--------------------
„Kochanie jest jak oddychanie w nocy. To się po prostu dzieje.” – autor nieznany
Z ust Austina padła propozycja. Propozycja niebanalna. Londyn. Jedno z ich
ukochanych miast. Jedne z najlepszych klubów. Londynowi sie po prostu nie
odmawia.
- Jestem za - Zabini spojrzał z ukosa na dziewczyny.
- Ja też - oświadczył Malfoy.
- Ale zostajemy tam do jutra - uniosła brew panna Black. Podniosła się z
sofy. - To zbierajcie się, na co jeszcze czekacie? - Razem z Pansy i Astorią
wyszły z Pokoju wspólnego Slytherinu.
Po godzinie wszyscy byli już gotowi.
- Teleportujcie się na ulicę Newtona - powiedział Austin.
Usłyszeli trzask i Osgood zniknął.
***
Severus Snape szedł szybko mrocznym korytarzem, a jego czarna peleryna
powiewała za nim. Mistrz Eliksirów pewnie otworzył drzwi. Czarny Pan stał przy
oknie. Odwrócił się, gdy usłyszał odgłos otwieranych drzwi.
- Ach, Severus, nareszcie - na twarzy czarnoksiężnika zatańczyło coś w
rodzaju uśmiechu.
- Wzywałeś mnie, Panie.
- Owszem, Severusie. Sądzę, że tylko ty możesz mi pomóc. Jesteś w końcu
taki mądry...
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Jak zawsze.
Lord Voldemort popatrzył na niego przenikliwie.
- Jeśli mi pomożesz, otrzymasz w zamian wszystko, co tylko zapragniesz -
oświadczył.
- A więc słucham.
- Chcę mieć dawną postać.
Snape'a to nie zdziwiło. Domyślał się. Ale jednak postanowił udawać.
- Ależ Panie, w jakim celu? Myślałem, że uwielbiasz swoją dotychczasową
postać. Co się stało?
- Pomóż mi, a wszystkiego się dowiesz.
- Pomyślę nad tym.
- Dobrze. Severusie, mam jeszcze jedno pytanie. Czy ja jestem zły?
To pytanie szczerze go zaskoczyło.
- Tak, Panie.
Snape myślał, że właśnie to zechce usłyszeć o sobie samym Lord Voldemort.
Jednak ten odpowiedział:
- Mimo swej mądrości, mylisz się. Przecież nie ma dobra i zła. Jest tylko
potęga. I ci, którzy są za słabi, by do niej dążyć. Idź już.
***
W cichej uliczce słychać było jedynie stukot obcasów dziewczyn. Wszyscy
szli parami. Hermiona z Malfoy'em, Pansy z Zabinim, a Austin z Astorią. Nagle usłyszeli,
że ktoś za nimi idzie. Dziewczyna. Rzucili za siebie zaskoczone spojrzenia, ale
niewiele zobaczyli. To oni byli w tej chwili bardziej widoczni dla niej, bo
oświetlała ich latarnia na początku następnej, normalnej już, ulicy.
Niespodziewanie usłyszeli:
- Hermiona Lestrange-Black! Miło widzieć ciebie tutaj! - mówiła łamaną
angielszczyzną z wyraźnym obcym akcentem.
Panna Black zaklęła pod nosem. Dopiero teraz wszyscy zobaczyli do kogo
należy ten głos. Przed nimi stała uśmiechnięta blondynka. Mocno wymalowana, w
skórzanej kurtce, czarnej mini i szpilkach tego samego koloru. Jej włosy były
jasne niczym Malfoy'a, ale oczy czarne, identyczne jak miała Hermiona. Była
także trochę niższa od niej. Ślizgonka wysiliła się na promienny uśmiech,
jednym ramieniem ją objęła i ucałowała w policzek.
- Ciebie też! Co cię tu sprowadza?
- Impreza.
- O! To tak jak nas. Może pójdziemy razem? - wypalił Malfoy. Otrzymał za to
wściekłe spojrzenie Blackówny, którego jednak nie dostrzegł w ciemności.
- Super! Swoich przyjaciół przedstawiasz mi, Hermiona?
- Jasne. To Dracon Malfoy, Pansy
Parkinson, Blaise Zabini, Astoria Greengrass i Austin Osgood. To jest moja kuzynka Katherina.
Ślizgonki powitały ją bez większego entuzjazmu. Za to Ślizgoni otoczyli ją
i razem poszli przodem. Pansy, Astoria i Miona zostały z tyłu.
- Kto to ku*wa jest? - warknęła Pansy, wściekła, że jej chłopak zostawił ją
samą.
- To moja daleka kuzynka. Później wam to wytłumaczę, znaczy to
pokrewieństwo między nami. Ale jedno musicie wiedzieć. Ta impreza nie będzie
udana. Nic, gdzie się pojawia Katherina, nie jest udane. No po prostu su*i
nienawidzę. Patrzcie! - skinęła głową przed siebie wskazując na Malfoy'a, który
obejmował dziewczynę w pasie i Zabiniego z Austinem, którzy głośno się
zaśmiewali. - Najchętniej wróciłabym do Hogwartu, ale pewnie za jakąś godzinę
szanowni panowie sobie przypomną, że jednak nie przyszli tu sami! Będzie to
mniej więcej wtedy, gdy sobie uświadomią, że nie dadzą rady we trzech na jedną!
W tej chwili Pansy i Hermiona po prostu zadźgałyby Katherinę paznokciami,
gdyby tylko mogły. Jedynie Astoria była opanowana, bo szła wcześniej z Osgoodem
tylko jako koleżanka i blondyn nic dla niej nie znaczył.
- A skąd ona w ogóle jest? Ten akcent... - zagadnęła panna Greengrass.
- Z Norwegii. Jej ojciec stamtąd pochodzi. Mieszka z nim - wyjaśniła Blackówna.
Po chwili spaceru mocno oświetlona ulicą doszli wreszcie pod budynek, z
którego z daleka było słychać głośną muzykę. Klub "Angels of Meg".
Weszli do środka. Chłopcy ograniczyli się do przepuszczenia Ślizgonek przez
drzwi. We wnętrzu było gorąco mimo klimatyzacji. Pomieszczenie było ogromne.
Przy dwóch przeciwległych ścianach stały stoliki, a przy trzeciej bar. Wszystko
urządzone było w kolorach czarno-pomarańczowych. Na suficie znajdowała się
wielka dyskotekowa kula. Pierwsze, co zrobili po wejściu to zamówienie drinków.
I się zaczęło...
- Zaraz się pozabijają - mruknęła Hermiona pod nosem, gdy zamawiała alkohol
dla siebie i przyjaciółek, a kątem oka obserwowała jak Ślizgoni kłócą się,
który zamówi Katherinie napój. Natomiast panna Black duszkiem wypiła swój i
zażądała następnego. Pansy zrobiła to samo. Astoria rzuciła na nich tylko
współczujące spojrzenie. Wszystkie trzy siedziały na krzesłach obok lady i
spławiały podchodzących do nich facetów. Tymczasem Malfoy już tańczył z
Katheriną, a Zabini z Austinem pili wódkę. Nagle Hermiona szturchnęła pannę
Parkinson, a gdy ta się odwróciła wykrzyczała, bo nic nie było słychać przez
głośną muzykę:
- Nie wiem jak ty, ale ja mam tego dość. Jeśli oni się bawią z nią, my
możemy bawić się z innymi!
Po tych słowach podała rękę wysokiemu brunetowi o czarnych oczach i
zniknęła z nim na parkiecie. Pozostałe Ślizgonki szybko poszły w jej ślady.
Muzyka płynęła z głośników, a oni wirowali na parkiecie. Gdy wreszcie Hermiona
usiadła przy ladzie, by znów się czegoś napić, podszedł do niej Malfoy.
- Zatańczysz?
- Wow! Przypomniałeś sobie, że tu jestem?
- Tak siedzisz...
- Chyba cię jaja swędzą. Przyszłam się czegoś napić, a teraz wybacz, ale
wracam na parkiet. Pa - posłała mu w powietrzu całusa. Jednak idąc w stronę
chłopaka, który ją zapraszał wpadła na Katherinę.
- Razem może zatańczymy, Hermiona?
- Wybacz, może później.
Podeszła do chłopaka. Miał na imię Jay.
- Wyjdziesz ze mną na papierosa?
- Jasne.
Opuścili "Angels of Meg" tylnym wyjściem. Stanęli na betonowym
tarasie, było chłodno, jakby nieco otrzeźwieli.
- Nie lubisz jej, prawda?
- Kogo? - zdziwiła się.
- Tej blondynki, z która rozmawiałaś.
Panna Lestrange zaciągnęła się papierosem.
- Skąd wiesz?
- Widać. Starasz się to ukryć, ale widać. I ona też to wie, ale chce cię
zdenerwować.
- Wcale mnie to nie dziwi - warknęła.
- Tamten blondyn, na którego krzyczałaś przy barze też robi to celowo.
- Tak, ale na szczęście jesteś ty, Jay - powiedziała słodko. - Wracajmy.
***
Było grubo po północy, ale impreza nadal trwała. A ta paczka zawsze bawiła
się na całego. Jest impreza - jest seks. Zawsze. Jay właśnie prowadził roześmianą
Hermionę w stronę łazienki. Weszli do środka. Całowali się, w pośpiechu
zamykając drzwi. Chłopak dotykał jej piersi, a ona drapała paznokciami po jego
torsie. Wziął ją na ręce i posadził na umywalce. Podniósł jej spódniczkę i
szybko włożył palce pod jej majtki. Nagle usłyszeli wściekły łomot. Ktoś walił
pięściami w drzwi do ich łazienki.
- Otwierać! Nie wierzę, ku*wa, nie wierzę!
Panna Black bez trudu rozpoznała ten głos. Należał do Dracona Malfoy'a.
Szybko ochłonęli i otworzyła drzwi, bo po prostu nie dało się tam przebywać w
takich warunkach.
- Co ty robisz, Black?!
Hermiona z całej siły walnęła go w twarz, aż się zachwiał.
- To ja ciebie powinnam o to zapytać!
- Jak możesz się z nim ruchać?!
- Ty się, do cholery, słyszysz?!
- Zdradzasz mnie!
- Co?! To my jesteśmy razem?! A gdzie zgubiłeś Katherinę?!
- Co?! Jesteś o nią zazdrosna?
- Nie, ale skoro zostawiliście nas na początku imprezy i poszliście
flirtować z tą nadęta lalą, to my też mamy prawo się bawić!
- Tak?!
- Tak! Zapamiętaj sobie, Malfoy! Raz na zawsze! Jestem wolna! Do nikogo nie
należę i będę robić co mi się podoba i pieprzyc się z kim mi się podoba! Nie
wiem o co ci chodzi! - po jej policzku spłynęła łza.
Gdy Jay zobaczył te jedną łzę, ruszył na Malfoy'a. Uderzył go z całej siły,
a nieprzygotowany na to blondyn runął na posadzkę. Szybko się jednak podniósł i
oddał cios. Hermiona próbowała ich uspokoić, ale została delikatnie odsunięta
przez Dracona. Patrzyła jak zadają sobie coraz to nowe ciosy. Zauważyła, że z
kilku miejsc cieknie im już krew. Ale nie przestawali. Teraz szarpali się na
podłodze, wyłożonej płytkami. Jay chwycił głowę przeciwnika i uderzył nią w
ścianę. Mocno. Panna Black krzyknęła i rzuciła się na nich. Ale było za późno.
Malfoy znieruchomiał, a chłopak patrzył bezradnie. Dopiero teraz łzy popłynęły
strumieniem, a jej paznokcie zostawiły krwawe ślady na jego twarzy.