środa, 1 maja 2013

Rozdział 15 - "Do łóżka, Malfoy!"


Przepraszam za spóźniony rozdział, ale miałam naprawdę mega ważny powód. Uwaga zmienia regulaminu bloga. Od teraz notki nie beda pojawiac sie w piątki tylko będą sie pojawiac wtedy gdy się będa pojawiac xd.
_______________________
Dla Carolynn,
za to że znoszisz moje spóźnienia, moje żale i wszystkie negatywne rzeczy, które pochodzą ode mnie ;).

"Zaurocze­nie jest wtedy gdy nie widzisz wad , miłość jest wte­dy gdy je widzisz i po­mimo te­go je kochasz." ~autor nieznany

Jak ona się ładnie uśmiecha, gdy śpi - myślał Malfoy. W tym momencie Hermiona otworzyła oczy i czarne tęczówki również się do niego zaśmiały. Kurde no, wyglądała całkiem inaczej. Nie miała teraz tej zdecydowanej pozy, świdrującego spojrzenia i nie emanowało od niej pewnością siebie na kilometr. Nie była sobą. Dracon pochylił się i pocałował ją czule, ale nie zachłannie, lecz subtelnie. Pogładził jej czarne pukle. Prawie że miał ochotę szepnąć jej na ucho jakieś czuło słówko - jak nie on. Ale w sumie ani Malfoy nie był teraz typowym Malfoy'em ani Black nie była typową Black. Chłopak jednak szybko się opamiętał, miłość nie istnieje, sytuacja pod kontrolą i zamruczał tylko:
- Niezła jesteś, Black.
Celowo dodał "Black", trochę ją to irytowało.
- Mam imię - uniosła brew. "Stara" Black też już wróciła.
- Wiem, Black.
Pokazała mu język i odwróciła się tyłem.
- Czy ty mnie kusisz, Black? - roześmiał się i przejechał opuszkiem palca po jej nagim pośladku.
- Nie żeby coś, ale to ty mnie dotykasz, Malfoy - odparowała.
- Czuję, że przegrywam, Black - syknął.
- Tak. Uważaj, bo teraz będzie 2:1. To ty śpisz u mnie, a nie odwrotnie - powiedziała słodkim głosem.
- Skoro ci przeszkadzam... - teatralnie zaczął podnosić się z pościeli.
Złapała go za rękę.
- Czasem dobrze, jak ktoś przeszkadza.
- W czym?
- W lekcjach? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Wagary? Nie, nie, nie mogę, chyba muszę iść - zrobił słodką minkę.
- To nie prośba. To polecenie służbowe. A następne to chodź tu i mnie pocałuj!

***

Igor Karkarow westchnął ciężko.
- Austin, czy ty zupełnie zwariowałeś? - akcentował każde słowo ciężko opierając się o biurko.
- Chcę się z nią spotkać, proszę.
- Po co?
Blondwłosy chłopak przewrócił oczami. Co za debilne pytanie.
- A jak pan myśli?
- No nie mam pojęcia, jaką to masz sprawę niecierpiącą zwłoki. A może mi zaraz wyznasz, że się zakochałeś? - zaszydził.
W tym momencie Osgood miał ochotę mu po prostu przyłożyć. Ale nie zrobił tego, bo wiedział, jak należy się obchodzić z ludźmi pokroju Igora Karkarowa.
- To tajemnica - oświadczył pewnie.
- Młody, a jaką ja mam gwarancję, że nie przemycasz prochów z Nokturna?
- Pan dobrze wie, że prochy to tu są i to legalnie. Jak powiem to już nie będzie tajemnica. Poza tym, przecież pan mnie zna, więc...
- Dość - zirytował się dyrektor. - Nie zamierzam dłużej się z tobą cackać.
- Czarny Pan...
- Co Czarny Pan? Co Czarny Pan? Odczep ty się od Czarnego Pana!
- To niech mi pan pozwoli skończyć! Czarny Pan ma z tym coś wspólnego. On mnie wysłał.
- I ja mam w to uwierzyć? Że wysyła cię bez porozumienia ze mną?
- A myśli pan, że on ma czas na informowanie i-te-de?!
- Ale kazał ci się włamać?
- Tego wymagała sytuacja.
- Jaka sytuacja?
- No tajemnica. Może chce panu zrobić niespodziankę na urodziny?!
Karkarow tylko pokręcił głową.
- Niech ci będzie. Idź do niej. Masz tu klucz. Pokój 512. Masz półtorej godziny. I ani sekundy więcej! I robię to dla świętego spokoju!

***

Pansy bez skrępowania stała w drzwiach dormitorium panny Black.
- Proszę, proszę, kto by pomyślał...
- Skończ - jęknęła Hermiona. - O co chodzi?
- Kiedy ostatnio widziałaś Austina?
Zmarszczyła brwi.
- Na śniadaniu chyba, a co?
- A ty, Draco?
- Nie wiem, Boże! Też chyba na śniadaniu. 
- Skup się.
- Po co to przesłuchanie, Pansy?
- Bo wszyscy go ostatnio widzieli na śniadaniu. Nie ma go - oświadczyła.
- Jezu, czy tu zawsze ktoś musi robić afery, mieć problemy sercowe albo ku*wa znikać? - wściekł się Malfoy.
- Dobrze, że z tobą nie ma żadnych problemów. Hermi, idziesz?
- Tak. Jasne.
- Czekam w Pokoju Wspólnym.
Tymczasem blondyn zmierzył pannę Parkinson spojrzeniem, którego nie powstydziłby się sam Lord Voldemort.

***

Voldemort powiedział spokojnie:
- Więc mam rozumieć, że kwestionujesz moją decyzję, Bellatrix?
- Nie, skąd, Panie.
- To o co chodzi?
- Nie chcesz, żeby moja córka cię wspierała?
- Wspiera mnie, Bello. Możesz być z niej dumna.
- Ale oficjalnie?
- Po co oficjalnie? Pomaga więcej niż wielu "oficjalnych". Ja to wiem, ty to wiesz, to wystarczy.
- Ale Panie...
- Milcz i wyjdź. Decyzja podjęta. Hermiona Lestrange - Black i Dracon Malfoy zdobędą dla mnie ten puchar.

***

Austin szybko opuścił gabinet Igora Karkarowa. Nie znał zamku Durmstrang, więc wydawało mu się, że nigdy nie znajdzie tego pokoju i że biegnie już wieki, choć w rzeczywistości trwało to niecałe 5 minut. Gdy wreszcie dotarł pod ciężkie, dębowe drzwi nerwowo otworzył je kluczem. Laura zerwała się z parapetu i stanęła jak wryta. Przez jej twarz przeleciało kilkanaście uczuć w przeciągu ułamka sekundy. Zaskoczenie, ulga, radość. Blondyn w mgnieniu oka objął ją mocno i pocałował.
- Austin! Co ty tu robisz?
- Później pogadamy, skarbie - szepnął i zaczął ją całować, nogą zamykając drzwi. Wplótł dłoń w jej blond włosy, a drugą przycisnął do siebie w talii. Całował ją tak jak jeszcze nigdy wcześniej, z niespotykaną mocą. Ona to odwzajemniała. W końcu nie wytrzymał i dotknął jej tyłka. Chwycił ją trzymając za pupę i posadził na biurku. Czuł jej dłonie na swoim karku. Jednym ruchem zdarł z niej bluzkę i rozpiął stanik. Ona też nie próżnowała i rzuciła na podłogę zieloną koszulę blondyna. Rozpiął jej jeansy, pozwalają by ona uporała się z zamkiem jego spodni. I dalej samo się potoczyło...

***

Malfoy tak się wkurzył, że opróżnił połowę braku z ognistą. Godzinę później wszedł do Pokoju Wspólnego kompletnie zalany.
- Malfoy, jesteś kompletnym idiotą! - krzyknęły razem Hermiona i Pansy.
- Tak. Macie rację. To ja znikam bez słowa, o mnie wszyscy się martwią, ja jestem idiotą - wybełkotał.
- Malfoy - panna Black spojrzała na niego z litością. - Chodź.
- A gdzie? - uśmiechnął się po swojemu.
- Idziemy, Malfoy! Już. I się głupio nie pytaj. Jest 10 rano, a ty wyglądasz jak po melanżu.
- Coś ty taka opiekuńcza?
- Do łóżka, Malfoy!!!

***

Durmstrang. Sprawdzanie obecności.
- Agnes Skywater?
- Jest!
- Miranda Krum?
- Jest!
- Laura McLaggen?
Wszyscy się rozglądają.
- Jest tutaj Laura McLaggen?
- Nie!
- Nie przerywajmy, panno Bloos, ja to załatwię - Karkarow wyszedł z sali i skierował się w stronę pokoju 512. To musiało mieć jakiś związek z tym przeklętym młodym Osgoodem. Otworzył drzwi zaklęciem.
- To miała być ta tajemnicza ważna sprawa?! - ryknął Karkarow na pół zamku.

4 komentarze:

  1. HAHAH <333 Koncówka BOSKA jak zwykle ale mam nadzieję ,że na kolejny rozdział nie będziemy musieli długo czekać :) Liczę na to i całuuuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Uwielbiam Black i Drako!:D Są boscy .hahah niezła końcówka najlepsza aż normalnie zżera ciekawość co będzie dalej. Mam nadzieję, że dość szybko dodasz.;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w twoim opowiadaniu. Uwielbiam Malfoya i Black, a ich wymiany zdań jeszcze bardziej. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    Zapraszam też do mnie na :
    http://juz-nie-jestem-taka-jak-kiedys.blogspot.com

    ~ Issa

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Końcówka, boska ;***
    www.albuspotteri.blog.pl
    (zapraszam na 56 rozdział)

    OdpowiedzUsuń