wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 19 - Katherina

Wiem, wiem, że długo się wyczekaliście. Następny rozdział będzie szybciej - obiecuję ;)
--------------------

Kochanie jest jak oddychanie w nocy. To się po prostu dzieje.” – autor nieznany
Z ust Austina padła propozycja. Propozycja niebanalna. Londyn. Jedno z ich ukochanych miast. Jedne z najlepszych klubów. Londynowi sie po prostu nie odmawia.
- Jestem za - Zabini spojrzał z ukosa na dziewczyny.
- Ja też - oświadczył Malfoy.
- Ale zostajemy tam do jutra - uniosła brew panna Black. Podniosła się z sofy. - To zbierajcie się, na co jeszcze czekacie? - Razem z Pansy i Astorią wyszły z Pokoju wspólnego Slytherinu.
Po godzinie wszyscy byli już gotowi.
- Teleportujcie się na ulicę Newtona - powiedział Austin.
Usłyszeli trzask i Osgood zniknął.

***

Severus Snape szedł szybko mrocznym korytarzem, a jego czarna peleryna powiewała za nim. Mistrz Eliksirów pewnie otworzył drzwi. Czarny Pan stał przy oknie. Odwrócił się, gdy usłyszał odgłos otwieranych drzwi.
- Ach, Severus, nareszcie - na twarzy czarnoksiężnika zatańczyło coś w rodzaju uśmiechu.
- Wzywałeś mnie, Panie.
- Owszem, Severusie. Sądzę, że tylko ty możesz mi pomóc. Jesteś w końcu taki mądry...
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Jak zawsze.
Lord Voldemort popatrzył na niego przenikliwie.
- Jeśli mi pomożesz, otrzymasz w zamian wszystko, co tylko zapragniesz - oświadczył.
- A więc słucham.
- Chcę mieć dawną postać.
Snape'a to nie zdziwiło. Domyślał się. Ale jednak postanowił udawać.
- Ależ Panie, w jakim celu? Myślałem, że uwielbiasz swoją dotychczasową postać. Co się stało?
- Pomóż mi, a wszystkiego się dowiesz.
- Pomyślę nad tym.
- Dobrze. Severusie, mam jeszcze jedno pytanie. Czy ja jestem zły?
To pytanie szczerze go zaskoczyło.
- Tak, Panie.
Snape myślał, że właśnie to zechce usłyszeć o sobie samym Lord Voldemort. Jednak ten odpowiedział:
- Mimo swej mądrości, mylisz się. Przecież nie ma dobra i zła. Jest tylko potęga. I ci, którzy są za słabi, by do niej dążyć. Idź już.

***

W cichej uliczce słychać było jedynie stukot obcasów dziewczyn. Wszyscy szli parami. Hermiona z Malfoy'em, Pansy z Zabinim, a Austin z Astorią. Nagle usłyszeli, że ktoś za nimi idzie. Dziewczyna. Rzucili za siebie zaskoczone spojrzenia, ale niewiele zobaczyli. To oni byli w tej chwili bardziej widoczni dla niej, bo oświetlała ich latarnia na początku następnej, normalnej już, ulicy. Niespodziewanie usłyszeli:
- Hermiona Lestrange-Black! Miło widzieć ciebie tutaj! - mówiła łamaną angielszczyzną z wyraźnym obcym akcentem.
Panna Black zaklęła pod nosem. Dopiero teraz wszyscy zobaczyli do kogo należy ten głos. Przed nimi stała uśmiechnięta blondynka. Mocno wymalowana, w skórzanej kurtce, czarnej mini i szpilkach tego samego koloru. Jej włosy były jasne niczym Malfoy'a, ale oczy czarne, identyczne jak miała Hermiona. Była także trochę niższa od niej. Ślizgonka wysiliła się na promienny uśmiech, jednym ramieniem ją objęła i ucałowała w policzek.
- Ciebie też! Co cię tu sprowadza?
- Impreza.
- O! To tak jak nas. Może pójdziemy razem? - wypalił Malfoy. Otrzymał za to wściekłe spojrzenie Blackówny, którego jednak nie dostrzegł w ciemności.
- Super! Swoich przyjaciół przedstawiasz mi, Hermiona?
- Jasne. To Dracon Malfoy, Pansy Parkinson, Blaise Zabini, Astoria Greengrass i Austin Osgood. To jest moja kuzynka Katherina.
Ślizgonki powitały ją bez większego entuzjazmu. Za to Ślizgoni otoczyli ją i razem poszli przodem. Pansy, Astoria i Miona zostały z tyłu.
- Kto to ku*wa jest? - warknęła Pansy, wściekła, że jej chłopak zostawił ją samą.
- To moja daleka kuzynka. Później wam to wytłumaczę, znaczy to pokrewieństwo między nami. Ale jedno musicie wiedzieć. Ta impreza nie będzie udana. Nic, gdzie się pojawia Katherina, nie jest udane. No po prostu su*i nienawidzę. Patrzcie! - skinęła głową przed siebie wskazując na Malfoy'a, który obejmował dziewczynę w pasie i Zabiniego z Austinem, którzy głośno się zaśmiewali. - Najchętniej wróciłabym do Hogwartu, ale pewnie za jakąś godzinę szanowni panowie sobie przypomną, że jednak nie przyszli tu sami! Będzie to mniej więcej wtedy, gdy sobie uświadomią, że nie dadzą rady we trzech na jedną!
W tej chwili Pansy i Hermiona po prostu zadźgałyby Katherinę paznokciami, gdyby tylko mogły. Jedynie Astoria była opanowana, bo szła wcześniej z Osgoodem tylko jako koleżanka i blondyn nic dla niej nie znaczył.
- A skąd ona w ogóle jest? Ten akcent... - zagadnęła panna Greengrass.
- Z Norwegii. Jej ojciec stamtąd pochodzi. Mieszka z nim - wyjaśniła Blackówna.
Po chwili spaceru mocno oświetlona ulicą doszli wreszcie pod budynek, z którego z daleka było słychać głośną muzykę. Klub "Angels of Meg". Weszli do środka. Chłopcy ograniczyli się do przepuszczenia Ślizgonek przez drzwi. We wnętrzu było gorąco mimo klimatyzacji. Pomieszczenie było ogromne. Przy dwóch przeciwległych ścianach stały stoliki, a przy trzeciej bar. Wszystko urządzone było w kolorach czarno-pomarańczowych. Na suficie znajdowała się wielka dyskotekowa kula. Pierwsze, co zrobili po wejściu to zamówienie drinków. I się zaczęło...
- Zaraz się pozabijają - mruknęła Hermiona pod nosem, gdy zamawiała alkohol dla siebie i przyjaciółek, a kątem oka obserwowała jak Ślizgoni kłócą się, który zamówi Katherinie napój. Natomiast panna Black duszkiem wypiła swój i zażądała następnego. Pansy zrobiła to samo. Astoria rzuciła na nich tylko współczujące spojrzenie. Wszystkie trzy siedziały na krzesłach obok lady i spławiały podchodzących do nich facetów. Tymczasem Malfoy już tańczył z Katheriną, a Zabini z Austinem pili wódkę. Nagle Hermiona szturchnęła pannę Parkinson, a gdy ta się odwróciła wykrzyczała, bo nic nie było słychać przez głośną muzykę:
- Nie wiem jak ty, ale ja mam tego dość. Jeśli oni się bawią z nią, my możemy bawić się z innymi!
Po tych słowach podała rękę wysokiemu brunetowi o czarnych oczach i zniknęła z nim na parkiecie. Pozostałe Ślizgonki szybko poszły w jej ślady. Muzyka płynęła z głośników, a oni wirowali na parkiecie. Gdy wreszcie Hermiona usiadła przy ladzie, by znów się czegoś napić, podszedł do niej Malfoy.
- Zatańczysz?
- Wow! Przypomniałeś sobie, że tu jestem?
- Tak siedzisz...
- Chyba cię jaja swędzą. Przyszłam się czegoś napić, a teraz wybacz, ale wracam na parkiet. Pa - posłała mu w powietrzu całusa. Jednak idąc w stronę chłopaka, który ją zapraszał wpadła na Katherinę.
- Razem może zatańczymy, Hermiona?
- Wybacz, może później.
Podeszła do chłopaka. Miał na imię Jay.
- Wyjdziesz ze mną na papierosa?
- Jasne.
Opuścili "Angels of Meg" tylnym wyjściem. Stanęli na betonowym tarasie, było chłodno, jakby nieco otrzeźwieli.
- Nie lubisz jej, prawda?
- Kogo? - zdziwiła się.
- Tej blondynki, z która rozmawiałaś.
Panna Lestrange zaciągnęła się papierosem.
- Skąd wiesz?
- Widać. Starasz się to ukryć, ale widać. I ona też to wie, ale chce cię zdenerwować.
- Wcale mnie to nie dziwi - warknęła.
- Tamten blondyn, na którego krzyczałaś przy barze też robi to celowo.
- Tak, ale na szczęście jesteś ty, Jay - powiedziała słodko. - Wracajmy.

***

Było grubo po północy, ale impreza nadal trwała. A ta paczka zawsze bawiła się na całego. Jest impreza - jest seks. Zawsze. Jay właśnie prowadził roześmianą Hermionę w stronę łazienki. Weszli do środka. Całowali się, w pośpiechu zamykając drzwi. Chłopak dotykał jej piersi, a ona drapała paznokciami po jego torsie. Wziął ją na ręce i posadził na umywalce. Podniósł jej spódniczkę i szybko włożył palce pod jej majtki. Nagle usłyszeli wściekły łomot. Ktoś walił pięściami w drzwi do ich łazienki.
- Otwierać! Nie wierzę, ku*wa, nie wierzę!
Panna Black bez trudu rozpoznała ten głos. Należał do Dracona Malfoy'a. Szybko ochłonęli i otworzyła drzwi, bo po prostu nie dało się tam przebywać w takich warunkach.
- Co ty robisz, Black?!
Hermiona z całej siły walnęła go w twarz, aż się zachwiał.
- To ja ciebie powinnam o to zapytać!
- Jak możesz się z nim ruchać?!
- Ty się, do cholery, słyszysz?!
- Zdradzasz mnie!
- Co?! To my jesteśmy razem?! A gdzie zgubiłeś Katherinę?!
- Co?! Jesteś o nią zazdrosna?
- Nie, ale skoro zostawiliście nas na początku imprezy i poszliście flirtować z tą nadęta lalą, to my też mamy prawo się bawić!
- Tak?!
- Tak! Zapamiętaj sobie, Malfoy! Raz na zawsze! Jestem wolna! Do nikogo nie należę i będę robić co mi się podoba i pieprzyc się z kim mi się podoba! Nie wiem o co ci chodzi! - po jej policzku spłynęła łza.

Gdy Jay zobaczył te jedną łzę, ruszył na Malfoy'a. Uderzył go z całej siły, a nieprzygotowany na to blondyn runął na posadzkę. Szybko się jednak podniósł i oddał cios. Hermiona próbowała ich uspokoić, ale została delikatnie odsunięta przez Dracona. Patrzyła jak zadają sobie coraz to nowe ciosy. Zauważyła, że z kilku miejsc cieknie im już krew. Ale nie przestawali. Teraz szarpali się na podłodze, wyłożonej płytkami. Jay chwycił głowę przeciwnika i uderzył nią w ścianę. Mocno. Panna Black krzyknęła i rzuciła się na nich. Ale było za późno. Malfoy znieruchomiał, a chłopak patrzył bezradnie. Dopiero teraz łzy popłynęły strumieniem, a jej paznokcie zostawiły krwawe ślady na jego twarzy.

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 18 - Ogłoszenia dyrektora

Prezentuję wam nowy rozdział. Ale muszę ponarzekac oczywiście. I niestety na was. Już 18 rozdział, a wciąż mało komentarzy. Ci, którzy zawsze komentowali teraz zniknęli. Chciałam poinformowac, że nadrabiam zaległości w czytaniu blogów innych i komentuję wszystkie zaległe rozdziały. Więc jesli ktoś działa na zasadzie 'nie komentuję, bo ona mojego też nie komentuje' to w tym przypadku jest to bezsensowne...
Zapraszam do czytania
M.
_________________________


"Taktyka "niedostępności" nie sprawdza się na dłuższą metę." - autor nieznany

- Ale co się stało? – nadal nie rozumiała Hermiona.
Ledwo ukrywała wściekłość. Leżała w pokoju Malfoy’a, w łóżku Malfoy’a, a on uśmiechał się jak nienormalny!
- Ucierpiałaś w akcji, skarbie.
- Ale wygraliśmy?
- A co ja jestem, serwis informacyjny? Nie ma nic za darmo, słońce.
- Malfoy! – jęknęła.
Nachylił się nad nią i szepnął jej do ucha.
- Mów mi Draco.
- Co chcesz? – uniosła brwi.
- Co proponujesz? – blondyn dopiero się rozkręcał.
- Zaraz ci coś zrobię – warknęła.
- Czym? – zapytał niewinnie.
Chciała wyciągnąć swoją różdżkę, ale jej nie wyczuła.
- Może tym? – wyciągnął ją ze swojej kieszeni.
Zaczął się z nią droczyć. Ciemnowłosa próbowała wyrwać mu różdżkę, a on umyślnie nią manewrował. W końcu „przypadkowo” przygniótł Ślizgonkę do łóżka. Dłonią szybko powędrował do górnej partii jej uda. Panna Black wsunęła mu dłoń w blond czuprynę i przyciągnęła jeszcze bliżej do siebie. Zaczęła go całować, zachłannie, po francusku. Czuła jak odwzajemnia i posuwa się dłonią coraz dalej. W końcu przerwała. Odsunęła go od siebie i złapała za jego zielony krawat.
- Teraz masz mi powiedzeć – oznajmiła stanowczo.
- No więc całkowita, totalna, absolutna klęska.
- Kogo?
- Gryfonów, a teraz za to płacisz, kotku – znów ją do siebie przyciągnął.
Całowali się bez opamiętania. Zapominali o tym, że się nawzajem irytują, o tym, co się wokół nich działo. Dlatego właśnie wielce się zdziwili, gdy odkleili się od siebie i zobaczyli, że w progu stoi Pansy.
- Widzę, że już czujesz się lepiej – oświadczyła.
Panna Lestrange i Malfoy zarumienili się nieco.
- Taa, dzięki za troskę, Pan.
- Ależ nie ma za co, Miona. To co, idziesz do dormitorium? – Pansy robiła to celowo.
- Tak, jasne – oznajmiła niespodziewanie Hermiona i uśmiechnęła się. – Na razie, Draco – spojrzała na niego znacząco.
Panna Parkinson przeszyła ich badawczym spojrzeniem, przepuściła przyjaciółkę i zamknęła drzwi.
Blondyn został sam. Tak jakby nie dowierzał, że to się stało. A już myślał, że przekupił Blackównę na kolejny wieczór. Cała sprawa z nią była dziwna. Bo ona była jedyną, która nie znudziła mu się po jednej nocy. Jedyną, która sama nie pchała się w jego ramiona. Jedyną, która była wyzwaniem. A Dracon Malfoy uwielbiał wyzwania. I gdy teraz zrezygnowany wziął prysznic i leżał w łóżku patrząc tępo w sufit, czekała go niespodzianka. Ktoś zapukał do jego drzwi. Następnie uchyliły się i zobaczył w nich osobę, o której właśnie rozmyślał. Ubrana była w bluzeczkę na ramiączkach z głębokim dekoltem i krótkie spodenki. Popatrzył na nią pytająco.
- Cześć, Malfoy. Sorry, że tak późno. Tylko Pansy powiedziała mi jak to było, że mnie przyniosłeś i jeszcze przy mnie byłeś. Chciałam ci tylko podziękować.
To już go zupełnie zbiło z tropu. Miła Black. To było tak samo dziwne jak uśmiechnięty Snape czy jego ciotka Bellatrix ubóstwiająca szlamy. Jej zachowanie tak go zszokowało, że aż sam postąpił nienaturalnie.
- Nie ma sprawy. Jakbyś jeszcze mnie potrzebowała czy coś to przyjdź. Albo mam lepszy pomysł – uśmiechnął się. – Chodź, tak dla bezpieczeństwa – mrugnął do niej i odchylił kołdrę.
Dziewczyna zawahała się lekko, co było wynikiem jego zachowania i podeszła kilka kroków. Ściągnęła szorty i wsunęła się obok niego. Blondyn przytulił ją czule, a ona oparła głowę o jego nagi tors. Zasnęli.
***

Narcyza Malfoy patrzyła hardo w twarz Mistrza Eliksirów.
- Co się tu sprowadza o tej porze? – zapytał Snape.
- Masz nadzwyczajne relacje z Czarnym Panem, prawda Severusie?
Mężczyzna przytaknął.
- Oboje go znamy, więc to trochę dziwnie zabrzmi, ale jeśli kogoś mielibyśmy określić jego przyjacielem, byłbyś to niewątpliwie ty.
- Do czego zmierzasz?
- Mam poważny problem. On usiłuje rozbić moją rodzinę.
- Twoje co, Narcyzo?
- Przestań, Severusie. Dobrze wiesz, o czym mówię. Może mógłbyś na niego wpłynąć.
- Jest jedna jedyna osoba na tym globie, która potrafi na niego wpłynąć. To nie jestem ja, a oboje dobrze wiemy, kto to jest. Domyślam się, o co ci chodzi, ale ja ci pomóc nie mogę. Przykro mi.

***

Następnego dnia była sobota, więc panna Lestrange liczyła, że pośpi dłużej. Zwłaszcza w wygodnych ramionach Malfoy’a. Ale nie tym razem. O 8 rano rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.
- Panie Malfoy! – wołała profesor McGonagall.
Na to Hermiona wyskoczyła z łóżka jak z procy i weszła do szafy. Musiała przyznać, że nie było tam tak źle. Pachniało jakby mieszanką perfum, płynu do płukania i naturalnego zapachu jego ciała. Tymczasem blondyn otworzył drzwi.
- Profesor Dumbledore chce was widzieć za godzinę w Wielkiej Sali. Obowiązkowo.
- Dziękuję, pani profesor.
- A nie wiesz gdzie to się podziewa panna Lestrange-Black, Malfoy?
- U Pansy.
- Jest zakaz.
- Tak, ale wie pani, pani Pomfrey zalecała, aby nie zostawała na noc sama po tym wczorajszym incydencie. Wie pani o czym mówię? Na Opiece nad Magicznymi Stworzeniami ugryzł ją chrobotek.
- A tak, dobrze. Tylko niech się pan ubierze, panie Malfoy – zlustrowała wzrokiem jego postać odzianą jedynie w bokserki.
Gdy tylko zamknęła drzwi, Hermiona chcąc nie chcąc, teleportowała się do Pansy.

***

Przy śniadaniu przy stole Ślizgonów panowała niebywała wrzawa. Efekt nocnego zwycięstwa nad wrogim domem.
- Slytherin, ciszej proszę – przemówił Dumbledore. – Zebrałem was tutaj, bo mam wam do przekazania dwie wiadomości. Ale nie dobrą i złą, tylko dobrą i jeszcze lepszą – starzec uśmiechnął się z własnego dowcipu.
Hermiona i Pansy przewróciły oczami.
- Jak wszyscy wiemy, zbliża się Boże Narodzenie. Dlatego z tej okazji szkoła organizuje dla was, uczniów, bal bożonarodzeniowy. Ciszej! Bal jest dla klas od 5 do 7, towarzyszyć mogą też osoby z 4. Dla wszystkich młodszych będzie wcześniej osobna zabawa. Nie jęczcie, a wy się za bardzo nie cieszcie. Szczegóły omówią z wami opiekunowie domów. A teraz druga nowina. Nawiązałem kontakt z moim dawnym przyjacielem Igorem Karkarowem, dyrektorem Durmstrangu. Dlatego zaraz po świętach zorganizujemy wymianę uczniów – dwóch chłopców i dwóch dziewcząt. A teraz smacznego i błagam, ciszej!

***

- Pansy, skończ już z tą numerologią, Hermiona, przestań wpieprzać te pomidory, bo utyjesz do balu! – denerwował się Zabini.
Dziewczyny siedziały na sofie w Pokoju Wspólnym Slytherinu i zastanawiały się, co zrobić, żeby przekonać Dumbledore’a, aby cała ich paczka pojechała na wymianę. Upierały się, że nie ma takiego sposobu i próbowały się „odstresować”, co z kolei stresowało Zabiniego, który popijał ognistą whisky prosto z butelki.
Po chwili wszedł Malfoy, też w nienajlepszym humorze, narzekając, że nie ma taktyki na mecz z Gryffindorem.
Przybyła także Astoria, która opadła na fotel, a dziewczyny dobrze wiedziały, że martwi się o to, czy Flint zaprosi ja na bal bożonarodzeniowy.
I gdy tak wszyscy siedzieli i piorunowali wzrokiem widoki za oknem, nadszedł Austin.
- Cześć wam – rzucił wesoło. – No co się tak patrzycie?
- Chcemy wszyscy jechać na wymianę, nie mamy taktyki na mecz, mamy problemy balowe i mamy problemy, bo nasi przyjaciele je mają – wymieniła po kolei Pansy.
- Aha – stwierdził inteligentnie i położył się na drugiej sofie.

***

Peter Pettigrew „Glizdogon” powiedział Lordowi Voldemortowi, że nie wie, co zrobić, aby ten znów przybrał postać Toma Riddle’a. Natomiast Czarny Pan stwierdził, że chyba oszalał dając szansę tępemu szczurowi. I teraz zostało mu już tylko jedno wyjście. Wyjście, które nazywało się Severus Snape.

***

Austin od godziny leżał na sofie. Humor jego towarzystwa pozostawał bez zmian.
- Zamierzacie tak przesiedzieć cały dzień i cały wieczór?
- A co mamy robić? – warknął Draco.
- Mam na to tylko jedno słowo. LONDYN.