"Miłość jest esen cją życia. Bez niej życie nie ma ja kiego kol wiek smaku." - Autor nieznany
Zabini i Malfoy chwiejnym krokiem opuścili pokój Austina, klnąc wniebogłosy na kobiety. Obaj panowie stwierdzili, że na pewno nie chce im się spać i nie wracają do dormitoriów. W porę dostrzegły ich Pansy z Hermioną i podążyły za nimi.
- Hej, gdzie idziecie? - krzyknęła panna Parkinson, gdy podbiegały do nich.
Blaise złapał ją w pasie i zaczął bełkotać coś w stylu:
- Kochanie, kobiety są złe. Idziemy sami.
- Nie idziecie sami. Albo wracacie albo idziemy z wami - słodko uśmiechnęła się Blackówna.
Malfoy przewrócił oczami, ale nawet po pijaku wiedział, że kłótnia z nią nie ma sensu.
- Dobra - powiedział niezadowolony i ruszył przed siebie, a jego kumpel zaraz za nim.
Dziewczyny pospieszyły za nimi. Nie wiedzieli, że ktoś ich obserwuje. Ledwo wyszli na dziedziniec, usłyszeli za sobą ostry głos.
- A wy gdzie? Znów chcecie kogoś zabić?
W ich stronę zmierzała dość wysoka, powiewająca czarną peleryną postać.
- Proszę, proszę, którą to mamy godzinę? 1 w nocy! - syczał Snape. - Kpicie sobie? Wracać natychmiast. Nie ma opuszczania zamku o tej godzinie.
- Tak, nie powinniśmy. A pan nie powinien tolerować pijaństwa. No tak... sam pan ma niezły barek, ciekawe dzięki komu - śmiała się Hermiona.
- Black dość tego. Nie rozumiecie, że jesteście podejrzani? Nie wolno wam się włóczyć nocą po zamku. Black, Parkinson, zabierzcie ich i za 10 minut sprawdzę, czy jesteście w swoich pokojach - uciął nauczyciel.
***
Dumbledore siedział w swoim fotelu pochylony nad papierami. Notował coś za pomocą pióra i atramentu. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
Profesor Minerwa McGonagall weszła dostojnym krokiem.
- O, Minerwa - uśmiechnął sie lekko znad okularów. - Przemyślałem sprawę. Możemy przyjąć - spojrzał w papiery - Luthien Tinuviel do Hogwartu. Ale od przyszłego roku. Za miesiąc zakończenie, uważam, że przyjmowanie jej teraz nie ma najmniejszego sensu.
- Zgadzam się z tobą, Albusie. Napiszę stosowny list do niej.
- Domyślasz się zapewne, że nie wezwałem cię tutaj tylko ze względu na to podanie.
Kiwnęła głową.
- Dziś po południu zaczniemy przesłuchania w sprawie morderstwa panny Granger. Jako pierwsze chciałbym porozmawiać z uczniami domu Salazara Slytherina. Chciałbym również, żebyś była obecna przy tych rozmowach i pomogła mi w nich.
- Oczywiście.
***
Katherina wpadła do mieszkania Luthien bez pukania.
- Gotowa? - krzyknęła, rozglądając się.
- Jestem - z łazienki wypadła panna Tinuviel, kończąc robić makijaż.
Blondynka wydęła wargi.
- Zmiana planu - oświadczyła. - Jeszcze nie teleportujemy się na Bahamy. Ale do Francji, matka sobie o mnie kurwa przypomniała.
- Okej, będziemy mieć wycieczkę.
- Skończ z tym pozytywnym nastawieniem, bo już mnie wkurzasz. Nie potrzebuje jej, nie kocham i nigdy nie kochałam. Moja matka nie musi ratować mi dupy tak, jak matka mojej za przeproszeniem kuzynki. Dlatego mam ją gdzieś.
- Przecież może ci pomóc....
- Gówno może, wiesz? Nie jest nawet śmierciożerczynią. Jest żałosna. I skończmy o tym, bo i tak będzie trzeba wytrzymać minimum tydzień w jej francuskiej willi w jej towarzystwie. Przygotuj się na zapach lawendy i jakieś pieprzone herbatki!
***
Pansy, Blaise, Astoria, Hermiona, Austin i Draco czekali pod gabinetem Dumbledore'a. Osgood był załamany, a Astoria opanowana. Reszta paczki była zdrowa wkurzona. Wezwano ich na przesłuchanie w sprawie Granger.
- Ktoś się wkurwił i ją zlikwidował, wcale się nie dziwię. Dlatego my mamy tracić czas na pogaduszkach z Dumbledorem? - szeptem krzyczała panna Black.
Malfoy wzruszał ramionami, gniewnie potrząsając blond czupryną. Blaise stał zły jak pies, a nie lepsza Pansy obok niego.
W końcu otworzyły się drzwi i zaproszono ich do środka. Nie usiedli - woleli stać, wyrażając swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji.
- Uczniowie Gryffindoru zeznali, że w trakcie balu niejednokrotnie wychodziliście z Wielkiej Sali. Jak wiecie, w czasie balu zginęła uczennica. Co robiliście, gdy wychodziliście?
- Do toalety? - odpowiedziała panna Black.
- Nie oszukujmy się, proszę państwa - zaczął dyrektor. - Nie darzyliście tej uczennicy sympatią. Co macie do powiedzenia w tej sprawie?
- Nic - zabrał głos Zabini. - Gdybyśmy zabijali każdego, kogo nie darzymy sympatią, to pół szkoły by już nie żyło.
- To wszystko? - poparł kumpla Draco.
- Tak - westchnął Dumbledore.
***
- Ktoś nas chce wrobić i musimy się dowiedzieć kto - oświadczyła Pansy, siadając przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali.
- Pansy, jak do cholery? - jęknęła Hermiona.
- Pierwszy raz w życiu mamy problem nie robiąc nic! - warknął Malfoy.
Dyskutowali jeszcze przez chwilę. Blackówna jadła frytki. Nagle Austin wstał i oświadczył, że idzie się przejść. Astoria bez słowa skierowała się za nim w stronę wyjścia. Pozostali popatrzyli po sobie.
- Ja nic o tym nie wiem - wzruszył ramionami Zabini.
- Może to i dobry pomysł. Wódka nie pomoże mu wrócić do żywych. Musi zapomnieć - uśmiechnęła się panna Lestrange.
***
Bellatrix siedziała przed kominkiem w swojej willi. Wydymała usta czytając coś z pergaminu. List, który właśnie przyszedł. Dowiedziała się, że jej córka i Draco Malfoy są głównymi podejrzanymi w sprawie o morderstwo szlamy w Hogwarcie. Pani Lestrange postanowiła skontaktować się ze swoją siostrą, Narcyzą. Teleportowała się do domu jej i Toma Riddle'a.
- Dostałaś list? - zapytała od progu.
- Tak - Narcyza również nie zachowywała spokoju.
- Wiesz, co jest najgorsze?
- Tak. Mogli to zrobić. Nie możemy wykluczyć, że nie zrobili.
- Cyziu, jedziemy do Hogwartu. To już nie są żarty!
- Witaj, Bellatrix - do pokoju wszedł Voldemort. - Co się stało?
- Draco i Hermiona prawdopodobnie zabili szlamę.
- Prawidłowo - roześmiał się. - Nie bój się, kochana, nie będzie z tym problemu.
***
Draco zaprosił Hermionę na spacer. Romantyczny. Nieco niepasujący do nich. Szli wokół jeziora, trzymając się za ręce.
- Wyśmiejesz mnie jak walnę przemowę?
- Postaram się nie - odpowiedziała.
Zatrzymał się i spojrzał jej w oczy.
- Kiedy mówię ci, że cię kocham, pierwszy raz w życiu mówię to naprawdę szczerze. Hermiona, Ty nauczyłaś mnie, co to znaczy kochać, dzięki tobie zrozumiałem, czym jest miłość. I chcę żebyś była ze mną, zawsze.
Pocałował ją delikatnie.
- Nie miałem okazji spytać, ale spytam, aby było oficjalnie. Będziesz ze mną?
- A jak myślisz? Jestem z tobą, chcę być z tobą.
Przytuliła się do niego. Obejmował ją coraz mocniej i zaczął zjeżdżać dłonią w dół, aż chwycił ją za tyłek.
- Ty to zawsze... - uśmiechnęła się i pocałowała go.
Nawet jeśli będzie padał deszcz przyjdziesz, żeby obiad ze mną zjeść
Nawet jeśli będzie gęsta mgła Ty w tej mgle do mnie będziesz szła
We mgle do mnie będziesz szła
We mgle do mnie będziesz szła
Bukiet pięknych kwiatów wręczę Ci
Gdy znów wyjdziesz wprost na moje drzwi
A gdy z deszczu będziesz suszyć się
W kuchni będę parzył kawy dwie
Potem
Będzie pięknie jak we śnie
Gdy znów wyjdziesz wprost na moje drzwi
A gdy z deszczu będziesz suszyć się
W kuchni będę parzył kawy dwie
Potem
Będzie pięknie jak we śnie
Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co wymyślił Tom.
Mam pytanie.. Co to za fragment w tej notce?
Posłuchałam ostatnio piosenki z Twojego poprzedniego rozdziału i zakochałam się wręcz :D
Intryguje mnie jak zakończy się ta sprawa z morderstwem.
Pozdrawiam ciepło,
SWK <3
Banach - Jego piosenka o miłości
Usuń;)
Super, dziękuje :)
OdpowiedzUsuńRozdział super ! ;)
OdpowiedzUsuń