poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 27 - Tuż po zbrodni

"Dziw­ny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła. " - Czesław Niemen

Cała Ślizgońska paczka siedziała w dormitorium Blaise'a. Otrzeźwieli błyskawicznie i teraz rozmawiali przyciszonymi głosami.

- Znajdą. Najpóźniej za dwie, trzy godziny. Znajdą ją - mówił Malfoy.

- Jeśli usuniemy ciało, zauważą jej zniknięcie - dopowiedział Austin.

- Dlaczego mielibyśmy to robić? - zainteresowała się panna Greengrass.

- Żeby nie było na nas, Astoria. Bo tylko my nienawidziliśmy tej kujońskiej szlamy - wyjaśniła dziewczyna Zabiniego.

- Widać nie tylko my - wtrąciła się Hermiona. - Ale tylko o nas wiedziano...

Umilkli.

- Jeśli ktoś zauważył, że wychodziliście, to nie jest dobrze, kurwa - syknął Blaise.

- Gryfoni na pewno zauważyli - uniosła brwi Blackówna.

- Damy radę, jak zawsze - roześmiał się Draco. - Chodźmy do siebie, bo siedzimy tu serio jak jakaś mafia o 5 nad ranem - próbował żartować blondyn.

Wszyscy rozeszli się z uśmiechem. Hermiona zrzuciła tylko sukienkę, położyła się obok blondyna i zasnęła wtulona w niego.



***



- Jak myślisz, kto to? - Pansy spojrzała na swojego chłopaka.

- Ale że co?

- Kto zabił szlamowatą?

Wzruszył ramionami.

- Blaise, rusz głową. Ktos chce nas wszystkich w to wrobić. Mówiłam ci już kiedyś, że Katherina tylko udaje swoja łamaną angielszczyznę. Jest podła i przebiegła, jest dobra w tym, co robi.

- Może i tak, ale nie zabiłaby Granger. Wydaje mi się, że nie zniżyłaby się do takiego poziomu.

- Jakiego? Katherina jest czystej krwi, jak my. Likwidacja szlam to zaiste szlachetny cel... Szczególnie, jeśli można przy tym kogoś jeszcze zlikwidować.

- Pansy, skarbie, wiem że nienawidzi Hermiony, ale głupia nie jest. Dobrze wie, że nawet jeśli Hermiona zrobiłaby to naprawdę, to Bellatrix załatwi wszystko.

- Podejrzana mi się wydaje - ucięła Pansy.



***



"Podanie

 

Do: Albus Dumbledore - Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie

 

Bardzo proszę o przyjęcie mnie do klasy szóstej w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Prośbę swą motywuję tym, że nie zadowala mnie moja dotychczasowa szkoła - Beauxbatons. Proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.

 

Z poważaniem,

Luthien Tinuviel"


Minerwa McGonagall niedbałym ruchem rzuciła zapisaną pochyłym pismem kartkę na biurko dyrektora.

- Zobacz na to, a ja idę powiedzieć Severusowi, żeby już zaczął kompletować uczniów Slytherinu po balu.



***



Snape westchnął, gdy opiekunka Gryffindoru opuściła jego gabinet. Nauczyciel o kruczoczarnych, wiecznie tłustych włosach dobrze wiedział, że musi nie tylko sprawdzić, czy żaden z uczniów nie zaginął podczas balangi, ale także ogarnąć bałagan, który Ślizgoni zapewne zostawili w kilku miejscach. Skierował się najpierw do komórki na miotły, żeby zlikwidować puste butelki, rozbite kieliszki i wszystko, co mogli tam wyrzucić jego uczniowie. Taki już miał układ z rodzicami. Wszyscy płacili, żeby ich dzieci mogły robić, co chcą. Szarpnął za klamkę i zatrzymał się w miejscu. Zobaczył zwłoki. Ale Mistrza Eliksirów wcale one nie przeraziły. Bez słowa zawrócił, zatrzasnął drzwi i skierował się do dormitoriów Slytherinu. Walnął pięścią w drzwi Malfoy'a.

- Otwieraj i to już - warknął.

Blondyn powoli zwlekł się z łóżka i przykrył Hermionę kołdrą. Otworzył drzwi w samych bokserkach.

- Malfoy, wiesz coś o zwłokach Granger?

- Nie?

- A to dziwne, bo leżą tam, gdzie ty i twoi koleżkowie schowaliście zapasy na bal - syknął Severus.

- Jakbym ją zabił to bym chyba schował ciało w miejscu, które odciąga podejrzenia, nie?

- Nie obchodzi mnie, czy ją zabiłeś, Malfoy. Znalazłem ciało i jako nauczyciel muszę to zgłosić dyrektorowi. Niestety. Taka mała informacja dla was. I ubierz się - zakończył opiekun Ślizgonów i zatrzasnął blondynowi drzwi przed nosem.



***



- Zamierzasz teraz zlikwidować armię? - zapytała Narcyza, opierając głowę na klatce piersiowej Toma. Jej blond włosy leżały rozrzucone na jego ramieniu.

- Przeciwnie. Zamierzam ją rozwijać. Masz coś przeciwko?

Nie odpowiadała.

- Zmieniłem dla ciebie wygląd, kochanie, ale priorytety mam nadal takie same. Tępienie brudnej krwi to wręcz mój obowiązek, jako że jestem dziedzicem Slytherina - uśmiechnął się.

- Nie dasz rady robić tego bez przelewania czystej krwi czarodziejskiej?

- Przecież się staram.

- Popieram twoją ideę. Mam tylko jedną prośbę. Nie wciągaj w to osób, które nie ukończyły 17 lat, dobrze? Niech niepełnoletni nie mieszają się w wojnę.

- Boisz się o Draco, mimo że nie jest twoim synem, prawda?

Z jej oka spłynęła słona łza.

- Bo kocham go, jakby nim był. I wiem, że on również woli mnie niż swojego biologicznego ojca. A tamtej kobiety, która go urodziła... on jej nawet nie zna - wydusiła.

Tom przytulił ją mocno.

- Nie wciągnę w to ani Dracona, ani żadnego innego ucznia Slytherinu, obiecuję ci to - pocałował ją delikatnie.



***



Hermiona i Draco zmierzali korytarzem w stronę biblioteki. Nagle usłyszeli, że ktoś biegnie. Zza zakrętu wypadł Ron Weasley. Nim sie spostrzegli wyciągnął różdżkę.

- Ty dziwko jebana! - ryknął. - Zabiłaś ją, z zazdrości poderżnęłaś jej gardło, po mugolsku! I myślałaś pewnie, że nikt się nie zorientuje! Tylko ty jej tak nienawidziłaś! Zapłacisz za to! - krzyczał.

- Dobrze wiesz, że mogłabym ją zabić nawet jednym zaklęciem przy świadkach i nikt by mi nic nie zrobił, więc skończ te swoje poematy, rudzielcu. Nie chciałoby mi się nawet tak maskować głupiej zbrodni na szlamie. Ale jak masz jakiś problem, to proszę bardzo, chodź - Hermiona z przesłodkim uśmiechem wycelowała w niego różdżkę. - Draco, odsuń się, chcę to zrobić sama.

Blondyn posłusznie wykonał jej polecenie, bo dobrze wiedział, że sobie poradzi.

- Petrificus totalus! Serpensortia! Crucio! - krzyczał Ronald, a panna Black swobodnie odbijała je.

- Proszę, proszę, jaki odważny, żebyś w Azkabanie za te klątwy czasem nie wylądował - zakpił syn Lucjusza.

Z różdżki dziewczyny wystrzelił żółty strumień światła, będący efektem niewerbalnego czarnomagicznego zaklęcia i ugodził Gryfona, który padł na ziemię.

Hermiona spokojnie odeszła stukając obcasami, a zaraz za nią Draco.

- Obudzi się za chwilę, ale będą go dręczyć myśli o jej martwym ciele - roześmiała się szyderczo.



***



Katherina patrzyła w ogień płonący w kominku w jej londyńskim mieszkaniu. Weszła Luthien. Blondynka spojrzała na nią z uśmiechem.

- Luthien, masz ochotę na wycieczkę?

- Gdzie? - uniosła brwi ciemnowłosa.

- Znasz Ritę Skeeter?

- Kojarzę.

- Za odpowiednią opłatą napisze wszystko. Przekonamy ją, żeby napisała, że Dumbledore nie ogarnia własnej szkoły, bo giną w niej uczniowie. Wtedy dowie się o tym Ministerstwo Magii. Zaczną węszyć wokół szkoły i osoby dyrektora. Jeśli uda nam się go pozbyć, będziemy mieć Toma Riddle'a po swojej stronie. A z nim możemy wszystko, rozumiesz?

- Jesteś genialna!

- A więc jedziemy do Gringotta, a potem na Bahamy, bo Rita obecnie jest na wakacjach.

- Jasne, przy okazji i my wypoczniemy na plaży - uśmiechnęła się Luthien.



***



Roztrzęsiony Austin wpadł do pokoju Zabiniego.

- Została jeszcze jakaś wódka? - zapytał tylko.

- Ooo stary, nie ma to jak zapić kaca - zaczął się śmiać Blaise.

- Zamknij się - przerwała mu Pansy i zerwała się z fotela. - Austin, co jest? Widzę.

Chłopak podał jej pomięta kartkę, którą wyciągnął z kieszeni. Panna Parkinson przeleciała ją wzrokiem i rzuciła Zabiniemu. Przytuliła Austina.

- O kurwa - warknął Blaise czytając.

- On zaraz ci przyniesie wódkę, zaczekaj na niego u siebie, proszę cię - spojrzała mu w oczy. Austin posłusznie wyszedł.

- Biorę ognistą z barku Malfoy'a i lecę do niego! Co za szmata, takie nigdy się nie zmieniają, jak widać - krzyknął chłopak panny Parkinson i wyszedł z pokoju. Po chwili wpadł do pokoju przyjaciela, postawił na stole dwa kieliszki i bez słowa im polał. Wypili w milczeniu.

- Słyszałem, że coś z Laurą... - Malfoy, który wpadł do pokoju uciął w połowie zdania, widząc kumpli. Dosiadł się i westchnął.



Niestety tak już jest, ja Cię kocham, Ty mnie nie*
Odchodzisz gdzieś daleko, nie pytam Cię o drogę
Może Ci się przypomnę, o ile nie będzie za późno
Bo kiedyś moje serce może być zamknięte furtką
Nie jest tak, że możesz mieć mnie na jakiś czas
Na jakiś czas porzucić, po czasie znowu mnie brać
Jak zabawkę, sorry, ale nie myśl nad nami
Czy przyjaźń, czy miłość ? Bo to bardzo rani
Nie wytrzymam dłużej, patrząc się w Twoje piękne oczka
Siedząc obok Ciebie i nie móc Cię pocałować
To się nazywa Kochać ? Bez znaczenia na resztę
Sorry, ale nie chcę więcej, nie chce więcej cierpieć
Ja to pieprzę, spójrz w kalendarz, przypomnij sobie
Zakreślanie dni, kiedy byłem przy Tobie
Kiedy było nam dobrze, kiedy mówiłaś, że Kochasz
Że będzie tak zawsze, że nie będzie końca


_________________________
Kushin - To koniec

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobają mi sie postacie w Twym opowiadaniu, Hermiona Lestrange-Black to świetny pomysł, na początku opowiadania sądziłam, że jest jedna Hermiona ta ze slytherinu, jednak Granger również istniała w Twoim opowiadaniu, a teraz ktoś ją zabił i nie wiadomo kto to.. Voldemort, który spowrotem stał się Tomem jest łaskawszy niż w filmie, kocha Narcyzę i nie jest tak bardzo złym charakterem i to również mi się podoba. Ta opowieść jest ciekawa i chętnie mi się ją czyta. Jednak chciałabym, abyś trochę popracowała nad pisaniem rozdziałów, i aby były one dłuższe, lub pojawiały się częściej, bo bloga naprawdę fajnie się czyta. Życzę dużo weny i liczę na dłuższe rozdziały! Mam nadzieję, że Hermiona i Draco będą razem i skończy się to happy endem! Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny :)
    Z niecierpliwością czekam na więcej.
    Pozdrawiam,
    SWK <3

    OdpowiedzUsuń