmiechem jaki miała w zestawie i powróciła do swoich przyszłych ofiar.
"Tak nie będzie, skarbie" - zaklął w duchu Draco i złapał w talii pierwszą lepszą dziewczynę jaka przechodziła. Już przyciągał ją do siebie, kiedy poczuł pieczenie na policzku i usłyszał szyderczy śmiech tej przeklętej Lestrange - Black i jej kompanów. Przypatrzył się lepiej swojej "wybrance". I to od razu sprowadziło go na ziemię. No ku*wa mać, no po prostu ku*wa mać, Boże czy ty to widzisz? On, czystokrwisty arystokrata, uczeń Slytherinu dostał z liścia od szlamy, kujonki z Gryffindoru. Granger dała mu w pysk! Był w takim szoku, że nawet nic jej nie odpowiedział. No masakra. Totalna kompromitacja rodu Malfoy'ów.
"Widzę, że ci dobrze idzie" - usłyszał w swojej głowie. Nawet nie musiał zastanawiać się kto to. Hermiona puściła do niego oczko i weszła do klasy za Snape'em w towarzystwie dwóch przystojniaków. Za to wkurzony do granic możliwości Malfoy Junior dosiadł się do Milicenty Bulstrode - chociaż ona go "przyjęła". Nie mógł zrozumieć dlaczego mu nie idzie. Gdzie się podział ten słynny hogwarcki casanova - łamacz serc?
- Amortencja. Eliksir miłosny. Bardzo niebezpieczny wywar. Jeden z najsilniejszych jakie istnieją. Dobrze uwarzony zawsze działa - oznajmił chłodno "Nietoperz". - Panno Bell proszę przeczytać podstawowe informacje o tej miksturze z podręcznika.
- Działa natychmiastowo. Ma słodki smak, a jej zapach każdy odczuwa inaczej - w zależności co kto lubi.
- Dobrze. Do roboty.
Dracon właśnie zaczął uważnie czytać składniki, ale przerwał mu dobrze znany głos.
"Nawet o tym nie myśl, Malfoy! Czyżbyś jednak nie był marzeniem Hogwartu?"
***
- Więc mówisz, że jest problem, Alecto? - Tom Riddle uniósł brew. - O co chodzi?
- Szlama wie. Nie wiem skąd - uprzedziła jego pytanie kobieta. - Chce powiedzieć temu staremu głupcowi!
- Dumbledore'owi?
- No a komu! Trzeba działać szybko!
- Spokojnie. Mówiłaś już jak się nazywa?
- Granger, Panie. Hermiona Jane Granger.
- W porządku. Sprowadźcie mi tu Draco.
- Draco Malfoy'a? - zdziwiła się Alecto Carrow.
- Tak.
Po kilkunastu minutach wyprostowany blondyn w czerni wszedł do sali.
- Wyjść - rozkazał Czarny Pan - A ty siadaj - skinął na krzesło obok swojego. Miał ludzką postać - I jak tam nasza kochana panna Lestrange - Black? - uśmiechnął się delikatnie.
Jednak Ślizgon tylko pokręcił głową i przewrócił oczami.
- Bywa - skwitował krótko. - Znacie Hermionę Granger?
- Tak.
- Mam zadanie dla was.
- Dla nas?
- Dla ciebie i dla Hermiony Black. Powinieneś być mi wdzięczny.
- Co mamy robić?
- Trzeba ją po prostu zamknąć. Słuchaj Draco, ta Granger wie, że Alecto szpieguje i chce to powiedzieć Wspaniałemu Albusowi Bla Bla Bla Dumbledorowi - powiedział teatralnym tonem Voldemort.
- Nie ma problemu - stwierdził chłopak.
- A co do Hermiony - spojrzał na blondyna poważnie. - Uważaj, bo gdy się raz coś straci nie ma powrotu. A doceniamy dopiero gdy tracimy, tracimy jeśli nie doceniamy - przemówił niczym filozof.
- Ty straciłeś? - Draco sam był zaskoczony własną śmiałością i nagłym przejściem na ty. Jednak ku jego zdziwieniu czarnoksiężnik nie wybuchnął gniewem ani nic w tym stylu.
- Mówiła ci coś o tym? - zapytał.
- Kto?
- Czyli nie. Czyli nie wiesz. Tak, straciłem, Draco. I nie mogę sobie tego wybaczyć - zapatrzył się gdzieś w przestrzeń. - A najgorsze jest to, że ona też nie zapomniała. Jednak to ja popisałem się głupotą, Draco. Skrzywdziłem ją i już nigdy nie odzyskam. A oddałbym wszystko. Ona woli żyć z kimś innym. Kimś, kto też jej nie kocha - westchnął. - Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę.
Młody arystokrata wsłuchiwał się w słowa Toma Riddle'a. Był inny niż zwykle. Jego ton nie był chłodny, ale dziwnie miękki. Lord Voldemort umiał kochać. Może nawet mocniej niż walczący o "dobro" członkowie Zakonu Feniksa. Do takiego wniosku doszedł Ślizgon. Ale Czarny Pan na co dzień skrywał to bardzo głęboko. Skupiał się na swoich ideach. Może mówił to synowi Lucjusza, aby ten nie popełniał jego błędów W tym momencie mag przebudził się jakby z transu. Przybrał przypominającą węża postać i skierował swoje oczy na Dracona.
- Macie dwa dni na wykonanie zadania. Teraz również od was zależy przyszłość tego świata - powiedział jakby z lekką dumą i poklepał Malfoy'a po ramieniu.
***
Panna Lestrange - Black i Astoria Greengrass szły szkolnym korytarzem w stronę wyjścia z zamku. Przed nimi samotnie stąpał Flint.
- Wiesz o zakładzie? - zapytała przyjaciółkę Hermiona.
- Jakim zakładzie?
- Słuchaj, ja i Draco założyliśmy się kto zbierze największą kolekcję fanów płci przeciwnej w ciągu tygodnia.
- Czyli kto się prześpi z największą liczbą hogwartczyków?
- Dokładnie. Więc jest taka sytuacja - ja nie tykam chłopaków przyjaciółek. Zagadaj w końcu do tego Flinta albo skreślę go z listy chronionych i nie przeznaczonych do zaliczenia.
- Może... - zaczęła Astoria.
- Nie. Żadne później - ucięła Hermiona jakby czytała jej w myślach. - Teraz albo nigdy - szepnęła jej do ucha i po prostu zniknęła. No w sumie nie po prostu, bo oczywiście musiała przy tym zwrócić uwagę Marcusa Flinta na pannę Greengrass. Teleportowała się z głośnym trzaskiem.
"Zabiję ją" - pomyślała Astoria, ale było za późno. Chłopak się odwrócił.
- Stało się coś? - zapytał szarmancko.
- To chyba Irytek - z uśmiechem skinęła głową na jedną z mijanych sal.
- A gdzie się wybierasz o tej porze? Grzeczne dziewczynki powinny być już chyba w łóżku.
- Flint, jest 20 - odparła nonszalancko, chociaż serce waliło jej jak młot pneumatyczny.
- Wiem - zaśmiał się. - A tak poważnie?
- Przejść się - skłamała, bo przecież nie powie MU, że miała iść z Hermioną do Hogsmeade po ognistą whisky, ale ona nagle się ulotniła.
- To mamy coś wspólnego. A jutro sobota, więc myślę, że kremowe piwo by nam nie zaszkodziło.
- To grzeczni chłopcy piją kremowe piwo? - zironizowała.
Była wniebowzięta zaproszeniem, ale zrobiła to celowo. Sześć lat w Slytherinie każdego czegoś nauczy. Chłopcy z tego domu lubią mieć satysfakcję z dziewczyny - jak z cennej zdobyczy. Nie lecą na rozchichotane, dmuchane idiotki. A Astoria dobrze o tym wiedziała.
- Masz rację, kotku, ale podobno dziewczyny lubią tych niegrzecznych.
- Każda dziewczyna jest inna.
- Też fakt, ale która by nie chciała iść na kremowe piwo ze wspaniałym, przecudnym, boskim, przystojnym, silnym, utalentowanym ścigającym Slytherinu - Marcusem Flintem?
- Są wyjątki, które potwierdzają regułę.
- Ale ty nim nie jesteś, prawda?
- Zgadnij.
W czasie tej rozmowy zbliżyli się do siebie na odległość bliską 10 cm.
- Ale wiesz, jak nie pójdziesz ze mną to będę musiał w akcie desperacji złamać serce kolejnej pięknej dziewicy.
Roześmiała się po tych słowach.
- To będzie ofiara dla dziewic.
Uśmiechnął się, wziął ją za rękę i zawrócili w stronę kuchni.
***
- Ku*wa, Black!
- Coś ty taki strachliwy, Malfoy? - zakpiła.
Przewrócił oczami.
- Jest sprawa - zaczął.
- Chcesz się poddać?
- Nie.
- Chociaż tyle. Już myślałam. Ale wiesz, zmiany zasad też nie ma.
- Jeszcze nie wygrałaś, Black.
Teraz ona przewróciła oczami.
- Dobra, mów o co chodzi?
- Nie ma nic za darmo, kotku.
Przyciągnęła go za krawat.
- Mów.
- Coraz bardziej mi się to podoba.
- Malfoy?
- Co?
- Prowokujesz zło.
- Taki jest mój cel.
Przyciągnęła go jeszcze bliżej i delikatnie musnęła jego policzek.
- Tutaj - wskazał opuszkiem palca swoje jasne wargi.
Pocałowała go zachłannie.
- Tak mi się to podoba - objął ją w talii - że mam taki bardzo korzystny układ. Jeden buziak - jedno słowo.
- Licz te słowa - stwierdziła z udawaną niechęcią.
- Oj to będzie cała powieść...
- Malfoy!
- 130 buziaków! - oznajmił triumfalnym tonem.
- Nienawidzę cię - wpiła się w jego usta. Zaczęli wymieniać pocałunki, których nie mieli dość. Gdy z trudem oderwali się od siebie, tak niechętnie jak guma od ławki, Draco zaczął teatralnie, starannie ważąc słowa:
- Szedłem sobie spokojnie pięknym hogwarckim korytarzem tuż po lekcji transmutacji z profesor Minerwą McGonagall, która jest również opiekunką najgorszego domu - Gryffindoru. Mało nie potknąłem się o Panią Norris - kotkę naszego woźnego - Argusa Filcha, który tak na marginesie jest charłakiem. I tak sobie spokojnie szedłem kiedy zobaczyłem biegnąca profesor od Opieki nad Magicznymi Stworzeniami - Alecto Carrow. Ku mojemu zaskoczeniu podbiegła ona do mnie. Władczym tonem kazała mi udać się wraz z nią do jej gabinetu. Tam teleportowaliśmy się do Czarnego Pana. Ten posłał mi spojrzenie i przywitał się. Oglądałem wnętrze i wystrój pokoju. Tom Riddle chciał, abyśmy wykonali pewne zadanie. Granger wie o Alecto. Wie, że nasza kochana profesor jest szpiegiem. I chce coś z tym zrobić. Więc chyba logiczne jest, że my mamy coś zrobić z tą szlamą w dwa dni.
- Masz jakiś pomysł? To Hogwart, nie Hogsmeade. Brudna robotę trzeba wykonywać po cichu.
Świetna notka ;p
OdpowiedzUsuńPS
już wstawiłam twój link na bloga
www.albuspotteri.blog.pl
O boże :D Świetne , świetne świetne :P Końcowa scena oczywiście najlepsza :* czekam na więcej
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dotychczasowe rozdziały i dopiero teraz komentuje. Bardzo podoba mi się Twoja historia, jest taka inna od typowych Dramione.
OdpowiedzUsuńCzytanie o Hermionie, która jest Ślizgonką z krwi i kości jest bardzo ciekawe, szczególnie, że podobają mi sie takie klimaty.
Szczerze mówiąc nawet Draco wydaje się być bardziej "ludzki" niż Miona.
Czekam na następny rozdział i rozwinięcie sytuacji z Granger.
Pozdrawiam A.
Serio, końcówka najlepsze.!! 130 buziaków, hmm słodko.:DD Czekam na dalszy przebieg wydarzeń.!:D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na nowy rozdział.;)
Usuń