poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 23 - Chwila zapomnienia

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Ten jest nieco dłuższy, aby jakos wam to wynagrodzic. Nie pisałam, bo mój kolega miał (i ma) problem z narkotykami, a ja juz taka jestem, że jeśli ktoś bliski ma problem, to i ja. Mam nadzieję, że rozumiecie tę sytuację :).
_____________________________
"Doświadczenia jak palce rzeźbiarza nadają kształt naszemu wnętrzu."

Milczał przez chwilę, przyglądając się jej. Wyraźnie widział jedynie jej włosy w kolorze jasnego blondu i zapalonego papierosa.
- Cześć - odpowiedział, zupełnie zbity z tropu. W jego głosie słychać było duże zaskoczenie.
- Zastanawiasz się, co tu robię? - zapytała, jakby czytała mu w myślach.
Draco Malfoy w kilka sekund się zreflektował. Odzyskał pewność siebie i odparł pewnie, z seksownym akcentem:
- Więc...co tu robisz?
- Lubię czasem odwiedzać znajomych. Szczególnie dobrych znajomych - mruknęła i zgasiła papierosa.
- Widzę, że masz niezłą intuicję.
- Albo dobre źródło informacji. Albo... i to, i to.
Dało się słyszeć stukot jej obcasów. Przeszła kilka kroków i stanęła przed nim. Czuł jej oddech na swojej szyi.
- Nie przywitasz się ze mną? Zdaje się, że mamy sporo do nadrobienia, Draco.
Przejechał palcem po jej policzku.
- Cześć - zamruczał tuż nad jej uchem.
- Bez whisky jesteś taki... delikatny - stwierdziła z ironią. - Mam ją w torbie, jeśli chcesz.
Blondyn chciał zaprotestować i położył dłonie na jej talii.
- Ale chyba przyszedłeś tu czegoś szukać? Może... - schyliła się wypinając zgrabny tyłek i podniosła z podłogi opasły tom - ...tego?
Wziął od niej księgę, ale w głowie miał co innego. Katherina uraziła jego dumę. Nazwała go delikatnym. I jego głównym celem stało się teraz przekonanie jej, że jest odwrotnie.
- Dzięki - rzucił książkę na jakąś półkę - kocie - wplótł dłoń w jej włosy i pocałował namiętnie.
Odwzajemniła pocałunek i dotknęła przez koszulkę jego umięśnionego torsu. Nachyliła się nad jego karkiem i szepnęła:
- Chyba nikt już tutaj nie przyjdzie o tej porze?
- Nie. Tylko ty masz takie pomysły - roześmiał się Ślizgon.
- Nietypowe, ale dobre, co? - uniosła brwi.
- Nie zaprzeczę - Malfoy włożył dłonie pod jej skórzaną kurtkę i bawił się cekinami przy dekolcie.
- Ostatnio mi uciekłeś, skarbie. Dzisiaj ci na to nie pozwolę - uśmiechnęła się z nutką zadowolenia i dosłownie wskoczyła na niego. Zaplotła nogi wokół jego bioder, a ręce wokół szyi.
Nie czekając na pozwolenie Draco zaczął ją podtrzymywać za pośladki i odpowiadał na jej pocałunki. Jej dłonie z zawrotną szybkością wędrowały po jego ciele. Chłopak przeszedł kilka kroków i posadził ją na najbliższym stoliku. Wieżę oświecało jedynie kilka gwiazd, bo reszta schowała się za chmurami. Pozwoliła mu ściągnąć z siebie kurtkę, zaraz potem bluzkę. Ona też nie próżnowała. Zdarła z niego koszulkę i jeździła długimi paznokciami po jego umięśnionej klatce piersiowej. Dokładnie tak, jak to robiła Hermiona, ale on nawet w ułamku sekundy o tym nie pomyślał. Czarne, poszarpane rurki z trudem zdjął, bo przeszkadzały mu w tym jej wysokie buty. Katherina szybko zsunęła jego jeansy. Blondyn wtulił się w nią i całował jej szyję, bawiąc się zapięciem stanika. Udało mu się go rozpiąć i dotknął jej piersi zimnymi dłońmi tak, że przeszły ją dreszcze. Wyczuł, że sutki natychmiast jej zesztywniały. Nie chciał dłużej czekać. Zsunął jej czarne stringi, a ona jego bokserki i wszedł w nią z mocą.


***
Tymczasem panna Black wzięła gorącą kąpiel. Zaniepokojona, że Draco dalej się nie pojawił, wyszła ze swojego dormitorium w kusej piżamie. Ale jego pokój też świecił pustką. Przestraszyła się i pobiegła na wieżę astronomiczną. Gdy pokonała większość schodków, usłyszała jakiś jęk. Serce prawie jej stanęło. Bała się, że coś się stało. Wbiegła szybko na samą górę i stanęła w drzwiach. Znieruchomiała. Zobaczyła tam jego... i ją. Zobaczyła ich. Ale oni jej nie widzieli. Zbyt byli zajęci sobą. Katherina jęczała, a blondyn poruszał się w niej i bawił się jej piersiami. Hermiona z pewnym zadowoleniem zauważyła, że jej kuzynka posiada o wiele mniejsze niż jej własne. Ale mimo to czuła się, jakby ktoś rozcinał jej serce żyletką, tak jak ona pocięła Jay'a. Patrzyła z bólem w oczach na ich ruchy, na to, jak Draco błądzi po ciele dziewczyny, jak całuje jej usta. Niby wiedziała jaki jest, sama była taka sama. W końcu tiara przydziału wybrała dla nich dom Salazara Slytherina, ale mimo to teraz czuła się dziwnie, źle. Oczy piekły ją niemiłosiernie od łez, które starała się pohamować. Odwróciła się nagle i zbiegła po schodach, nie zważając na to, że mogą ją usłyszeć. Zatrzymała się dopiero na dziedzińcu, przy pomniku. Noc podczas wczesnej wiosny była bardzo chłodna. Jednak jej ból wewnętrzny był tak mocny, że tego nie czuła.
- Nie jest ci zimno, mała? - usłyszała za sobą.
Odwróciła się gwałtownie.
- Mała to jest twoja pała, Nott - warknęła piorunując go wzrokiem. Nie przeszkadzało jej, gdy Draco tak do niej mówił, ale to był Draco....
- Ostra jesteś - podszedł do niej. - Lubię to.
- Masz dwie sekundy, żeby uciec!
- Ale ja wcale nie chcę przed tobą uciekać, kocico! Skoro już tu jesteśmy, ty i ja... - zachęcająco uniósł brwi.
- To co?!
- Nie udawaj, że nie wiesz. Ze mną jeszcze nie spałaś. Nie chcesz mnie przetestować?
- Nie! - ryknęła i zamachnęła się.
Pierwszy raz nie pragnęła swoistej zemsty na Malfoy'u i nie przystała na tę propozycję. Bo nie chciała sie odegrać, choć zawsze to robiła. Niby nie byli razem, ale to robiła. Zawsze. A teraz było inaczej.
- Ty su*o! - złapał jej nadgarstek w locie. Był szybszy. Popełnił jednak bardzo duży błąd. Już i tak była wściekła, a on rozwścieczył ją jeszcze bardziej. W mgnieniu oka wymierzyła mu cios prosto w jądra. Oniemiały z bólu puścił jej rękę, a wtedy dołożyła jeszcze jeden w twarz i odbiegła. Trzasnęła drzwiami od swojego dormitorium. Wyczerpana przeżyciami padła na łóżko i po prostu zaczęła płakać. Jak bezbronne dziecko, którego nie miał kto pocieszyć. Moczyła łzami poduszkę, a twarz miała pobrudzoną spływającym makijażem. Z pokoju obok, od Astorii dało się słyszeć dźwięk piosenki:

Miałeś być przy niej
miałeś być na każdy znak
takiej dziewczynie
do nóg się rzuca cały świat
na każdą chwilę miałeś jej przynieść
powietrza przejrzystego smak
każdym oddechem woła o Ciebie
i tylko Ty nie widzisz jak...
Głęboko w środku gdzieś
i choć bez śladu łez
i oczy nie poznały nigdy, mnie
głęboko w środku tam
otwiera Cię swój świat
otwiera wszystko to, co w sercu ma
Miałeś być przy niej
pilnować czy nie gubi się
silnym ramieniem, siłą miałeś być
żeby mogła czerpać z niej
na każdą chwilę jesteś jej winien
Niebo z dostawą pod jej dach
każdym oddechem woła o Ciebie
i tylko Ty nie widzisz jak
Głęboko w środku gdzieś
i choć bez śladu łez
i oczy nie poznały nigdy, mnie,
głęboko w środku tam
otwiera Cię swój świat
otwiera wszystko to, co w sercu ma 

Hermiona nawet nie miała siły wyciszyć pokoju. Leżała bezwładnie, wyczerpana płaczem. W końcu zasnęła.

***
Nastawał świt. Wyprostowana blondwłosa kobieta stała już nienagannie ubrana przy oknie i obserwowała wschodzące słońce. Nowy dzień. Nowe życie. Podjęła już decyzję. W przedpokoju czekały spakowane walizki.
Lucjusz Malfoy obudził się, wstał i powoli wszedł do kuchni.
- Co tu sie dzieje? - zapytał ostro.
- Wyjeżdżam. Zostawiam ci wszystko.
- Co?! - ryknął.
- Nie oszukujmy się. Nigdy nie byliśmy naprawdę szczęśliwi - zdobyła się na wymuszony uśmiech.
- Gdzie idziesz? - zapytał nieco spokojniej.
- Wiesz, Lucjuszu, jest takie przysłowie "Stara miłość nie rdzewieje".
- Ty ku*wo! - blondyn zamachnął się różdżką. - Avada...!
Ale kobieta była szybsza. Z niezwykłą łatwością nie tylko odbiła zaklęcie, ale również odepchnęła go w kąt pomieszczenia. Rzucił jej zarazem przerażone i pytające spojrzenie.
- Połączyliśmy moce. Bardzo wiele lat temu. Jeszcze zanim cię poznałam - wyjaśniła mu. Bardzo dziwiło jej opanowanie nawet w takiej sytuacji. Władała tak potężną mocą, potrafiła walczyć, postawić na swoim, a mimo to była prawdziwą damą.
- Tak po prostu zostawisz to wszystko? - Malfoy podniósł się z podłogi i popatrzył jej w oczy. - Zostawiasz nasz dom?
Prychnęła.
- Nazywasz to domem?
- Przeżyliśmy tu wiele lat.
- Tak. I to wystarczy. To koniec. Też sobie kogoś znajdziesz. Kogoś, kogo naprawdę będziesz kochał.
- Twierdzisz, że ciebie nie kochałem?
- Nie. Kochałeś. Kiedyś. Teraz już nie. Ta rozmowa nie ma sensu.
- A co z Draco?
- Ma prawie siedemnaście lat. On postąpi tak, jak zechce.
Po tych słowach wyszła z kuchni, wzięła do rąk ciężkie walizy i teleportowała się. Wraz z nią z Malfoy Manor zniknęły resztki optymizmu i namiastka szczęścia. Zrezygnowany Lucjusz przeszedł się po pustym domu i czegoś mu brakowało. Ale wiedział, że miała rację. Nie kochali się. To było coś, co można nazwać przywiązaniem.

***
Narcyza Malfoy wylądowała przed rezydencją Lorda Voldemorta. Zapukała różdżką do drzwi. Czarny Pan we własnej osobie otworzył błyskawicznie. Na jego twarzy najpierw pojawiło się zaskoczenie, a zaraz potem... czyste szczęście. Coś niezwykłego. Niespotykanego. Największy czarnoksiężnik w historii z uśmiechem na twarzy, rozpościerający ramiona. Ale szorstki głos szybko sprowadził go na ziemię:
- Nie dotykaj mnie.
Twarz mężczyzny spoważniała.
- Nie wracasz?
- Wracam.
- Ale przecież wiesz, czego od ciebie oczekuję.
- Tak - potwierdziła.
- Więc o co chodzi, kochanie?
- Nie kocham cię.
- Co?! - krzyknął.
- Nie kocham Lorda Voldemorta - oświadczyła twardo, a po chwili ciszy kontynuowała. - Kocham Toma Riddle'a i do niego wróciłam. Chcę z nim być.
- Naprawdę mnie do tego zmuszasz?
- Taka była umowa. W obecnej postaci brzydzę się ciebie - z niesmakiem wykrzywiła usta.
Przez jego oblicze przebiegło coś w rodzaju smutku.
- Będzie jak chcesz. Wejdź, bella**. Wezmę to - chwycił jej walizki i przepuścił ją pierwszą przez drzwi. Wnętrze było takie ponure, zimne, jakby pozbawione życia. Wiedziała, że dopiero z jej przybyciem ma się to zmienić. Usiadła w skórzanym fotelu.
- Skrzaty zaniosły walizki do twojego pokoju. Tymczasowego. Wszystko ci przygotuję. Czuj się jak u siebie. Jesteś u siebie. Nie będę tracił czasu. Idę... to zrobić.
Deportował się w mgnieniu oka, a ona została sama. Poprosiła o herbatę. Myślała nad swoim życiem. Była pewna, że teraz podjęła naprawdę słuszną decyzję, Bo chyba każdy zasługuje na odrobinę szczęścia?

_______________________________
* Monika Brodka - Miałeś być przy niej
** bella - wł. piękna

4 komentarze:

  1. Rozdział BARDZO ciekawy :D
    Jak ja nienawidzę Katheriny, grrrr :/
    Ale ogólnie to interesująco, mam nadzieję, że Draco oprzytomnieje i porozmawia z Hermioną <3
    Ze zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział :)
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że pewnie to niewiele da ale chciałabym ci powiedzieć, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i będę komentować. Pozdrawiam i życzę weny
    ~Olciak
    sm-przerwanatradycja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie! Trzymaj tak dalej! Czekam na kolejny rozdział. Weny życzę1 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuuu... Umieram z niecierpliwości... Czekam na nast. Rozdział. Będę mowila ludziom o Twoim blogu i mam nadzieję ,ze się wybijesz.

    OdpowiedzUsuń